Jak ustalili wstępnie oświęcimscy policjanci, mężczyzna był na spacerze z psem i 19-letnią córką. Nie potrafił podać argumentów „wycieczki” po zamarzniętym stawie daleko od brzegu. Po załamaniu się lodu to właśnie córka wezwała służby ratunkowe.
- Zgłoszenie otrzymaliśmy o godz. 11.14 – wyjawia dyżurny oświęcimskiej PSP. - W sytuacjach zagrożenia życia liczy się czas, więc wezwaliśmy także na pomoc jednostkę wadowickich strażaków, którzy mieli bliżej do miejsca wypadku. Mężczyznę udało się uratować.
Mocno wychłodzonego odwieziono do oświęcimskiego szpitala.
- Pamiętajmy, że silne mrozy już za nami i nadciąga odwilż, więc lód staje się kruchy. Robienie sobie „wycieczek” po nim jest kuszeniem losu. Kiedyś służby ratunkowe mogą nie zdążyć przejechać na czas – tymi słowami Małgorzata Jurecka, rzecznik prasowy oświęcimskiej KPP, stara się przemówić do wyobraźni tych, którzy chcieliby w przyszłości stąpać po cienkim lodzie.
