Gruszka to złoty medalista mistrzostw Europy, a do tego został wybrany najlepszym zawodnikiem. Z całej kadry siatkarzy, którzy wygrali dla nas złoto, tylko on pochodzi z Małopolski. - Ma najtwardszy charakter ze wszystkich chłopaków w reprezentacji - zapewnia Stanisław Gruszka, ojciec najsłynniejszego obecnie kęczanina.
Kęty od niedzieli, gdy skończył się ostatni, decydujący o mistrzostwie Polaków set, czekają na Piotra. Mieszkańcy liczą godziny do jego przyjazdu i oczywiście szykują w mieście wielką fetę. - To chłopak stąd. Pamiętam nawet jak ten dryblas był bardzo malutki, zwyciężał też dla nas. Od niedzieli wypiliśmy hektolitry wódki za jego zdrowie - mówi Józef Wieroński, emeryt i sąsiad Gruszków.
Cieszą się też koledzy Piotra z bloku, gdzie się wychowywał. W Kętach Piotr chodził do Szkoły Podstawowej nr 2. - Fajny był gość, spokojny, ale towarzyski, dziewczyny na niego leciały - mówi jeden z nich mocno schrypniętym głosem. - Nie tylko od dopingu, całe Kęty powariowały przez naszego Piotrka - dodaje.
Pani Halina z kiosku, który stoi tuż obok bloku, gdzie Gruszka się wychowywał, opowiada, że nasz siatkarz często do niej zagląda, gdy przyjeżdża do rodziców.
- Czasem jakąś gazetę kupi albo papierosy dla rodziców. Śmiesznie to wygląda, gdy dwumetrowy chłop schyla się do mojego okienka. Pozdrówcie go ode mnie! - prosi kioskarka.
Stanisław Gruszka, ojciec Piotra, otwiera nam drzwi w dresie, wrócił właśnie z grzybobrania.
- Po ostatnich emocjach musiałem mieć trochę spokoju, a grzyby są w nagrodę dla syna. Syn lubi marynaty - mówi dumny ojciec.
Pan Stanisław wraz z całą rodziną oglądał sukces syna przed telewizorem. Gdy Polacy wygrali mistrzostwa, krzykom i łzom radości nie było końca. Kilka godzin później razem ze starszym synem, Maćkiem, gorąco uściskali Piotrka już na lotnisku w Warszawie.
- To była taka niespodzianka. Teraz czekamy na niego w domu, w Kętach - mówi pan Stanisław.
- Jestem dumna z syna, tym bardziej że wiem, ile go to kosztowało. Największy sukces odniósł przecież dopiero po trzydziestce - mówi pani Teresa, łamiącym się głosem.
Gdy Piotr Gruszka był młodszy, bardzo przeżywał porażki.
- Zamykał się wtedy w sobie, ale pocieszałam go i mówiłam, żeby się nie poddawał - opowiada pani Teresa.
Od chwili gdy Piotr został najlepszym siatkarzem w Europie, życie państwa Gruszków właściwie się nie zmieniło. Poza jednym, że do drzwi niewielkiego mieszkania na parterze co chwilę ktoś puka.
- Przychodzą sąsiedzi, znajomi nasi i synów, często nawet zupełnie obcy ludzie i oczywiście dziennikarze - mówi pan Stanisław i wymienia listę gości z ostatnich dwóch dni.
Z Częstochowy, gdzie teraz mieszka Piotr, ma lada dzień przyjechać do swoich Kęt, gdzie zaczynał sportową karierę w miejscowym klubie TS Hejnał. Potem, by dojść do tego do czego doszedł, wiele razy się przeprowadzał.