Branża turystyczna na Podhalu i Sądecczyźnie jest zgodna - tegoroczna zima była wyjątkowo dobra. Właściciele prywatnych kwater, pensjonatów, hoteli czy wyciągów narciarskich szacują, że na południu Małopolski wypoczywało 15-20 procent więcej turystów niż przed rokiem. A to oznacza, że do góralskich kieszeni napłynęło więcej pieniędzy.
Armatki sypnęły śniegiem, a narciarze złotówkami
- Sezon narciarski jeszcze u nas trwa, ale już można powiedzieć, że był bardzo dobry - mówi Jan Walkosz Jambor ze stacji Polana Szymoszkowa w Zakopanem. - Przede wszystkim dopisała pogoda. Mrozy na początku zimy pozwoliły wyprodukować znaczną ilość śniegu. Dzięki temu nie musieliśmy się martwić o pokrywę śnieżną, gdy nadeszła odwilż.
Zyski, jak twierdzi, wzrosły około 10 proc. w porównaniu z zeszłorocznymi. - Te pieniądze wydamy na dokończenie modernizacji systemu naśnieżania - dodaje.
Z sezonu zadowolona jest także Katarzyna Strama z Centrum Szkoleń Narciarskich „Nosal” w Zakopanem. - Instruktorzy mieli naprawdę sporo pracy, szczególnie w czasie ferii - zauważa Katarzyna Strama.
Tomasz Paturej, prezes Kotelnicy Białczańskiej w Białce Tatrzańskiej, największego ośrodka narciarskiego na Podhalu, nie ma wątpliwości, że jego wyciągi przewiozły rekordową liczbę narciarzy.
- Za wcześniej na konkretne dane, bo sezon u nas cały czas trwa - nadmienia.
Pełne pensjonaty i kasa z opłatą klimatyczną
Zadowolenia nie kryją również kwaterodawcy.
- Miałam gości od świąt Bożego Narodzenia do początku marca. Jak mi się uzbierał tydzień, kiedy pokoje stały puste, to wszystko - cieszy się Maria Gawlak, mieszkanka Zakopanego. Za zarobione pieniądze chce na wiosnę wyremontować dach swojego domu.
Różne inwestycje poprawiające komfort wypoczynku planują inni kwaterodawcy.
- Gości było bardzo dużo i to zarówno w hotelach czy pensjonatach, jak i w najtańszych kwaterach - przyznaje Dariusz Galica, prowadzący internetową bazę wynajmu kwater na Podhalu. Dodaje, że górale wciąż liczą na przyjazdy narciarzy-turystów.
- Pod Giewontem sezon nie skończył się w lutym. W marcu mamy ruch weekendowy - zauważa.
Większy ruch turystyczny przełożył się na wyższe zyski zakopiańskiego samorządu. Z tytułu samej opłaty miejscowej w styczniu do miejskiej kasy wpłynęło 342 759 złotych w Zakopanem.
- Tymczasem rok temu było to 260 452 zł - wylicza Stanisława Chowaniec, naczelnik Wydziału Podatkowego w Urzędzie Miasta w Zakopanem.
Oblężona była nie tylko Jaworzyna Krynicka
Sporo pieniędzy z turystycznego boomu w górach uszczknęła także Krynica-Zdrój. Daniel Lisak, kierujący Krynicką Organizacją Turystyczną, ocenia, że od 10 lat nie było sezonu zimowego równie dobrego jak ten dobiegający końca.
- Sześć stacji narciarskich (Jaworzyna, Henryk, Słotwiny Arena i Słotwit Tabaszewski oraz Tylicz Ski i Master Ski) wykorzystywało maksymalną przepustowość, a to ponad 30 tysięcy narciarzy na godzinę. Największe oblężenie przeżywała Jaworzyna Krynicka - podaje Lisak.
Dobry sezon mieli także właściciele hoteli i pensjonatów w Krynicy.