Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlickie historie. pan Piotr o szmaragdach i ametystach wiedział wszystko, choć nie był złotnikiem - opowieść nie tylko o sprzęcie tv

Tomasz Pruchnicki
fot. wikimedia.org/By CLI - Praca własna
W poniedziałek 21 lipca 1969 roku o godzinie 17 rozpoczyna się emisja programu telewizyjnego w nielicznych jeszcze odbiornikach w Gorlicach. Przed telewizorem o nazwie Fregata siedzi kilku dziewięciolatków. Od rana zapowiadano, że będzie krótka transmisja lądowania człowieka na Księżycu. Po przedstawieniu przez spikerkę ramowego programu dnia zaczęło się wprowadzenie przez lektora do tematu lotu na srebrny glob. Po kilku minutach na ekranie czarno-białego odbiornika zaczęły pojawiać się jakieś dziwne białe fale, z głośnika zaczęły dochodzić trzaski, następnie pojawił się mały biały dym i kineskop zrobił się czarny…

To znowu telewizor zepsuł się i to w takim momencie! Wezwani natychmiast na pomoc rodzice rozłożyli bezradnie ręce. Trzeba zadzwonić po pana Władysława, stwierdzono - radiotechnika z Zakładu Usług Radiowych i Telewizyjnych (ZURiT). Zadzwonić można było od pani Basi, która posiadała telefon w domu przy sąsiedniej ulicy Krzywej 8.

Z doświadczenia wiadomo było, że pan Władysław najwcześniej przyjdzie po godzinie dziewiętnastej.

Pan Władysław rzeczywiście przyszedł przed „Dziennikiem Telewizyjnym” i od razu zdjął tylną obudowę, a oczom domowników ukazało się wnętrze wypełnione lampami, opornikami, jakimś transformatorem, długa rura od lampy kineskopowej i wiele elementów, których przeznaczenia nie potrafiono odgadnąć.

Serwisant wyjął z torby lutownicę, jakieś oporniki i dwie lampy. Odłączył odbiornik od sieci i przewodu antenowego, którego drugi koniec przymocowany był do dipola aluminiowej anteny na kominie dachu. Jednemu z domowników kazał spoglądać na ekran i mówić, co widzi. Naprawa trwała około dwudziestu minut i jaka radość pojawiała się na twarzach telewidzów, gdy na ekranie pojawił się upragniony obraz.

Historia gorlickiego ZURiT-u i jego pracowników jest bardzo ciekawa i mało znana. Od 1952 roku rozpoczęto w Polsce przesyłać sygnał telewizyjny najpierw w ograniczonym zakresie, aby z czasem rozszerzyć na cały kraj.

Pierwsze odbiorniki produkcji krajowej pod nazwą „Wisła” pojawiły się w 1955 roku. Potem w 1957 roku - „Belwedery”, a w roku 1967 - „Szmaragdy”, „Turkusy” i „Ametysty” w dwóch rozmiarach -z przekątną ekranu czternaście lub siedemnaście cali. Od 1969 roku rozpoczęto dużą produkcję rodzimej „Fregaty”.

Założycielem i pierwszym kierownikiem punktu napraw odbiorników radiowych i nielicznych odbiorników telewizyjnych był pan Piotr. Pierwszy punkt napraw Zakład Usług Radiowych od 1955 do 1957 roku mieścił się przy ulicy 1 Maja (obecnie 3 Maja) przed obecnym blokiem z księgarnią. Spółdzielcze punkty napraw były jeszcze dwa: przy ulicy Piekarskiej oraz przy ulicy Narutowicza). Jednak ZURiT miał monopol na części zamienne oraz sprzedaż nowych odbiorników.

12 grudnia 1960 roku pan Piotr zorganizował profesjonalny punkt usługowy w budynku przy ulicy Piekarskiej 6. Klienci z radioodbiornikami przychodzili w to miejsce do 1964 roku, lub pracownicy punktu chodzili na tak zwane „naprawy domowe”.

Sklep z telewizorami tylko produkcji krajowej „Neptun” znajdował się na podcieniach przy ulicy 3 go Maja (tam, gdzie dzisiaj sprzedaje się lody). Sprzedawał je pan Motyka. Kiedy likwidowano w budynku Rynek 8 poczekalnię PKS-u, który przeniósł się do nowej siedziby na Górnym Osiedlu, pozostawione pomieszczenia przydzielono dla punktu napraw.

Pan Piotr wówczas był jedynym pracownikiem, który miał praktykę zdobytą w Warszawie przy naprawie odbiorników telewizyjnych. Był poszukiwanym fachowcem i cennym nabytkiem tego zakładu. Ale nauka o przesyle obrazu telewizyjnego nie stała w miejscu i ciągłe dokształcanie się pracownika na wyjazdowych kursach i praktykach musiało być pogodzone z pracą w zakładzie.

Po około roku zakład otrzymał inne lokum w nowo wybudowanym budynku wielorodzinnym przy ulicy Obrońców Stalingradu (dzisiejsza ulica Legionów 3). Parter od strony ulicy zajmował sklep wewnątrz, którego było wejście do punktu napraw.

Po wejściu przez metalowe, przeszklone drzwi z kratą, ukazywała się z lewej strony duża szafa, odwrócona plecami do klientów, zasłaniająca resztę pomieszczenia, biurko z panią przyjmującą sprzęt (do wypełnienia było zawsze mnóstwo kwitów) i drzwi do „sanktuarium elektroniki”.

Tylko wybrańcy losu mogli zaglądać do tego miejsca i podziwiać „wnętrzności” tajemniczych skrzynek z głosem i obrazem poustawiane na stanowiskach, na których przed odbiornikiem znajdowały się lustra, aby nie trzeba było za każdym razem odwracać odbiornika ekranem do serwisanta.

W tamtych czasach odbiorniki lampowe z dużym kineskopem były dla ich posiadaczy niczym drzwi do „innego świata”. O tranzystorach mówiono, jak o zjawie i czymś tak drogim, „że chyba nie będzie powszechny”…

W roku 1960 dociera do Gorlic sygnał ze stacji telewizyjnej Lwów, lecz niestety nie mamy jeszcze przemienników tego zakresu częstotliwości. Kiedy rywalizację o umiejscowienie studia telewizyjnego i anteny nadawczej wygrywają Katowice, w Szymbarku na tak zwanych „Wólkach” powstaje wybudowany przez Fabrykę Maszyn stalowy maszt z pomieszczeniem na aparaturę, a przemiennik i inne urządzenia dla Gorlic dostarcza stacja telewizyjna.

Ze studia radiowęzła na Dworzysku codziennie o godzinie 17, a w niedzielę przed południem zdalnie uruchamiany był przekaźnik przez specjalnie przeszkolonego pracownika.

Rok 1967 przynosi postęp techniczny i sygnał dla Gorlic emitowany był z Krosna. Wówczas program telewizyjny oprócz stałej pory Dziennika Telewizyjnego, miał też stałe bloki tematyczne. I tak około godziny dwudziestej: w poniedziałek Teatr Telewizji, we wtorek dramaty obyczajowe, w czwartek Teatr Sensacji „Kobra”, w piątek komedie i dramaty psychologiczne, w soboty filmy przygodowe (na przykład serial „Bonanza”, „Święty” z Rogerem Moorem, od 1968 roku „Stawka większa niż życie”, itp.) a w niedziele komedie, filmy muzyczne i popołudniami dla koneserów „W Starym Kinie” i „Piórkiem i węglem”.

Z początkiem lat siedemdziesiątych ZSRR produkował na skalę przemysłową odbiorniki telewizji kolorowej, które niebawem weszły do standardów przekazu obrazu w „rodzinie krajów demokracji ludowej”.

Nasz gorlicki „najważniejszy spec od telewizorów” został wysłany na praktykę do tych zakładów mieszczących się w Moskwie. Przechodził wszystkie działy montażu, poznając tajemną wiedzę o budowie i zastosowaniu tranzystorów, tyrystorów i pierwszych układów scalonych, nie mówiąc o taśmowej produkcji płytek z elektrolitycznym zatapianiem układów elektronicznych.

Praktyka była intensywna, ale bardzo potrzebna. Wiedza (i schematy elektroniczne) były warte wielu wyrzeczeń i rezygnacji z przyjemności w centrum aktualnej „wschodniej cywilizacji”. Tymczasem za oceanem powstawały nowe rozwiązania, technologie i następował wielki skok w kierunku miniaturyzacji elektroniki, co zaowocuje potem po obu stronach południka zero przenośnymi radioodbiornikami, magnetofonami, prostymi kalkulatorami i… komputeryzacją.

W połowie lat 70. Polska otrzymała licencję na montaż odbiorników „Rubin” na podzespołach radzieckich, uzupełniając sprzedaż importem oryginalnych odbiorników. Elektronika dalej była wiedzą tajemną a technicy- serwisanci byli niczym „druidzi” strzegący schematów elektronicznych i wiedzący, co dolega odbiornikowi.

Kiedy w 1972 roku uruchomiono transmisje telewizyjne w kolorze, to w drukowanych programach telewizyjnych pojawiał się zapis (kolor). W połowie lat 80. przeniesiono ZURiT na ulicę Słoneczną i mieścił się na parterze pawilonów handlowych (od strony ulicy Krakowskiej). Po zmianie ustroju od początku lat 90. nastąpiło otwarcie na zachodnie technologie. Przechodzimy na system przesyłania sygnału „pal” i już nie trzeba było odbiorników kupionych za „żelazną kurtyną” przestrajać.

Dzisiaj pan Piotr ma 83 lata i z pamięci potrafi cytować fragmenty schematów elektronicznych różnych odbiorników i opowiada, jak poznawał tajniki zawiłych rozwiązań o odkodowaniu i przekazywaniu obrazu. Nie ma już ZURiT-u i nie ma już „druidów” od telewizorów. Wszystko stało się skomercjalizowane, a elektronika pochłonęła nas całkowicie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska