Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorlickie napitki z PRL-u

Halina Gajda
Halina Gajda
fot.halina gajda
Kto dzisiaj jeszcze pamięta lemoniadę i oranżadę rodem z rozlewni przy ul. Mickiewicza, piwo marcowe i wodę sodową ze szklanych butelek, które wymieniało się w sklepie żelaznym przy Piekarskiej.

Saturator to był mój pierwszy w życiu biznes - opowiada z rozrzewnieniem Mirosław Berdysz, gorliczanin. - Miałem wówczas dwadzieścia lat i wydawało mi się, że wodą sodową z sokiem podbiję świąt, taki byłem z siebie dumny - śmieje się.
Ów saturator najczęściej można było spotkać na ul. 3 Maja, tuż obok wielkiej tablicy ogłoszeń. Zatrzymywali się przy nim spragnieni w upalne dni dorośli i dzieci, które zafascynowane wpatrywały się, jak woda, która nie wiadomo skąd wypływa, tryska do szklanek. Fanty, coli ani red-bula nikt wówczas nie znał.

[b]Orange i polo-cocta z rozlewni przy Mickiewicza
Dawna rozlewnia przy spółdzielni Jedność nie była duża, ale latem pracowała pełną parą. Plastikowe opakowania to była abstrakcja z amerykańskich filmów. - Prawdziwa butelka, to była szklana butelka - opowiada Leszek Bajorek, niegdysiejszy prezes wspomnianej spółdzielni. - Napełnianie, to była cała procedura początkowo tylko w niewielkim stopniu automatyzowana - dodaje.

Z zakładu przy ulicy Mickiewicza, gdzie mieściła się Rozlewnia Wód Gazowanych PSS Społem, wyjeżdżała oranżada, napój orange, polo-cocta, czyli polska namiastka pepsi i napój jabłkowo-miętowy - wspomina. Z rozlewni wyjeżdżało także piwo. - Trafiało do nas w 200-litrowych kontenerach. Pochodziło z browarów w Grybowie i Okocimiu. Składowaliśmy je w chłodnej piwnicy, a stamtąd całym systemem było rozlewane do butelek. Marka - jasne pełne i marcowe pełne. Smaku, żadną miarą nie da się porównać do współczesnych piw - opisuje.

Do produkcji napojów, w rozlewni używało się wody z ujęcia spółdzielni. - Smak dawały koncentraty, które przygotowywane były przez centralę w Warszawie, podług ich receptury. U nas, w Gorlicach były tylko proporcjonalnie rozcieńczane z wodą - tłumaczy Leszek Bajorek. - Ile byśmy nie wyprodukowali, tyle gorlicki rynek natychmiast wchłaniał - wzdycha na wspomnienie.

Saturator ze sprzedawcą w białym fartuszku
O ile oranżadę można było pić w domowym zaciszu, to woda sodowa najlepiej smakowała na ulicy. Przepisy sanitarne wcale nie były mniej restrykcyjne niż teraz. Katarzyna Rudolphi kontrolowała niegdyś takie punkty. - Sprzedawca wody sodowej musiał mieć zapas czystych szklanek, biały fartuszek, zaświadczenie skąd bierze wodę i umowę z kimś, kto pozwalał mu na korzystanie z toalety - wspomina. - Choć płukanie szklanek w „pryskaczu” zamontowanym w saturatorze trudno raczej współcześnie nazwać myciem, to nie pamiętam przypadku, by ktoś zatruł się albo pochorował z tego powodu - dodaje ze śmiechem.

Mirosław Berdysz wodę do swojego saturatora brał z miejskiej studni. Miał dwa soki - malinowy i wiśniowy. - Oczywiście była jeszcze opcja czystej wody sodowej - dodaje. Raz ustawiał się na deptaku, innym razem przy dworcu autobusowym. - Przełomem niczym rewolucja był początek lat 80, gdy pojawiły się jednorazowe, plastikowe kubki - przypomina. - Wreszcie szklanki odeszły do lamusa - uśmiecha się.

Sodówka w spożywczaku na miejskim deptaku
Wodę sodową można było sobie kupić także do domu. W szklanych syfonach, które po opróżnieniu wymieniało się w sklepie. Miały rączkę, coś jak dźwigienkę, która pompowała zawartość do szklanki. - Z pustymi chodziliśmy do sklepu żelaznego przy Piekarskiej albo, jak się to kiedyś mówiło, w dużej spółdzielni, czyli we wciąż istniejącym sklepie Jedności przy ulicy 3 Maja - opowiada Ewa Klimek, gorliczanka. - Pamiętam, że do wyboru były „czyste” butelki, ale i takie, które w szkło miały wtopioną jakby siateczkę - opisuje.

Butelki - syfony miały litr pojemności. - W środku była szklana rurka, przez którą gaz wypychał wodę - tłumaczy.
Konsumenci z bardziej wyszukanym smakiem albo potrzebami zdrowotnymi sięgali po Słony Zdrój wyprodukowany przez Zakład Zdrojowo-Kąpielowy w Wysowej. Etykieta instruowała bowiem, że najlepiej działa przy rozedmie płuc, dusznicy oskrzelowej i nieżycie żołądka.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska