Napastnik nie ukrywa, że wcześniej popierał Partię Regionów i bliższe mu były barwy niebieskie niż pomarańczowe. Teraz jednak wyjaśnia:
- My na Ukrainie chcemy żyć w spokoju, przeszkadza nam w tym "trzecia strona". W Doniecku i we wschodniej Ukrainie większość obywateli popierała prezydenta Janukowycza, ale zmieniło się to, gdy doszło do wydarzeń na Majdanie i gdy uciekł z naszego kraju, i to do Rosji. Dziś na granicy z Federacją Rosyjską stoją czołgi, a mój dom położony jest niedaleko tego miejsca. Moja żona boi się wychodzić z domu na zajęcia na uczelni, a dziecko chodzi do szkoły tylko dlatego, że położona jest ona bardzo blisko miejsca zamieszkania.
Roman Vakhula w Wiśle Krakbet gra od prawie trzech lat. Wyrobił sobie markę solidnego zawodnika, a gdy kontuzji doznał Krzysztof Kusia, przejął opaskę kapitana mistrzów Polski.
- Jestem w lepszej sytuacji od Siergieja, ponieważ żona i dzieci przebywają ze mną w Krakowie. Doskonale go jednak rozumiem, bo we Lwowie zostali moi rodzice i znajomi. Obecnie jest tam o wiele spokojniej niż we wschodniej części kraju, ale i tak cały czas się martwię - mówi Vakhula.
Rozmawiając z kapitanem wiślaków widzę, że się denerwuje. - Wie pan, na Majdanie zginął mój przyjaciel. Poszedł tam manifestować, chciał żyć w wolnym kraju. Inni moi koledzy zostali ranni, kolejni zostali wcieleni do wojska i skierowani do obrony granic Ukrainy.
Zszokowany zaistniałą sytuacją jest piłkarz trzecioligowego Hutnika Nowa Huta Andrij Piszczewskij. - Zawsze byłem za tym, aby Ukraina weszła do Unii Europejskiej. Nie jest ona idealna, ale na pewno lepsza niż Rosja. Mieszkam od dwóch lat w Polsce i widzę, że można żyć inaczej, lepiej - mówi pochodzący z okolic Lwowa zawodnik.
Piszczewskij mieszka w Krakowie z narzeczoną. Radzi sobie dzięki pomocy władz Hutnika - dostał pracę i może kontynuować piłkarską karierę, którą zaczynał w Karpatach Lwów. - Jestem za to wdzięczny działaczom Hutnika, zwłaszcza prezesowi, w którego firmie pracuję. Teraz moje życie toczy się intensywniej, pracuję, trenuję i śledzę to, co się dzieje w ojczyźnie. Pomagam też jak tylko mogę swojej rodzinie, przesyłam pieniądze - mówi Piszczewskij.
Zadorożnyj potwierdza jego słowa: - Moja teściowa pracuje, ale z wypłatami jest krucho, pracownicy dostają tylko zaliczki, to jak wegetacja. Oczywiście pomagam swojej rodzinie.
Cała trójka Ukraińców podkreśla, że w trudnych chwilach mogą liczyć na pomoc Polaków. - Nie sądziłem, że tak będzie - nie ukrywa Zadorożnyj. - Chłopaki się starają, dopytują, czasem więcej rozmawiamy o polityce niż o futsalu i sporcie w ogóle - mówi Vakhula. - Dzięki grze w Polsce poznałem, że można inaczej żyć. Lepiej. Krakowianie bardzo mi pomogli, wspierają mnie, bo widzą, że to przeżywam. Nigdy tego nie zapomnę - dodaje Piszczewskij.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+