Józefina Młynarska startowała na ostatniej zmianie. 20-letnia krakowianka, która w rywalizacji indywidualnej zajęła 20. lokatę, tuż za metą padła na ziemię, łapiąc oddech przez dłuższą chwilę.
- Zaczynałam od przepłynięcia 300 metrów – opowiadała nam, gdy już doszła do siebie. - Wydaje, że miałam bardzo dobrą sytuację, ponieważ Maciek (Bruździak) przybiegł do strefy zmian chwilę przed całą grupą. A że pływanie jest moją najsłabszą stroną, to dobrze się stało, że udało mi się złapać do tej grupy i dopłynąć w niej. Potem jechałyśmy 5 kilometrów na rowerze. A ponieważ warunki były trudne, zachowywałyśmy ostrożność na zakrętach. Gdy jechała Magda (Sudak) na drugiej zmianie, to wywróciły się dwie dziewczyny. Trzeba więc było być bardzo skoncentrowanym i uważać, by ukończyć zawody, bo przecież nie chodziło tylko o mój wynik, ale i o całą drużynę. Na końcu było 1500 metrów biegiem. I tu już poszłam na maksa.
Młynarska przyznaje, że zespołowego celu w postaci „zakręcenia się wokół dziesiątego miejsca” nie udało się zrealizować.
- Cóż, dałam z siebie, ile mogłam. Było blisko, ale na końcówce trochę brakło – przyznała. Jej czas wyniósł 18.38 min, Magda Sudak uzyskała 18.08. Rozpoczynał Michał Oliwa (15.59), pomiędzy dziewczynami walczył w deszczu Maciej Bruździak (16.23).
- Jeśli chodzi o dzisiejsze warunki pogodowe, to uważam, że były dla nas sprzyjające. Wiadomo, że dla wszystkich jednakowe, ale ci, co startują w triathlonie, wiedzą o czym mówię – po prostu Polacy nieźle sobie radzą właśnie wtedy, gdy warunki są niestandardowe i i ciężkie – zauważa Bruździak, chłopak, który postawił na triathlon przed pięcioma laty i nie żałuje. - To jedna z najlepszych decyzji mojego życia. Kiedy byłem pływakiem, to mój trening ograniczał się do patrzenia w ścianę. A teraz dużo też jeżdżę rowerem, biegam, poznaję świat i ludzi - tłumaczy.
Sobotnie zawody przebiegły ekspresowo, pięć najlepszych ekip uwinęło się z pływaniem, jazdą na rowerze i biegiem w godzinę i niespełna 8 minut, Polacy mieli czas gorszy od „złotych” Norwegów o blisko dwie minuty (1.09,26). W rywalizacji indywidualnej dystans jest nieporównanie dłuższy, niż w sztafecie, na jego pokonanie trzeba nawet dwóch godzin.
To są całkiem różne zawody. Podczas długotrwałego wysiłku organizm męczy się inaczej niż podczas tego 15-minutowego super sprintu. Oba dystanse bardzo bolą, ale całkiem inaczej – wyjaśnia Józefina Młynarska.

Jej trenerem na co dzień jest Marcin Błaszczyk, ale jego nie ma w sztabie na igrzyska europejskie. Taktykę na sobotnie zawody ustalali Cezarego Figurski, Mateusz Kaźmierczak, Marcin Stanglewicz i Jakub Czaja.
- Trenerzy zdecydowali, że wystąpimy właśnie w takiej kolejności i wydaje mi się, że to była dobra kolejność na dzisiejszy wyścig – komentuje Józefina Młynarska. - Ja w ogóle bardzo lubię sztafety, one wyzwalają w nas dodatkową energię, bo walczy się nie tylko dla siebie, ale też do drużyny. Tutaj na dodatek także dla kraju, więc to jest fajne. Wcześniej startowałam w sztafetach dwa razy na mistrzostwach Europy juniorów i parę razy na mistrzostwach Polski jako reprezentantka klubu.
Maciej Bruździak też chwalił sobie start w sztafecie, tym bardziej, że występ indywidualny mu kompletnie nie wyszedł, zajął w nim 41. miejsce.
- Tamtego dnia miałem problemy żołądkowe, nie mam pojęcia, czym spowodowane, ale faktem jest, że mocno wpłynęły na mój wynik. Dziś sytuacja była opanowana i jestem bardzo zadowolony ze startu – opowiadał nam. - Co do szczegółów, to więcej bym mógł powiedzieć, gdy poznam międzyczasy, ale jeśli chodzi o całą drużynę, to zrobiliśmy tyle, ile mogliśmy. Trzeba brać to 12. miejsce i szykować się do kolejnych imprez. Naszą główną, w której sztafeta będzie najważniejsza, są mistrzostwa Europy w Turcji, które odbędą się w sierpniu. Wtedy będziemy walczyć, by być jak najbliżej podium albo najlepiej na nim stanąć. Sztafety są bardzo widowiskowe na kibiców i wcale się nie dziwię, że mimo deszczu tyle osób przyszło nas oglądać. Jest dobre tempo, dużo się dzieje. Trasa była ta sama, co w zawodach indywidualnych, tylko oczywiście krótsza.
Józefina Młynarska przyznaje, że występ w Krakowie wyzwolił w niej dodatkową energię na przyszłość.
- Ściganie się z mocnymi dziewczynami i to na poziomie europejskim jest fajną motywacją. Bo mamy swoje marzenia, które są duże i widzimy, jak się rozwijamy. Przez ostatnie lata przebijamy się stopniowo coraz bardziej do przodu - mówi.

Norwegowie byli faworytami sztafety, ale zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Złota medalistka indywidualnie Solveig Lovseth do ostatnich metrów walczyła o zwycięstwo z Brytyjką Sian Rainsley. Zwycięzcy, w składzie których byli także mistrz igrzysk europejskich indywidualnie Vetle Bergsvik Thorn oraz Lotte Miller i Casper Stornes, uzyskali łączny czas 1:07.29. Brytyjczycy stracili do nich cztery sekundy, a brązowi medaliści Węgrzy - 11.
