Maciek igieł się nie boi. Te używane podczas donacji do najcieńszych może nie należą, ale jemu to nie przeszkadza. Można powiedzieć, że weszły mu w krew, bo zarzeka się, że nawet nie czuje, gdy pielęgniarki mu się wkłuwają.
- Od początku tak miałem – opowiada. - A przecież przygodę z krwiodawstwem zacząłem zaraz po osiemnastce. Podobnie zrobiło sporo znajomych. Z tą różnicą, że przy pierwszym razie, wielu z nich na widok tejże igły, miało lekki pot na czole. Mnie zaś, bardziej od strachu, absorbowało, jak to będzie wszystko wyglądało – opowiada z lekkim przekąsem.
Wrodzona skromność, ale i rzetelność każe mu jeszcze dodać, że przyzwyczajenie do kłucia oczywiście robi swoje, ale nie bez znaczenia jest profesjonalizm wszystkich pań pielęgniarek, które pracują w stacji.
- One po prostu robią to tak szybko i sprawnie, że nie ma szans poczuć żadnego bólu – podkreśla.
Blada twarz w czasie donacji, nie oznacza, że na fotelu siedzi mięczak
Zapewnia, że podczas żadnej z ponad pięćdziesięciu donacji, nie zdarzyło mu się nawet zblednąć. Z drugiej strony, krwiodawców, którym trafia się gorszy dzień, nie traktuje bynajmniej, jak mięczaków. Po prostu organizm różnie reaguje. Nie na wszystko ma się wpływ.
- Wiadomo, potrzeba trochę czasu, żeby w worku znalazło się te 450 mililitrów. Jednego dnia idę „na setkę”. Innego już tak szybko nie jest – dodaje.
Na jedną z pierwszych wizyt w powiatowej stacji Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Gorlicach zabrał młodszego brata. Jest bowiem przekonany o słuszności twierdzenia o nasiąkaniu skorupki. I nie dorabia to tego żadnej wzniosłej ideologii. Raczej kwituje krótko: niech młody wie, że tak trzeba. Bez wielkich haseł. Dosyć oczywiste jest, że figuruje również w bazie dawców szpiku. I czeka na telefon, że gdzieś tam jego genetycznemu bliźniakowi źle się dzieje. Jest pewny, że stanie za nim murem. To samo wpaja młodszemu bratu. Oczywiście, nie tłumaczy za specjalnie.
- Bo tak trzeba – ucina znów i zaczyna się śmiać.
Społecznik na wielu płaszczyznach
Medal i list z gratulacjami od odebrał kilka tygodni temu. Jest dumny, ale bez przesady. Oburza się, gdy ktoś go pyta, o przywileje, które się z tym ewentualnie wiążą.
- Nie ma żadnych. Co zresztą wynika z ustawy – podkreśla.
Maciek na co dzień ima się różnych prac. Psiarze znają go z dorocznych wystaw kynologicznych w Gorlicach, społecznicy z przygotowań do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tegorocznym sztabie też działa.
- Będzie fajnie – zapewnia. - Przyjdźcie do hali OSiR na 31. finał – zachęca.
- Garść zapomnianych widoków z Gorlic: Krzaklewski na Rynku, Kwaśniewski przed GCK
- Od 15 stycznia rusza Rowerowa Radocyna. Do wyboru będzie kilkanaście tras
- Lipinki. Kuchnia na dwieście obiadów dla uczniów i przedszkolaków
- Nie będzie odbudowy karczmy w Uściu Gorlickim, ale gmina znalazła inne rozwiązanie
