Chodzi o sprawę Józefa Piniora i jego asystenta. 45-letni Tomasz G. usłyszał właśnie zarzuty wręczenia obu mężczyznom łapówek - to tajemniczy biznesmen, którego - mimo listu gończego - policji przez 6 lat nie udało się doprowadzić do więzienia, by odsiedział wyrok za fałszerstwa i wyłudzenie kredytu w gdyńskim banku.
- Tomasz G. został przesłuchany i zostały mu przedstawione zarzuty wręczenia dwóm osobom korzyści majątkowych - ucina prok. Piotr Baczyński, naczelnik Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji w Poznaniu, który odmawia odpowiedzi na pytanie o to, czy mężczyzna przyznał się do winy, i jakiejkolwiek dodatkowej informacji o nim. Śledczy nie ukrywają jednak, że wspomnianymi „dwoma osobami” są Józef Pinior i jego asystent Jarosław Wardęga (obaj wyrazili zgodę na publikację nazwisk) oraz, że wobec G. nie składali wniosku o tymczasowe aresztowanie. Nie było takiej potrzeby, bowiem od 2009 roku do dziś 45-latek był poszukiwany przez policję listem gończym.
Czytaj też: Gdyński ślad w sprawie senatora Józefa Piniora
Wówczas „odwieszony” został wyrok, jaki mężczyzna usłyszał w Sądzie Rejonowym w Gdyni za oszustwo bankowe na kwotę niemal 197 tys. zł, podrobienie dokumentu i dwóch aktów notarialnych oraz wyłudzenie 4 paszportów (z których jeden wykorzystał do założenia konta w banku). Początkowo orzeczony w zawieszeniu wyrok 2 lat pozbawienia wolności zmienił się w bezwzględne więzienie, kiedy biznesmen nie naprawił szkody w kwocie 177,6 tys. zł i nie zgłosił się do kuratora. Nie pomógł policyjny list gończy, choć G. bynajmniej nie zapadł się pod ziemię.
- To zaskakujące, że był poszukiwany, bo Tomasz G. spotykał się z nami w miejscach publicznych. Byliśmy wspólnie także w komendzie straży [pożarnej - dop. red.] w Warszawie - mówi Jarosław Wardęga. Zapewnia przy tym, że ani on, ani Józef Pinior nie brali łapówek. Pomagali znajomym, a ci czasami pożyczali im pieniądze. Również były senator PO nie przyznaje się do winy, konsekwentnie odmawia komentowania szczegółów sprawy i zapowiada, że bronić się będzie w sądzie.
Wzmiankowana komenda straży pożarnej była jednym z miejsc, gdzie biznesmen przy wsparciu Józefa Piniora miał próbować przyspieszyć procedury związane z otwarciem galerii handlowej w Jeleniej Górze. Według ustaleń śledczych, właśnie to wsparcie zostało opłacone łapówką w kwocie 40 tys. zł (z łącznych 46 tys. zł, o których przyjęcie podejrzewany jest były senator).
Sąd, który ostatecznie odmówił tymczasowego aresztowania Józefa Piniora, w ustnym uzasadnieniu tej decyzji odnosił się między innymi do nagranych przez Centralne Biuro Antykorupcyjne rozmów Jarosława Wardęgi z Tomaszem G. Z uzasadnienia wynikało ponadto, że „potwierdzenie otrzymywania przez Piniora określonych kwot będących przedmiotem zarzutów” stanowiły transakcje wymienionej z nazwy spółki zajmującej się doradztwem w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej i zarządzania. Jak ustaliliśmy, G. był jednym ze wspólników tej spółki na długo przed gdyńskim wyrokiem i to w jej imieniu prawdopodobnie działał w kontekście budowy jeleniogórskiego centrum handlowego w ubiegłym roku.
Głównymi dowodami na rzekomą korupcję senatora i jego asystenta są nagrania podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych z okresu od kwietnia 2015 do lutego 2016 r. Na taśmach zgromadzonych w ramach akcji o kryptonimie „Soda 2” zapewne wielokrotnie pojawia się poszukiwany przez policję Tomasz G., którego telefon mógł również być na podsłuchu, jednak informacje na ten temat pozostają tajne i zarejestrowane rozmowy ujawnione zostaną dopiero przed sądem.
Wideo: TVN24/ x-news