Ryszarda Guzika, wójta gminy Gorlice, w przepytywaniu o plany na emeryturę złapaliśmy, gdy jechał w teren. W końcu do zaprzysiężenia nowych władz jest za gminę odpowiedzialny i to on podejmuje wszelkie decyzje, więc trzyma rękę na pulsie gminnych inwestycji. To samo było z Janem Morańdą, wójtem Ropy. Telefon odebrał, ale dosłownie na sekundę: idę na spotkanie, porozmawiamy później. - A potem? Po wyborach? Potem emerytura - mówią ze śmiechem.
Wyniki wyborów samorządowych 2018 w województwie małopolskim NA ŻYWO. Gdzie będzie II tura? [WYNIKI WYBORÓW 2018]
Wyniki wyborów samorządowych 2018. Wyniki wyborów w Krakowie i Małopolsce [Wyniki exit poll]
Gdy pytamy, jak sobie wyobrażają, takie nagłe hamowanie - w końcu ile można spać albo delektować się poranną kawą - twierdzą, że na oddech od pracy dają sobie co najwyżej kilka dni. Każdy z nich planów ma moc. Przede wszystkim związanych z rodziną i własnym podwórkiem. Guzik zamierza bowiem nadrobić zaległości i poodwiedzać dawno niewidzianych bliskich. Wójt Morańda podobnie: koło domu zawsze jest coś do roboty. I nie chodzi tylko o skoszenie trawy czy posadzenie kwiatów, ale bardziej konkretne działania.
- Żebym tylko na wszystko znalazł czas - martwi się, ale tak pozytywnie.
Wójt Guzik, poza rodziną, zamierza postawić nad rekreację. - Mam ścieżkę rowerową z Szymbarku do Gorlic - mówi. - Będę ją codziennie monitorował - zapowiada z uśmiechem.
Dowcipnie dopowiada, że w razie uchybień - na przykład zarastania - będzie interweniował w gminie.
Zaangażowanie w samorząd? Tak, ale na pół gwizdka.
Mówią, że nie mają poczucia: teraz gmina to już nie mój kłopot, niech się inni martwią. Mieszkają w nich, więc siłą rzeczy, kłopoty wsi czy gminy, to w pewnym sensie też ich troski.
- Najbardziej będzie mi żal tego kontaktu z ludźmi - mówi z powagą Jan Morańda. - Zawsze lubiłem być blisko nich - dodaje.
Osobiste bibeloty z biurka i do domu, do roboty...
Dymitr Rydzanicz w pierwszej kolejności zamierza oddać się czytaniu książek. Mówi, że za czas pracy w samorządzie nagromadził ich całkiem pokaźną liczbę, ale nigdy nie miał czasu, żeby poświęcić go na ich czytanie.
- W końcu, zamiast chwalić się wielkością biblioteki, trzeba poznać jej zawartość - przekonuje.
Biurek żaden z nich jeszcze nie sprząta, a do zabrania mają co najwyżej kilka drobnych przedmiotów.
- Byłem jednym z tych, którzy tworzyli gminę Ropa - mówi z nutką sentymentu Jan Morańda.
Mało kto dzisiaj pamięta, że starania zaczęły się jeszcze w latach osiemdziesiątych, a pierwsze pisma w tej sprawie kierowali do Wojciecha Jaruzelskiego. Guzik gminy tworzyć nie musiał, ale sentyment po latach pracy, na pewno go będzie miał. - Nic to - mówi z mocą. - Raz podjętej decyzji się nie zmienia - dodaje.
Pozostali mówią podobnie: odchodzą z własnej woli, nikt ich nie wyrzucał, nie zmuszał.
- Czas na nowy rozdział w życiu - mówią.
KONIECZNIE SPRAWDŹ: