- W ostatnim meczu sezonu Garbarnia pokonała u siebie Unię Tarnów 2:1, ale zwycięstwo i awans nie przyszło jej łatwo.
- Było o nie bardzo trudno, bo drużyny, które ostatnio przyjeżdżały do nas, były podwójnie zmobilizowane. Przyzwyczailiśmy się już jednak do tego, że walczą jak o życie. Nie wnikamy, czym było to spowodowane. Rywalizowaliśmy z mocnymi przeciwnikami. Nikt się przed nami nie położył, nie oddał punktów za darmo. W każdym meczu graliśmy na 120 procent. W spotkaniu z Unią byliśmy skoncentrowani na wyniku, ponieważ mieliśmy w głowach sytuację z ubiegłego roku z barażu z Wartą, gdy straciliśmy gola w końcówce meczu z problematycznego karnego (Garbarnia przegrała w Poznaniu 0:1 - przyp.). Teraz mogło być podobnie, bo taka jest piłka nożna.
- Na szczęście tym razem nie tylko zachowaliście czyste konto, ale i zdobyliście dwa gole.
- Kluczem do awansu było właśnie strzelenie bramki. Unia nam nie zagroziła. Mieliśmy sporo sytuacji, oddaliśmy bardzo dużo strzałów. Piłka długo nie chciała wpaść do bramki, ale w końcu się udało. Statystycznie rozegraliśmy jeden z lepszych meczów w tej rundzie. Chwała obrońcom, którzy wykonali świetną pracę. A my, w przodzie, zrobiliśmy to, co mieliśmy zrobić. Strzeliliśmy ważną bramkę i potem poszło.
- To był mecz z gatunku tych, które będzie się długo pamiętać.
- Fajnie, że Unia się nie położyła, że było to widowisko dla kibiców. Dobrze, że przyszło ich więcej, bo to dla nich gramy. Była to świetna promocja piłki nożnej na Garbarni. Jakościowo był to dobry mecz, stojący na wysokim poziomie.
- Marzy się wam, żeby na stadionie Garbarni częściej była taka frekwencja jak w meczu z Unią?- Myślę, że zrobiliśmy krok ku temu. Teraz będą przyjeżdżać do nas bardziej renomowane firmy. Widzimy, jak dużo się zmieniło na naszych obiektach w ciągu ostatniego roku. Mieliśmy trudny sezon. Przebieraliśmy się w barakach. Teraz pięknie to wygląda. A to dopiero jest początek zmian. I to także będzie przyciągać kibiców. Garbarnia się odbudowuje. To efekt pracy zarządu klubu na czele z prezesem. My to widzimy, doceniamy.
- Na sukces zapracowali wszyscy.
- Tak. Marcin Cabaj wykonał świetną pracę w bramce. Dobrze spisywali się inni moi koledzy. Nie strzelaliśmy dużo bramek, nie odnosiliśmy efektownych zwycięstw, po 5:0, 6:0 czy 7:0, ale ważne, że punktowaliśmy przez cały sezon. Mieliśmy jeden cel: zwycięstwo w każdym meczu, strzelenie przynajmniej jednej bramki więcej niż nasz rywal.
- Jaki to był dla Pana sezon?
- Myślę, że udany. Nie mam dużo goli na koncie (8 - przyp.), ale sporo asyst. Nie ważne jednak, kto strzela bramki. Ważne, że awansowaliśmy. Dwa lata temu skończyliśmy sezon w środku tabeli (na 7. miejscu - przyp.), przed rokiem przegraliśmy baraże, ale teraz osiągnęliśmy swój cel. Kontrakt mam podpisany do końca czerwca. Co będzie dalej, nie wiem. Na razie chcę wypocząć. Zrobiliśmy swoje, teraz wszystko zależy od klubu.