https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ile nas kosztuje prąd z wiatraków?

Liliana Sonik
pixabay.com
Pierwszy raz o zielonej energii pisałam tu jakieś 15 lat temu. Pisałam z entuzjazmem. Bo zalety OZE są oczywiste: dostajemy energię czystą, niezależną od Putina i spółki, relatywnie tanią i odnawialną. Odnawialność oczywiście nie dotyczy infrastruktury, tylko zasobów, czyli np. słońca, wody lub wiatru. Jednak farmy wiatrowe są bardzo specyficzną gałęzią OZE.

Wiatraki nie są ekologiczne! Farmy wiatrowe niszczą środowisko, czasem bezpowrotnie. Wiatraki psują krajobraz. Są nieprzyjazne ludziom, ponieważ szumią, zakłócają pracę urządzeń elektronicznych, w tym telefonów komórkowych, a nawet telewizorów.

Cytuję: „Infradźwięki emitowane przez turbiny wiatrowe znajdują się poniżej progu percepcji człowieka. Poziom hałasu generowany przez turbiny jest związany jedynie z dokuczliwością, nie zaś ze szkodliwością emisji na człowieka” – podsumowuje wynik badań dr inż. Adam Zagubień z Politechniki Koszalińskiej. Czyli szum skrzydeł wiatraków nie szkodzi zdrowiu; jest tylko „dokuczliwy”. Dziękuję, to mi wystarczy.

Z kolei biolog i współpracownik Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ Andrzej Talarczyk zwraca uwagę, że turbiny wiatrowe zajmują grunty, wpływają na krajobrazy i różnorodność biologiczną. Nawet do 5 kilometrów wywierają efekt odstraszający na ptaki i duże ssaki. Powodują mikrometeorologiczne zmiany temperatury powietrza, wilgotności gleby i promieniowania, co wpływa na obieg węgla w glebie, procesy fizjologiczne w roślinach i aktywność drobnoustrojów glebowych. Po prostu niesie biologiczną degradację.

Ludzie to wiedzą, ponieważ wartość terenów położonych w pobliżu elektrowni wiatrowych radykalnie spada. Z prostego powodu: chętnych na kupno brak. Nikt nie chce mieszkać w sąsiedztwie wiatraków.

Cena wiatrowych instalacji jest gigantyczna. Jaka? Nie wiemy. Wiemy, ile pieniędzy żądają producenci wiatraków i nie są to małe pieniądze. Ale do tych sum trzeba dołożyć – lub od nich odjąć - rozmaite dotacje. Polskie i unijne dotacje, które nie pochodzą z nieba, tylko z kieszeni podatników. W dodatku za wyjątkiem przydomowych, kieszonkowych instalacji wiatraki są kosztowne ekologicznie. Na same fundamenty potrzeba od 600 do 1000 ton betonu i ok. 250 ton stali. Czyli co najmniej 300 ton rudy żelaza i ok. 200 ton węgla, które przecież trzeba wydobyć, przetransportować i przetopić. Turbiny wymagają ogromnej ilości olejowego smaru. Gigantyczne łopaty (nawet 200 metrów) robione są ze specjalnych, niemal niezniszczalnych tworzyw sztucznych, które po zakończeniu eksploatacji najczęściej się zakopuje. Istnieją wprawdzie technologie umożliwiające utylizację lecz koszt tego odstrasza. A łopaty trzeba wymieniać po 20 latach pracy.

Dwa tygodnie temu dowiedzieliśmy się, że Niemcy postanowili zamknąć – 10 lat przed spodziewanym terminem - morską farmę wiatrową na Morzu Północnym. Instalacja kosztowała ok. 250 milionów euro i miała produkować prąd do 2035 roku. Co się stało?

W 2010 roku rząd niemiecki przyznał projektowi subsydia gwarantujące przez 12 lat dotowanie każdej wyprodukowanej tam kilowatogodziny sumą 15 eurocentów. Niewiele? Bardzo wiele! Bo bez dotacji rynek płacił za 1kWh tylko 3,9 eurocenta. Czterokrotnie mniej, niż z subwencją. Wobec nieopłacalności zapadła decyzja o likwidacji. A w kolejce do modernizacji (lub rozbiórki) czekają kolejne farmy.

Smutna historia Alpha Ventus pokazuje jak na dłoni, że koszt i cena wiatru z prądu nie są tym samym, a zwykły śmiertelnik w tych finansowych montażach nie ma szans się połapać.

Piszę to wszystko ze świadomością, że mogę zostać uznana za osobę nieczułą, której ocieplenie klimatu nie leży na sercu. Pociesza mnie, że nie jestem sama. Wściekły atak na wiatraki przypuścił np. Stéphane Bern – znany na całym świecie autor programów o historii ludzi i zabytków. U nas jego pasjonujące reportaże - „Historia w postaciach zapisana” - można było oglądać w Canal+ i w TVP Kultura. Bern wytoczył przeciw turbinom wiatrowym ciężkie działa i znalazł posłuch. Oczywiście był oskarżany o brak zrozumienia dla kłopotów planety, ale nie odpuścił. Również dzięki niemu Francuzi zaczęli się organizować przeciw wiatrakom.

Wiele osób docenia elektrownie wiatrowe. O ich zaletach czytamy często i wszędzie. Jednak postanowiłam skorzystać z prawa do wolności słowa i myśli, żeby wyjaśnić dlaczego wiatraków nie znoszę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska