Józef Piegza, radny miejski i przewodniczący jury konkursowego tłumaczy, że dawniej, jeszcze za poprzedniego ustroju politycznego, o traktor było trudno i mieli go jedynie pojedynczy gospodarze. Pozostali też musieli sobie jakoś radzić, a że w mieście działała fabryka narzędzi, było to swego rodzaju zaplecze techniczne. W połączeniu z wiedzą, lub choćby smykałką do mechaniki, dało to taki efekt, że esioki spotyka się tu częściej niż w innych gminach.
Esiok inaczej nazywa się SAM, bo budowany jest od początku do końca samodzielnie. Części bierze się z innych z innych pojazdów, np. żuka, poloneza, gaza (najczęściej ze złomowiska), a rama i nadwozie to już wynik własnej pracy i inwencji twórcy esioka. Stąd tak trudno znaleźć dwa identyczne.
Miejscowi konstruktorzy i właściciele esioków chwalą je za wszechstronne zastosowanie, ekonomiczność i bezpieczeństwo. Jak mówią, na pochyłym terenie esiok nie wywróci się tak szybko jak zwykły ciągnik. - No i to poczucie, że zbudowało się go samodzielnie - mówią Kazimierz Starzec i Ryszard Piegza z Biertowic. W tegorocznym konkursie zdobyli odpowiednio drugie i trzecie miejsce.
Pierwsze przypadło natomiast Arturowi Jarzębiakowi z Myślenic. Jury doceniło zwłaszcza różnorodne zastosowanie jego esioka. - Można nim odśnieżać, ładować, kosić, orać - wymieniał pan Artur, który jest współwłaścicielem pojazdu. - O to właśnie chodzi, aby esiok był jak najmniejszy, a miał jak najwięcej funkcji.
Wyróżnienia otrzymali: Jakub Gaweł z Jawornika, Tomasz Widlarz z Biertowic i Tomasz Jakubiec z Harbutowic.
Źródło: Dziennik Polski