- Jestem niewinna, czego dowiodę przed Sądem Najwyższym – powiedziała we Włocławku Hanna Zdanowska. Nie chce zwracać się do prezydenta RP o akt łaski. - Ja nie zamierzam o to aplikować, choć wiem, że jest taka inicjatywa mieszkańców. Nie czuję się winna, czego chcę dowieść przed Sądem Najwyższym. Na razie funkcjonuję normalnie, sprawuję swój urząd. Podobnie, jak najlepsi prawnicy, uważam że mam do tego pełne prawo – dodała Zdanowska.
Jak powiedział w Onecie radny Bartosz Domaszewicz, rzecznik sztabu wyborczego Zdanowskiej, ułaskawienie nie jest pani prezydent do niczego potrzebne. - W obecnym stanie prawnym nie ma potrzeby, by taki akt uzyskać, bo pani prezydent Zdanowska może bez żadnych przeszkód sprawować funkcję. Tak stanowi kodeks wyborczy, który w tym przypadku jest obowiązujący. A jeśli chodzi o inicjatywę łodzian, by wniosek o ułaskawienie skierować do prezydenta, to powiem jedno: Andrzej Duda w takiej sytuacji raczej nie miałby wyjścia - podkreśla Domaszewicz i dodaje: - Musiałby panią prezydent ułaskawić. Bo gdyby taki wniosek, kierowany przez mieszkańców, którzy masowo poparli w wyborach panią prezydent trafił do kancelarii głowy państwa, to odmowa ułaskawienia lub zwlekanie z tym mogłoby zostać bardzo źle odebrane. Tym bardziej, że to ten sam prezydent ułaskawił swojego partyjnego kolegę Mariusza Kamińskiego, i to jeszcze przed wydaniem w jego sprawie prawomocnego wyroku.
Przypomnijmy, przed wyborami Hanna Zdanowska została prawomocnie skazana na grzywnę - za rzekome poświadczenie nieprawdy w dokumentach kredytowych.
Źródło: Onet