Mechanizm nałogu jest taki sam dla ludzi jak i dzikich zwierząt. Niedźwiedzie będą żebrać, a na końcowym etapie rabować samochody i plecaki turystów. Tak jak tragicznej pamięci, tatrzańska niedźwiedzica Magda z przychówkiem. Tragicznej, bo niebezpieczna dla turystów trafiła do wrocławskiego zoo, gdzie szybko zakończyła żywot.
Co tam misie. Kiedyś pod Czerwonymi Wierchami spotkałem sójkę i parę kruków czekających na poczęstunek. Żal było patrzeć, gdy nieufne z natury ptaki zerkają łakomym wzrokiem na kanapkę. Są też owce narkomanki. Spotkałem jedną w Tatrach. Łasiła się do ludzi, namolnie patrzyła w oczy. Obwąchiwała i oblizywała dłonie. Wpychała pysk do kieszeni i plecaków. Na widok herbatnika merdała ogonem. Kromka chleba znikała w paszczy w mgnieniu oka. Jak, nieprzymierzając, zwyczajny pies. Skutecznie, gdyż zachwyceni ludziska częstowali biedne zwierzątko czym popadło. Chipsy, nadziewane batoniki i inne pachnące łakocie. Ktoś rozgadał się za miseczką, by nalać soku. Żal było patrzeć, co spożywcza chemia zrobiła z poczciwego zjadacza trawy. W końcu nadszedł baca i wszystko wróciło o normy. Turyści powędrowali w góry, owca wróciła niechętnie na łąkę.
