Tegoroczna gra na razie idealnie układa się pod ekipę Golden State Warriors. W niedzielną noc praktycznie cały mecz mieli komfort psychiczny w postaci kilku punktowej przewagi. Do przerwy prowadzili ośmioma oczkami, a w końcowym rezultacie Stephen Curry i spółka uciekli Kawalerzystom na 33 punkty. Pogrom.
Brylował Draymond Green, który zdobył 28 punktów, 18 zdobył Curry i 17 Klay Thompson. Dwa pierwsze spotkania finałów NBA pokazały, że Green stawia w cień nawet samego MVP sezonu zasadniczego.
Ekipa Cleveland Cavaliers nie wygląda na zespół, który zaraz nawiąże z Golden wyrównaną rywalizację. Grają wolno i chaotycznie, nie mają pomysłu jak zatrzymać rozpędzonego Draymonda Greena. Co prawda LeBron James rzucił 19 punktów, dołożył do tego dziewięć asyst i osiem zbiórek, ale fatalna postawa w drugiej kwarcie sprawiła, że Golden zaczęło uciekać drużynie Cavs.
Pod znakiem zapytania stoi występ w następnych spotkaniach Kevina Love'a. Podkoszowy Cavaliers został uderzony łokciem przez Harrisona Barnesa, długo nie podnosił się z parkietu. Po badaniach, lekarze stwierdzili u niego wstrząśnienie mózgu. Następne dwa mecze odbędą się w Cleveland. Pierwsze z nich w nocy z środy na czwartek.
Golden State Warriors - Cleveland Cavaliers 110:77 (19:21, 33:23, 30:18, 28:15)