Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlice. Tylko czujność rodziny uratowała ją przed stratą ogromnych pieniędzy

Halina Gajda
Halina Gajda
Pani Stanisława chciała zadzwonić do córki, by opowiedzieć o rzekomym nieszczęściu.
Pani Stanisława chciała zadzwonić do córki, by opowiedzieć o rzekomym nieszczęściu. Lech Klimek
Do pani Stanisławy zadzwonił fałszywy policjant, przekonując ją, że jej syn miał poważny wypadek. Mniej szczęścia miała 88-latka, która wypłaciła oszustom wszystkie oszczędności - 10 tysięcy zł.

Telefon zadzwonił w czwartek koło południa. - Męski głos powiedział, że syn miał wypadek, że są poszkodowani i żeby załagodzić sprawę potrzeba 45 tysięcy złotych - opowiada Stanisława, gorliczanka.

Kobieta bardzo się przejęła, ani przez chwilę nie przyszło jej do głowy, że ktoś w tak haniebny sposób może chcieć ją oszukać.

Gdyby nie telefon do rodziny...

Zmartwiona i jednocześnie mocno zdenerwowana zaczęła dzwonić po rodzinie - przecież nie można syna zostawić bez pomocy. Męża wysłała do banku, a sama zadzwoniła do córki. Traf chciał, że tej nie było w domu. Słuchawkę podniósł wnuk.

- Zapłakana babcia w pierwszym zdaniu poprosiła o dyskrecję - opowiada pan Łukasz. - Byłem zaskoczony, co się mogło wydarzyć, bo taka prośba padła z jej ust pierwszy raz w życiu. Po chwili opowiedziała mi w pośpiechu, że pilnie potrzebuje 45 tys. zł. Zapytałem, na co jej taka kwota. Opowiedziała mi, że jej syn miał wypadek, w którym poszkodowane zostały cztery osoby - dodaje.

Pieniądze miały zapewnić, że wyjdzie na wolność. - W pierwszej chwili sam byłem trochę zdezorientowany. Zacząłem analizować, gdzie wujek może być, gdzie ewentualnie mógł wyjechać - opowiada dalej.

Po chwili dotarło do niego, w czym rzecz - ktoś próbował wyłudzić pieniądze od starszej kobiety metodą „na wnuczka”.

Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic

- Poprosiłem ją, żeby nie odbierała więcej telefonów, a ja zaraz do niej przyjadę - mówi dalej. Okazało się, że kobieta była w takim szoku, że wszelkie zapewnienia, iż z synem jest wszystko w porządku, że nie miał żadnego wypadku, w ogóle do niej nie docierały. Nie mogła uwierzyć, że ktoś próbował ją oszukać. - Uspokoiła się dopiero, gdy wujek przyszedł do niej i sam zapewnił, że absolutnie nic się nie stało - kończy. Rodzina sprawę zgłosiła na policję.

Syn, który rzekomo miał wypadek, był w pracy

Okazuje się, że tego dnia nie byli pierwszymi. - Tę samą historię o rzekomym wypadku syna opowiedzieli 88-latce - mówi Grzegorz Szczepanek, oficer prasowy KP PSP w Gorlicach. - Powiedziała niestety, że nie ma takiej sumy, może jedynie przekazać owym „poszkodowanym” dziesięć tysięcy - mówi dalej.

Dzwoniący, który wcześniej przedstawił się jako policjant, przystał na zaoferowaną kwotę. Dalej wszystko potoczyło się wedle doskonale znanego scenariusza: na miejsce przybył rzekomy kurier po pieniądze dla rannych. Kobieta oczywiście przekazała wszystkie oszczędności. Nieco później zadzwoniła do syna. Chciała zapytać, czy wszystko jest już w porządku. - Wtedy wyszło na jaw, że dała się oszukać - mówi Szczepanek. - Syn nie miał żadnego wypadku, przez cały czas nie ruszał się z pracy - dodaje.

W Nowym Sączu fałszywi hydraulicy

Fantazja i chciwość oszustów nie znają granic. Kilka dni temu w Nowym Sączu grasowała szajka, która podawała się za przedstawicieli wodociągów. Weszli do jednego z mieszkań na osiedlu Barskim. Powiedzieli właścicielce mieszkania, że muszą wejść do środka, by sprawdzić działanie pionów kanalizacyjnych. - Kobieta wpuściła mężczyzn do mieszkania, po czym z jednym weszła do łazienki, gdzie miały zostać sprawdzone rzekome piony, a drugiego straciła z oczu - opisuje z kolei Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka nowosądeckiej policji.

Gdy pierwszy podtrzymywał rozmowę, drugi plądrował jej mieszkanie. Wizyta trwała około 15 minut, a właścicielka straciła cenną biżuterię. Potem, ci sami mężczyźni weszli do jednego z mieszkań na osiedlu Kochanowskiego. Mężczyźni powiedzieli właścicielce, by pozakręcała wszystkie kurki i dała im 50 zł.

- Gdy kobieta wyciągnęła banknot z szafki, mężczyźni zobaczyli, w którym miejscu przechowuje pieniądze. Po ich wyjściu właścicielka lokum zauważyła, że szafka, z której wyjęła pieniądze, jest otwarta i zniknęły jej oszczędności - opisuje.

Gazeta Gorlicka

Posiedzenie Rady Miejskiej na rynku w Gorlicach

Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska