Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głowacki: Muszę dać Wiśle odpowiedni poziom sportowy

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Arkadiusz Głowacki po dwóch latach wraca z Turcji do Wisły Kraków. Piłkarz obiecuje, że w nowym sezonie powalczy razem z kolegami o odzyskanie tytułu mistrza Polski.

- Można już Panu mówić, jako o nowym - starym piłkarzu Wisły Kraków?
- Tak oficjalnie to jeszcze nie, ale skoro zarówno prezes Jacek Bednarz jak i trener Michał Probierz wypowiedzieli się na mój temat, to nie będę przecież udawał, że nic się nie dzieje w sprawie mojego powrotu do Krakowa. Tak, wszystko wskazuje na to, że znów będę piłkarzem Wisły. Szczegóły mojego kontraktu zostały już zresztą uzgodnione. W tej chwili sytuacja wygląda tak, że pozostało mi już tylko przejść badania lekarskie. Jak to zrobię, podpiszemy kontrakt.

- Jak długa będzie ta nowa umowa z "Białą Gwiazdą"?
- Kontrakt podpiszę na dwa najbliższe sezony.

- Kiedy on dobiegnie końca, będzie miał Pan 35 lat. To będzie pański ostatni kontrakt w karierze czy będzie chciał Pan pograć dłużej?
- W tej chwili tak do tego podchodzę. To byłoby dla mnie bardzo miłe zakończyć karierę w klubie, któremu tyle zawdzięczam i z którym tyle przeżyłem, a mam nadzieję, że przez dwa najbliższe lata jeszcze przeżyję. Zobaczymy jednak, jak będę się prezentował po tych dwóch sezonach. Jeśli zdrowie będzie dopisywało, a ja utrzymam odpowiedni poziom sportowy, to kto wie. Może jeszcze zmienię zdanie i pogram jednak dłużej niż tylko dwa lata. W tej chwili nie ma co jednak tak daleko wybiegać w przyszłość.

- Jak Pan postrzega obecną Wisłę?

- Przyznam, że trochę dziwnie się czuję. To dla mnie ciekawe doświadczenie, bo wracam niby do tego samego klubu, w którym spędziłem dziesięć lat, ale jednak już nieco innego. To znaczy pracownicy są ci sami, wielu ludzi nadal tutaj pracuje, ale zespół mocno się zmienił przez te dwa lata od mojego odejścia.

- Zmieniły się też wyniki. Jak Pan widzi Wisłę w środku tabeli, to co Pan myśli?
- Na pewno nie jest to miejsce, które w Krakowie wywołuje radość. Dlaczego tak się stało nie mnie jednak oceniać, skoro mnie tutaj nie było. Mam tylko nadzieję, że to bardzo szybko się zmieni i nowy sezon będzie już całkiem inny, znacznie lepszy.

- Porozmawiajmy o tych dwóch latach, które spędził Pan w Trabzonsporze. Jak Pan ocenia ten okres w swojej karierze?

- Na pewno nie żałuję, że zdecydowałem się na ten transfer. Dwa lata temu byłem po dziesięciu latach gry w Wiśle, z którą w kraju osiągnąłem praktycznie wszystko. Potrzebowałem odmiany, nowych wyzwań. I dzisiaj mogę powiedzieć, że Trabzonspor to mi dał. Poznałem nową ligę, zebrałem ciekawe doświadczenia. Na pewno nie powiem, że to był dla mnie stracony czas. Teraz wolałem już jednak wrócić do kraju. Uznałem, że te dwa lata spędzone w Turcji wystarczą.

- W Turcji spełnił Pan marzenie, którego w Wiśle nie udało się zrealizować. Zagrał Pan w Lidze Mistrzów?
- No tak, cieszę się, że mogłem wystąpić w tych rozgrywkach. To rzeczywiście było duże przeżycie i jednocześnie spełnienie marzeń. Każdy piłkarz chce przecież grać w Lidze Mistrzów. To zresztą kolejny argument za tym, że warto było pograć przez te dwa sezony w Turcji.

- Wierzy Pan jeszcze w to, że w Lidze Mistrzów może Pan zagrać również z Wisłą? Żeby tak się stało musielibyście odzyskać mistrzostwo Polski już w najbliższym sezonie, żeby przed kolejnym znów stanąć do eliminacji.

- Skoro mam tutaj grać przez co najmniej dwa najbliższe sezony, to kolejne podejście do Ligi Mistrzów jest jak najbardziej prawdopodobne. Wiem, że trochę się w Wiśle zmieniło, ale jedno pozostaje stałe - nie wyobrażam sobie, żebyśmy w przyszłym sezonie nie walczyli o mistrzostwo Polski. Oczywiście przebudowa drużyny pewnie trochę potrwa, ale nie sądzę żeby właściciel czy kibice przyjęli do wiadomości, że nie będziemy bić się o mistrzostwo. Zdaję sobie sprawę z tego, że odzyskanie tytułu na pewno nie będzie łatwe, ale mam nadzieję, że to zrobimy.

- Przychodzi Pan do Wisły w roli nauczyciela, od którego nauki mają pobierać młodzi wychowankowie, Michał Czekaj i Alan Uryga, grający na pańskiej pozycji?

- Przede wszystkim muszę wyjaśnić jedną rzecz. Wisła Kraków nie jest jakimś klubem emerytów, w którym spokojnie można sobie jeszcze pokopać piłkę na zakończenie kariery za wcześniejsze zasługi. Decydując się na powrót do Krakowa, mam pełną świadomość, że muszę temu zespołowi dać przede wszystkim odpowiedni poziom sportowy. Pracowałem wiele lat na swoje nazwisko i nie dopuszczam do siebie myśli, że za pół roku ktoś zarzuci mi, że przyszedłem tutaj odcinać kupony. Chcę grać na wysokim poziomie, a jeśli z mojego doświadczenia będą mogli skorzystać przy okazji młodsi koledzy, to będę z tego dodatkowo bardzo zadowolony. Ja na pewno jestem gotowy im pomóc.

- W szatni też np. Radosław Sobolewski będzie miał większe wsparcie w budowaniu atmosfery?

- To mogę obiecać. Pomogę nie tylko Radkowi, ale całej drużynie, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że często sukces rodzi się właśnie w szatni. Trzeba w niej dbać o odpowiednią atmosferę i postaram się do tego przyczynić. Pamiętajmy jednak, że na to pracuje nie tylko dwóch, trzech starszych zawodników, ale wszyscy. Cała drużyna.

- Przed odejściem z Wisły był Pan jej długoletnim kapitanem. Później opaskę przejął Radosław Sobolewski. To kto teraz będzie wyprowadzał drużynę na boisko?

- Wisła ma świetnego kapitana i nie widzę najmniejszych powodów, żeby coś zmieniać w tym względzie. Radek Sobolewski może spać spokojnie, bo nie będę mu siłą wyrywał kapitańskiej opaski (śmiech).

- Z powrotu do Wisły pewnie jest Pan zadowolony, za to do kadry na mistrzostwa Europy trener Franciszek Smuda Pana nie wziął. Ma Pan o to żal do selekcjonera?
- Oczywiście chciałem zagrać w tych mistrzostwach Europy, więc na pewno żałuję, że nie znalazłem się w gronie wybrańców trenera Smudy. Żalu do niego jednak mieć nie mogę, bo skoro odpowiada za drużynę, to ma pełne prawo dobierać sobie takich zawodników, jakich chce. Muszę z pokorą przyjąć te decyzje i mocno zaciskać kciuki za chłopaków, żeby na tych mistrzostwach odnieśli jak największy sukces.

- A jak Pan przyjął argumentację trenera, że nie bierze Głowackiego na mistrzostwa, bo w Pana przypadku jest duże ryzyko kontuzji? Nie sądzi Pan, że trochę to dziwne tłumaczenie, skoro w kadrze są jednocześnie piłkarze, którzy przez ostatni rok spędzili w gabinetach lekarskich znacznie więcej czasu niż Pan.

- I co ja mogę odpowiedzieć na takie pytanie? Może tylko tyle, że rzeczywiście trochę mnie ta argumentacja zdziwiła i że lepiej bym się czuł, gdyby trener powiedział po prostu, że są lepsi ode mnie, albo że nie mieszczę się w jego koncepcji.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Zmieniliśmy wygląd strony gazetakrakowska.pl. Przeczytaj więcej i wyraź swoją opinię!

Miss Małopolski 2012! Zobacz zdjęcia ślicznych kandydatek i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska