Jeżeli coś Cię denerwuje lub przeszkadza w Twoim mieście, daj nam znać! Dziennikarze "Gazety Krakowskiej" zajmą się problemem! Czekamy też na Twoje opinie, uwagi a także zdjęcia i wideo - pisz e-maila na adres [email protected], dzwoń - tel. 12 6 888 301. Do Twojej dyspozycji jest też profil "Gazety Krakowskiej" na Facebooku.
- Pewnego dnia przyjechałem z wózkiem posegregowanych odpadków i nie miałem ich gdzie wyrzucić - skarży się Ferdynand Masajada, mieszkaniec Bieżanowa.
Pan Ferdynand jest zaskoczony, że miasto namawia do segregacji, a równocześnie utrudnia jej prowadzenie mieszkańcom. - Można segregować odpadki, ale tylko wtedy gdy nie trzeba będzie ich dowozić w nie wiadomo jak odległe miejsce. Ludzie szybko się zniechęcą, kiedy będą problemy - dodaje. Chce, by urzędnicy spowodowali dostawienie segragatorów w stare miejsce, czyli przy ul. Mała Góra lub Bieżanowskiej.
Michał Pyclik z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu tłumaczy, że sprawa nie jest prosta. - Usuwamy dzwony w dwóch przypadkach. Gdy zostaną zniszczone lub gdy przeciwko ich ustawieniu protestują ludzie - wyjaśnia.
Dodaje, że na lokalizację pojemników przy ul. Mała Góra narzekali mieszkańcy, twierdząc, że przy segregatorach panuje bałagan, a śmieci leżą rozsypane dookoła. Właśnie liczne protesty mieszkańców spowodowały usunięcie pojemników przez ZIKiT. - Pan Ferdynand może zamówić sobie do segregacji śmieci żółty worek, jeżeli mieszka w domu jednorodzinnym. Jeżeli jest mieszkańcem bloku, to takie zamówienie powinien złożyć w swojej spółdzielni i nie będzie problemu z segregacją - radzi Pyclik. Na dostawienie dzwonów nie ma co liczyć.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!