W roku 1986 na gruntach byłej Stadniny Koni w Siarach powstało osiedle domków jednorodzinnych. Sad jabłoniowy o powierzchni około 3 ha podzielono na 34 działki budowlane i notarialnie przekazano prywatnym inwestorom. Przez lata mieszkańcy tego kameralnego osiedla sami zrobili wiele.
- To było jeszcze w latach osiemdziesiątych - wspomina pani Celina. - Elektryfikacja, gazyfikacja, telefonizacja, kanalizacja sanitarna, wodociągowa, a nawet wiata i zatoka autobusowa to dzieło naszych rąk, choć oczywiście z dofinansowaniem ówczesnych władz wojewódzkich i miejskich - dodaje.
W pewnym momencie okazało się, że do wykonania pozostawała jeszcze droga biegnąca środkiem osiedla i tak zwane sięgacze do budynków w „drugim rzędzie”. To przekraczało już możliwości finansowe i logistyczne mieszkańców osiedla. Był rok 1991. Ówczesny burmistrz nie odmówił im pomocy, jednak kwota, jaką przeznaczył na budowę drogi, wystarczyła tylko na położenie krawężników.
Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
- Wtedy budowę wyceniono na 1,5 miliarda ówczesnych złotych - mówi pani Celina. - Wiedzieliśmy więc, że raczej potrwa to kilka lat, ale nikt nie przepuszczał, że aż ćwierć wieku - dodaje.
Z czasem gruntowa droga ograniczona krawężnikami uległa degradacji. Mieszkańcy znów zakasali rękawy. Zorganizowali sprzęt i materiał na podbudowę drogi, wyszli z łopatami i kilofami. W ten sposób zrobili całość robót ziemnych, wykonali odwodnienie i studzienki kanalizacyjne w drodze.
- Miasto wylało asfalt, ale tylko jedną warstwę, taką, która niestety niszczeje i choć rokrocznie jest naprawiana, to z czasem będzie konieczny spory jej remont - podkreśla.
O drugiej warstwie zapomniano na wiele lat. - Co roku uzupełniamy tam ubytki technologią na mokro - mówi Wojciech Drzymała, szef MZUK w Gorlicach. - To oczywiście są działania doraźne i wydaje się, że konieczne jest tam uzupełnienie warstwy asfaltu. Teraz niestety ta ulica powoli się degraduje. To jednak nie ja decyduję o tego rodzaju wydatkach - dodaje.
Mieszkańcy wielokrotnie zwracali się o pomoc do swojego radnego, Michała Diducha. Nic się jednak nie zmieniło.
- O doraźne remonty ulicy Długosza zabiegałem rokrocznie od 2010 roku - twierdzi radny. - Stan techniczny ulic Łokietka, Węgierskiej czy Kochanowskiego był dużo gorszy, dlatego o ich gruntowną modernizację starałem się w pierwszej kolejności - dodaje.
Zgadza się on jednak z mieszkańcami ul. Długosza, że zwłaszcza w ostatnich latach nawierzchnia uległa znaczącej degradacji. - W najbliższym czasie złożę wniosek do burmistrza o objęcie remontem tej ulicy, mam tu na myśli nową nakładkę asfaltową - dodaje.
ZOBACZ KONIECZNIE: