FLESZ - Ruszyły szczepienia przeciw COVID-19
Z zarzutów wynika, że Jan G. w sierpniu 2006 r. brał udział w napadzie na Bogumiła C. właściciela kantoru z Nowego Targu, ale gdy sprawcy go obrabowali, okazało się, że nie miał przy sobie pieniędzy, a jedynie dokumenty i broń.
W październiku 2006 r. oskarżony ze wspólnikami pozbawił wolności innego właściciela kantoru - Wojciecha B. - i zabrał waluty o wartości 190 tys. zł. Jan G. odpowiadał również za porwanie przedsiębiorcy z Krakowa i wymuszenie od niego 400 tys. zł okupu.
Ponadto w 2011 r. brał udział w uprowadzeniu 16-letniej wówczas Wioletty G., za którą rodzice zapłacili porywaczom 333 tys. euro (1, 3 mln zł) okupu. Jan G. wziął z tej kwoty 80 tys. euro, czyli w przeliczeniu na polską walutę 313 tys. zł.
Do porwania doszło w biały dzień w środku miasta na oczach 10-12 osób. Dziewczyna stała na przystanku tramwajowym przy Zakopiańskiej. Wystukiwała cyfry, by wysłać wiadomość do kolegi, gdy z piskiem opon zatrzymał się obok niej czarny mercedes. Dwóch mężczyzn wyskoczyło z auta.
- Wsiadaj! I to bez gadania - krzyknęli i nie czekali na jej reakcję. Siłą wciągnęli zaskoczoną Wiolettę do wnętrza pojazdu. Wyrywała się, szarpała i zaczęła kopać w fotel kierowcy. Gruby, mocny typ, który siedział obok mocno ścisnął jej rękę i powiedział zdanie, które zmroziło jej krew w żyłach.
- Jeżeli się nie uspokoisz, to potnę ci twarz, a potem jeszcze porwiemy twojego chłopaka. Ma chyba na imię Andrzej i mieszka niedaleko Rynku Głównego... - wyszeptał. Strach sparaliżował 16-latkę. Nie protestowała, gdy zarzucono jej koc na głowę. Po chwili poczuła, że ktoś zakłada jej kajdanki na ręce. Zaczęła cicho płakać, zrozumiała, że jest uprowadzona.
Wymiana sms-ów i okup
Jechali może godzinę, nie była w stanie się zorientować, w którym kierunku. Słyszała tylko, że mężczyźni rozmawiają przez telefon. Często używali słowa: Góral. Zorientowała się, że tak mówią o swoim szefie. Ojciec dziewczyny następnego dnia otrzymał sms-a od porywaczy i omal się nie załamał. Treść wiadomości na temat Wioletty była krótka: „Ona nie je, nie pije, leży w kanale”. I dopisek z żądaniem zapłacenia okupu. Mężczyzna odpisał: „Chciałbym już dzisiaj załatwić sprawę. Chciałbym porozmawiać z córką. Ja jestem gotowy”.
Porywacze wyznaczyli lasek pod Krakowem, gdzie gotówka miała być złożona. Dopiero wtedy uwolnią Wiolettę. Jej ojciec się zgodził, policja miała kontrolować przekazanie okupu, ale nie wolno jej było wkraczać do akcji. Po uwolnieniu dziewczyny policjanci poszli tropem pieniędzy z okupu. Ustalili, że przestępcy wymienili część euro w kantorach na Słowacji, w Czechach i w Polsce. Sprawdzili, kim były te osoby, które dokonały „wyprania pieniędzy” i po nitce do kłębka dotarli do porywaczy.
Niektórzy przyznali się do winy i zostali skazani. Jarosław P. usłyszał wyrok czterech lat pozbawienia wolności, Dariusz P. ośmiu i pół roku więzienia, Ireneusz N. trzech i pół roku, a Adam S. pięciu i pół roku pozbawienia wolności.
Po aresztowaniu wspólników
Jan G. przed wpadką uciekł do Chicago w USA, potem pod zmienionym nazwiskiem przedostał się do Brazylii. Wpadł w 2014 r. w jednej z faweli w Rio de Janeiro za handel narkotykami i bronią. Pozostało mu tylko czekać na ekstradycję do Polski. Po czterech latach stało się to faktem.
W 2019 r. rozpoczął się proces Jana G. przed krakowskim sądem, teraz się zakończył i prokurator wnioskował dla oskarżonego 15 lat pozbawienia wolności. Sąd orzekł niższą karę - 12 lat odsiadki. Orzeczenie nie jest prawomocne.
- Kraków sprzed niemal stu lat na kolorowych zdjęciach!
- Kolejny słynny sklep wycofuje się z Polski! Jest ich coraz więcej [GALERIA]
- Nowy sklep internetowy Magdy Gessler. Ceny zwalają z nóg. Flaczki za 50 złotych!
- Tropiki zaledwie dwie godziny drogi od Krakowa! [ZDJĘCIA]
- Mieszkania w Krakowie dla milionerów. Tak można mieszkać!
- Andrzej Duda jednym telefonem załatwił otwarcie stoków
