Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fedorowicz: jestem jak John Wayne. Prawdziwy macho

Redakcja
Jerzy Fedorowicz podczas występu w Shopce
Jerzy Fedorowicz podczas występu w Shopce Andrzej Banaś
Jerzy Fedorowicz, czyli "Fedor", reżyser i polityk zdradza, komu zazdrości występu w XI Reality Shopka Szoł. Rozdaje role politykom, ocenia kto zagrałby najlepiej misia, a kto Wacława z "Zemsty" - pisze Anna Górska.

Dużo w polityku jest aktora?
Bardzo mało. Bo aktorstwo to dość poważny zawód. Wymaga niezwykłej wyobraźni, fantazji i osobowości.

Sugeruje Pan, że naszym politykom brakuje wyobraźni?
O, nie! Tego akurat mają za dużo. Więcej nawet niż trzeba. Politycy polscy mają takie dziwne wyobrażenie: wydaje się im, że więcej umieją niż się nauczyli.

Wykorzystuje Pan w Sejmie swoje aktorskie "sztuczki"?
Oczywiście. Do uprawiania polityki przydaje się przede wszystkim umiejętność dobrego wypowiedzenia się, wyrazista dykcja, umiejętność modelowania głosu. A najważniejsze jest robienie pauzy.

Bo wprowadza dramatyzm?
Zgadza się. Zdradzę Pani tajemnicę - pracowałem nad pauzą z kilkoma najważniejszymi polskimi politykami.

Proszę...
Nie, niech Pani nawet nie prosi, nie wymienię nazwisk.

Ale poradzili sobie z pauzą?
Zrobili ogromne postępy. Potrafią wyczuć ten moment, kiedy mają wstrzymać oddech.

Maski też zakładacie w Sejmie?

Są politycy, którzy mają stałą maskę. W ogóle jej nie zmieniają przez lata. Wie pani, który z polityków ma na twarzy permanentny uśmiech tajemniczości?


Nie, ale już się boję.

Antoni Macierewicz. Gdybym miał aktora, co ma zagrać człowieka, który nikomu nie ufa, nawet samemu sobie, to poleciłbym mu obserwować wystąpienia publiczne Antoniego Macierewicza. Byłoby to niezwykle trudne zadanie.

Kogo by najlepiej zagrał Macierewicz?
Bez dwóch zdań markiza Pappacodę, zausznika królowej Bony. Ten gość do nikogo nie miał zaufania. Zupełnie inną maskę ma z kolei Jacek Kurski. Taki z niego żołnierz-samochwał. Świetnie nadawałby się do komedii rybałtowskich. To nie wszystko. Dalej niech Pani zgaduje. Jaką maskę ma minister finansów Jacek Rostowski?

Nie znam się na finansach.
Rostowski to inteligent wyższej klasy, ma maskę gracza giełdowego, pokerzysty. Zawsze ma trafne riposty, zdarza się mu jak każdemu hazardziście przekraczać granice. Czasem mówi to, czego nie powinien. Ta jego zachowawcza maska gracza powoduje, że nie bardzo wiemy jak tak naprawdę wygląda stan naszych finansów.
A na naszym krakowskim podwórku jakie maski królują?
Stanisław Bisztyga, z którym się znam ponad 35 lat i przyjaźnię, ma maskę chłodnego, radosnego cynika. Kryje się pod nią znakomity człowiek, który doskonale się zna na budżecie, finansach. Jeden z najlepszych aktorów w Shopce. Świetnie śpiewa, bo ma żonę śpiewaczkę i córkę śpiewaczkę.

Chyba codziennie ma próby.
Chyba tak, szkolą go te kobiety na okrągło. Dlatego dostaje najlepsze role, śpiewa w duecie z Krzysztofem Cugowskim Z Budki Suflera. Ale to nie tylko przez głos, bo jest też bliaźniaczo podobny do Cugowskiego. Znakomity duet. W tym roku też razem zaśpiewają. Będzie to na pewno najciekawszy występ.

Zazdrości mu Pan?
Tak. (śmiech)

Kogo Pan gra w tegorocznej Shopce?
Ze mną jest poważny problem. W tym kabaretowo-estradowym perfomansie mam najtrudniejsze zadanie. Jestem aktorem, publiczność oczekuje ode mnie naprawdę czegoś wyjątkowego. Nie mogę jej zawieść. Co prawda zdarzyło mi się raz zaskoczyć widzów. Zatańczyłem rock and rolla ze swoją aktorką z Teatru Ludowego - Martyną Malcharek.

Wszystkie gazety drukowały zdjęcia jak Fedor szaleje na scenie. Ale proszę pani wtedy to ja miałem "rzeźbę": klata jak kaloryfer. Na tych próbach schudłem trzy kilo. Kazali mi na Shopce bisować, a ja już myślałem, że za chwilę sie połamię, albo wyzionę ducha. Zatańczyłem jednak, a żona patrzyła z widowni z przerażeniem. Później ktoś krzyczał nawet, że lekarz jest potrzebny. Ale zszedłem ze sceny na własnych nogach.

Tym razem też Pan zatańczy?
Tym razem mam rolę wyważonego filozofa. Starsze pokolenie ma prawo moralizować, a zatem właśnie tym będę się zajmował.

Chyba wolę Pana jednak w rock and rollu.
Żeby szopka sie udała, aktorzy muszą mieć olbrzymie poczucie humoru do siebie i dystans do swojej postaci. Inaczej to nie szopka, tylko kisiel. I to nie najlepszy.

