Na razie instruktorzy szkół jazdy nie przejawiają chęci, by doskonalić umiejętności. Tymczasem jeśli za efekt ich pracy brać wyniki kursantów zdających egzaminy na prawo jazdy - to nie mają się czym chwalić.
- Po wprowadzeniu 19 stycznia tego roku nowych zasad egzaminu teoretycznego, zdaje go zaledwie około 30 procent przystępujących - opowiada Wiesław Kądziołka, zastępca dyrektora Małopolskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Nowym Sączu. Podobnie jest w MORD w Tarnowie, odrobinę lepiej w Krakowie.
Według Kądziołki, głównym powodem jest nieprzygotowanie kursantów do czytania pytań ze zrozumieniem i bardzo szybkiego reagowania, takiego, jakie jest niezbędne w prowadzeniu pojazdu na drodze.
- Wciąż słyszymy od ludzi, że trzech tysięcy pytań nie da się wykuć, a dawne dwieście jakoś się udawało - mówi Kądziołka. - To wskazuje, że wielu instruktorów nie uczy, jak zachować się w konkretnej sytuacji na drodze, a zaleca wykucie pytań bez zrozumienia.
Waldemar Olszyński, dyrektor sądeckiego MORD, także krytykuje "wkuwanie" pytań i odpowiedzi. Uważa, że zasady egzaminowania, które obecnie obowiązują, zapobiegają takim praktykom. - Kierowca ma na drodze myśleć, przewidywać i szybko reagować - podkreśla Olszyński. - Bez tego posiadacz prawa jazdy staje się "licencjonowanym wytwórcą wypadków". Potwierdza to wiele policyjnych doniesień. O wypadkach powodowanych przez młodych kierowców czytam też coraz częściej w waszej gazecie.
- Dawniej instruktorem nauki jazdy zostawało się dożywotnio, ale by zyskać ten status, trzeba było posiadać przynajmniej 4-letnie doświadczenie kierowcy zawodowego, i to udokumentowane świadectwem pracy - tłumaczy Wiesław Kądziołka. - Teraz wystarczy mieć przez trzy lata choćby amatorskie prawo jazdy, przejść odpowiedni kurs i zdać egzamin - i już można szkolić przyszłych kierowców. Do bardzo odpowiedzialnej pracy często trafiają więc osoby przypadkowe.
Na naszych ulicach widać mnóstwo pojazdów z tablicą "L" i często widać, że instruktorzy nie patrzą, co robi kursant. Gdy on jedzie, oni rozwiązują krzyżówki, czytają gazety lub bawią się grą na smartfonie.
- Instruktorzy szkół jazdy byli do tej pory nieweryfikowalni - mówi Kądziołka. - Dlatego wielu określanych jest "marcinkami" od przysłowia głoszącego, że "uczył Marcin Marcina, a sam głupi jak świnia".
Jeden z instruktorów nauki jazdy, wyznaje anonimowo, że na szkolenie wymagane ustawą nie idzie, bo, jak wielu kolegów, liczy na... zmianę ustawy. Spodziewa się też obniżenia progu punktowego podczas egzaminu dla kursantów z obecnych 68 punktów do 60.
Ustawa określa, że instruktor szkoły jazdy musi do 7 stycznia przedłożyć we właściwym starostwie zaświadczenie o ukończeniu szkolenia, by uzyskać przedłużenie uprawnień na kolejny rok. W Ośrodku Szkoleniowym Piotra Litwińskiego w Tęgoborzy w tym roku pojawiło się zaledwie 50 instruktorów szkół jazdy. W ośrodku w Krakowie było ich 55.
Czego się uczą
Kamil Pijanowski - szef Ośrodka Szkoleniowego Litwiński w Tęgoborzy: Coroczne szkolenie instruktorów szkół jazdy obejmuje 10 godzin teorii, 2 godziny zajęć na drodze i placu manewrowym oraz 2 godziny omawiania błędów. Instruktor ubiegający się o prolongatę uprawnień na wyższe kategorie prawa jazdy ma zajęcia o godzinę dłuższe dla każdej kategorii oraz dodatkową godzinę na omawianie błędów. Dla dopiero chcących zo-stać instruktorami nowością jest, że uprawnienia mogą zyskać tylko w województwie, w którym są zameldowani. Pracować będą mogli na terenie całego kraju.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+