- W trzech ostatnich meczach wybiegał Pan w podstawowym składzie. Wydaje się, że trener Radosław Mroczkowski Panu zaufał.
- O takie rzeczy trzeba jego pytać. Na każdym treningu i meczu daję z siebie sto procent, a reszta to już decyzja szkoleniowca. Na pewno bardzo się jednak cieszę. Z każdym występem moja pewność siebie wzrasta. Zresztą, tak jest z każdym piłkarzem.
- Jeszcze do niedawna był Pan tylko jednym z młodzieżowców. Teraz życie, ze względu na występy w pierwszej lidze, uległo jakiejś zmianie?
- Szczerze? Nic się nie zmieniło, nadal jestem Filipem Piszczkiem (śmiech). Na zapleczu ekstraklasy występuję już od jakiegoś czasu, chcę się rozwijać, myślę głównie o piłce.
- Z początku sezonu nie grał Pan praktycznie jednak wcale. Pojawiało się zwątpienie?
- Gdy piłkarz nie zalicza kolejnych spotkań, ma różne myśli, jednak to zupełnie normalna sytuacja. Nie rozpamiętuję tego, co było, koncentruję się na teraźniejszości i niedalekiej przyszłości. Moim zdaniem tylko w taki sposób można normalnie skoncentrować się na tym, co się robi.
- W tym roku, w czterech spotkaniach, uzbieraliście dziesięć punktów.
- Wszyscy idziemy w jednym kierunku. Chcemy utrzymać klub w pierwszej lidze, to dla nas najważniejsza kwestia. Na boisku dużo sobie wzajemnie pomagamy, nie odpuszczamy, a przede wszystkim sporo biegamy. Dzięki temu odbieramy dużo piłek, nie pozwalając rywalom wejść w nasze pole karne. Wiemy też jednak, że mamy jeszcze sporo do poprawy. Musimy zatem ciężko trenować, by nie popełniać głupich błędów.
- W Wielką Sobotę wybiegł Pan w pierwszym składzie na potyczkę z Zawiszą Bydgoszcz. Rozgromiliście 4:0 drużynę, która jeszcze w ubiegłym sezonie grała w ekstraklasie. Jak wrażenia?
- Wspaniałe! Bardzo cieszyliśmy się z tych trzech punktów, bo wiedzieliśmy, że Zawisza jest mocnym zespołem. Tamta potyczka to już jednak historia. Teraz koncentrujemy się wyłącznie na Płocku (w sobotę Sandecja gra z tamtejszą Wisłą - przyp.). Chcemy przywieźć kolejne punkty.
- Kibice proszą o autograf, rozpoznają już Pana na ulicy?
- Czasami ktoś podejdzie, zapyta, co słychać w klubie. To miłe.
- Nadal czeka Pan na swoje premierowe trafienie w lidze.
- Czekam, ale tylko na kolejne zwycięstwa Sandecji. Nie myślę o swoich statystykach. Ważne, żebym co mecz zszedł z boiska i powiedział sobie, że zrobiłem wszystko, co mogłem, co było w moich siłach. Tylko i aż tyle.
- W maju skończy Pan 21 lat. Jakie ma Pan plany na najbliższe lata?**
- Nie mam żadnych. Czas pokaże, jak to wszystko się ułoży, co będę robił za kilka lat. Najważniejsze, żeby zdrowie dopisywało, a wówczas będzie dobrze.