Macie wspólne próby?
Ciężko wszystkich zebrać, raczej indywidualne.

Słuchają grzecznie reżysera?
Tak, są zdyscyplinowani. Żadnych awantur. Ufają mu. Bo wiedzą, że ich sukces jest w rękach reżysera.Pokazuje polityków powszechnie znanych zupełnie w nowych rolach. Przy pomocy kostiumu, tekstu, osobowości, jeśli oczywiście polityk takową ma, widzimy nowego człowieka. W zależności od tego co i jak przeczyta, jak wygląda, jego występ publiczności się spodoba lub nie.
Mają tremę?
Przed występem wszyscy są niezwykle przejęci, zdenerwowani. Dopiero wtedy rozumieją, że aktorstwo to nie zabawa, to poważny zawód. Ale z drugiej strony cieszą się, bo wreszcie mogą robić co chcą, bo nikt im za to nie płaci.

Kto najbardziej panikuje za kulisami?
Dziewczyny: Joanna Mucha, Katarzyna Matusik-Lipiec, Katarzyna Piekarska. Ciągle podśpiewują, nucą coś pod nosem, by nie zapomnieć tekstu. W końcu mają zbyt mało prób. Trzeba przed spektaklem mieć 30-40, my przed Shopką mamy zaledwie kilka.

Będzie Pan swoją rolę jak większość polityków czytać z kartki?
Mam nadzieję , że uda mi się nauczyć tekstu, ale nie będę obiecywać. Czasami bowiem wystarczy moment i człowiekowi tekst się myli. W takich chwilach politycy rozumieją, że aktorstwo to ciężki kawał chleba. Ja zawsze powtarzam, że granie to ból, cierpienie, ciągłe niezadowolenie z siebie.

No to do roboty, Panie Pośle. Obsadzamy. Kogo by Pan zatrudnił do roli śpiewaka?
No to Staś Bisztyga, jak już mówiłem, bo ma próby z żoną i córką. Katarzyna Piekarska też nienajgorzej śpiewa. Czysty głos ma też Beata Kempa, chociaż nie przepadam za nią jako politykiem. Ale nie fałszuje w nutach - może w jakimś chórku parafialnym śpiewała? Dobrym niskim dźwiękiem próbuje się załapać Eugeniusz Kłopotek. Wychodzi mu to nawet. I Jerzemu Wenderlichowi też. Nie mam wątpliwości, Tadeusz Cymański z kolędą sobie poradzi, bo kiedyś śpiewaliśmy razem.

Taniec?
Król parkietu w Krakowie jest jeden. Świetnie tańczy Ireneusz Raś. Chodził do zespołu "Krakowiacy". Dobrze się porusza. No i jest piłkarzem, ma odpowiednie przygotowanie chłopak do tego, by ładnie tańczyć.

I już?
Wszyscy są fajni i mili, ale taniec to sztuka dla młodych.

W jakiej roli widziałby Pan prezydenta Jacka Majchrowskiego?
Lubię go na scenie. Bo nie boi się śmiać z siebie, ma poczucie humoru i niezwykłe ciepełko misia. Zagrałby każdego misia. I młodego i starego. Do drużyny misiów zapisałbym też Andrzeja Zolla i Janusza Sepioła. To są moi ulubieni wykonawcy w Shopce.


Bez kogo Pan nie wyobraża sobie swojej sztuki?

Bez Ryszarda Kalisza. Idealny Falstaff. Jowialny, ciepły, przypieprza mocno, krytykuje, ale zawsze merytorycznie, mądrze. Wszyscy go lubią, mimo że potrafi być złośliwy. Dobry aktor to też Jan Rokita, który grał w teatrze V LO. Jak trzeba to i zaśpiewa. Przydałby mi się na pewno.

Ma Pan coś dla zgrabnej brunetki - Joanny Senyszyn?
Najlepsza jej rola to diablica. Mogłaby być dobra w "Igraszkach z diabłem", ale coś trzeba zrobić z jej możliwościami głosowymi. Nie nazwę tego ułomnością, bo przecież często wykorzystujemy wady aktora w spektaklu, wychodzi super.

Jak Pan myśli, prezydent i premier zgodziliby się na występ w Reality Shopka Szoł?
Opinia publiczna nie jest do tego przygotowana. Sprawują najwyższy urząd pracy, nie mogą być wyśmiewani. Chociaż Donalda Tuska chętnie bym zobaczył w czapeczce z Machu Picchu. Byłoby zabawnie. Chyba nie powininem tego mówić, prawda?

Jak wypadną tegoroczni debiutanci z nowego ugrupowania Polska Jest Najważniejsza?
Mam obawy. Jacyś oni niezdecydowani. Joanna Kluzik-Rostkowska miła, sympatyczna. Może jakaś myszka? Paweł Poncyliusz to wypisz wymaluj Wacław z "Zemsty". Co tu dużo mówić - rola średnia, aktorzy raczej o niej nie marzą. Elżbieta Jakubiak? Boże, nie mam pojęcia. Może zakonnica. Chociaż nie. Nie wiem.

Ale dla siebie Pan na pewno coś schował?
Ja? Macho! Jak nie patrzę się w lustro, czuję się jakbym miał 20 lat i nie jestem politykiem. W pociągu jak widzę młodą kobietę z walizką, zrywam się, by jej pomóc. Dźwigam i nie myślę wcale o swoim kręgosłupie. Ja prawdziwy macho jak John Wayne.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska