https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jakie jest to Wilno? Polskie, czy antypolskie? Sprawdziliśmy

Piotr Rąpalski
Pomnik Adama Mickiewicza obok kościołów św. Anny (po lewej) i św. Bernarda (po prawej). Ta postać również budzi dyskusje między Litwinami i Polakami. Nie można jednak powiedzieć, że w Wilnie nas nie lubią. Łatwiej może tu tylko o spory co do historii i polityki...
Pomnik Adama Mickiewicza obok kościołów św. Anny (po lewej) i św. Bernarda (po prawej). Ta postać również budzi dyskusje między Litwinami i Polakami. Nie można jednak powiedzieć, że w Wilnie nas nie lubią. Łatwiej może tu tylko o spory co do historii i polityki... Michał Gondek
Wilno polskie czy nie? Mickiewicz nasz czy ich? - starał się sprawdzić nasz reporter

Tuż przed wyjazdem znajomi nas przestrzegali: "Nie jedźcie, tam Polaków nie lubią". Jak nie lubią, jeśli w Wilnie żyje ich ok. 16 proc.? Inni nakłaniali, że miasto piękne, a ludzie przyjaźni. Po prostu trzeba było to sprawdzić...

Trochę inny Kraków

Na wyprawę wybrałem się z najlepszym przyjacielem Michałem. Dojechać z Warszawy można autokarem za 70 zł, ale to 13 godzin. Wybraliśmy więc samolot LOT-u. Cóż, ponad 800 zł wyszło na głowę, ale byliśmy w parę godzin. Fakt - z przesiadką.
Lotnisko w Wilnie niewielkie, ale obsługa w informacji pierwsza klasa. - Tu mieszkacie, dojedziecie autobusem 3G, pierwszy przystanek za Zielonym Mostem i na piechotę jeszcze 5 minut - mówi młody Litwin z uśmiechem.

Autobusy - no cóż, późny PRL. Z mapy wygląda, że mamy przejechać pół miasta. Bilet 3,5 lita, czyli 4 zł (przelicznik 1 ltl - 1,2 zł). Dobrze, że kupiliśmy, bo zjawiają się kontrolerzy. Prawie jak w Krakowie, ale podjeżdżają na przystanek autem i nie kamuflują się udając zakochane pary. Bilety kupuje się u kierowcy. Są tylko na jeden kurs. Innych nie uświadczyliśmy.
Na obrzeżach trochę strasznie, stare domy, zakłady, bloki. W centrum elegancko, trudno zauważyć śmieci na ulicy czy dziury w drodze. Trochę to przypomina Kraków, ale mimo że to stolica, ludzi mało (jest czwartek po południu). Oficjalnie powinno być ponad pół miliona. W Krakowie jest 750 tysięcy.

Hotel - Ecotel. Jedyny, gdzie były jeszcze miejsca. 169 euro za pięć nocy za dwie osoby. Ze śniadaniem. W pokoju łazienka i telewizor. Rozumiemy tylko jeden kanał - TVP Polonia. Łezka w oku się kręci, kiedy "Ojciec Mateusz" jedzie rowerem przez Sandomierz. Szybkie zakupy w markecie. Piwo - ok. 3 ltl, butelka wódki "Litwa" - ok. 16 ltl, papierosy ok. 10 ltl.

No to - w miasto na rekonesans przez Zielony Most. Zdobią go rzeźby z czasów radzieckich, prężący się żołnierze Armii Czerwonej i szczęśliwi chłopi. Bulwary rzeki Wili zaniedbane i niewykorzystane. O wiele bardziej niż pod Wawelem.

W informacji turystycznej polecają nam knajpę "Busi Trecias", tj. "Będziesz trzeci". Nazwa pochodzi od tego, że kiedyś wódka kosztowała 3 lity. Gdy dwóch chciało się napić, a mieli tylko po jednymi licie, zawsze szukali jeszcze jednego kompana.
Jem przekładańca: mięso - placki ziemniaczane. Michał - ziemniaki z kurczakiem w pieprzu. Oba dania za ok. 23 ltl. Popijamy trunkiem "starka". Tu leją 50-tki. 53 proc. mocy za 6 ltl. Za nami grupa Rosjan. Piją wódkę i jedzą... świńskie uszy (19 ltl). Próbujemy. Tłusty i żylasty koszmar z grzybami i plackami ziemniaczanymi. Piwo o niebo lepsze niż w sklepie, robione na miejscu. Ale 6 ltl trzeba za kufelek dać.

Poznajemy kelnerkę, Litwinkę, imię: Modesta. Przeurocza. Zaprasza nas na piątkową imprezę. I kto tu Polaków nie lubi? Ale chcemy się bawić już dziś. Wracamy do hotelu, aby się wypachnić. Usypia nas... Wołoszański snujący opowieści o bombach i karabinach w TVP Polonia. Budzimy się w piątek rano.

Zwiedzanie ekspresowe

Cały dzień na zwiedzanie. Pierwszy punkt - katedra św. Stanisława i św. Władysława znajdująca się przy głównym placu miasta. Wybudował ją Jagiełło, tu pochowano wielkiego księcia Witolda, tu też potajemny ślub brał król Zygmunt August z Barbarą Radziwiłłówną. Kaplica wzorowana jest na kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu.
Spacerujemy uliczkami Wilna. Co chwila kościółek, skwer, pomnik. Klimat jak w Krakowie. Zasiadamy na piwo i litewskie cepeliny. Pieróg z ziemniaczanego ciasta w kształcie sterowca, skrywający wewnątrz kawał mielonego mięsa. Danie pyszne ze śmietaną i skwarkami.

Pojawia się pomysł jazdy na rowerach. W przeciwieństwie do Krakowa, tu stacji miejskiej wypożyczalni bicykli nie jest kilkanaście, ale aż 34. Nie trzeba logować się w internecie. Wystarczy mieć kartę kredytową. Punkt dla Wilna.
Dochodzimy na urokliwe Zarzecze, z ciasnymi uliczkami i kawiarenkami, gdzie w 1997 roku, w prima aprilis, mieszkańcy, głównie artyści, ogłosili republikę Użupio. Z własną armią (11 żołnierzy), walutą, flagą i konstytucją. To oczywiście żart, który teraz przyciąga turystów. W konstytucji czytamy np. pkt 13: "Kot nie musi kochać swego gospodarza, ale w trudnej chwili powinien mu pomóc".

Kolejny przystanek. Cmentarz na Rossie. Miejsce ważne dla Polaków. Tu spoczywa matka i serce Józefa Piłsudskiego. W otoczeniu grobów polskich żołnierzy z okresu wojny bolszewickiej, II wojny światowej, członków Armii Krajowej. Powrót do centrum przez Ostrą Bramę, gdzie przed obrazem Matki Boskiej modli się grupa polskich turystów.

Na jednym z placów targi rzemiosła dawnego. Grają na dudach, piłują, heblują dawnymi narzędziami. Wśród tłumu... sama pani prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. Michał przepycha się przez grupę dzieci i chwyta w pół najważniejszą kobietę w państwie, ku zdziwieniu stojących obok "BOR-owców". - Polacy? Zdjęcie? Proszę was bardzo - mówi idealną polszczyzną Grybauskaite.

Koniec wycieczki na Górze Zamkowej skąd rozciąga się panorama na całe miasto. Tak naprawdę, najciekawsze miejsca w nim można obejść w jeden dzień.

Imprezowe spory

Czas poznać nocne życie Wilna. Spotykamy się z Modestą w jednym z klubów na starówce. Anglicy, Japończycy, Litwini i my, Polacy. Wszyscy bawią się przednio. Rozmawiamy z Michałem po polsku i nikt pretensji nie ma. Inne miejsce. Speluna gdzie grają mocną nutę.

- Nie lubię Polaków, wiesz? - słyszę od młodego Litwina. - Napij się ze mną piwa to polubisz - odpowiadam. I dyskusja o tym, że wielkim błędem Litwy była Rzeczypospolita Obojga Narodów, że polska szlachta i spolonizowana litewska wykorzystywała litewskiego chłopa, że to Polacy osłabili oba kraje i pozwolili Rosji stać się imperium itd.

- Wy Polacy za często mówicie "Wilno nasze" - wbija się w rozmowę inny Litwin. Odpowiadam, że Wilno ich, ale Mickiewicz jest nasz. Dołożyłem "do kotła". - A co pisał? "Litwo, ojczyzno moja" - słyszę odpowiedź. I mamy nowy wątek dyskusji.
- A co zrobili kibice w Poznaniu? Więc nie mów, że nie macie z nami problemu - wtrąca trzeci Litwin. Nie wiem, o co chodzi, więc mi wyjaśnia. Kibole Lecha Poznań wywiesili raz transparent na meczu z wileńskim klubem: "Litewski chamie, klęknij przed polskim panem".

Trochę mnie zatkało. - Kiboli nie ma co słuchać. Przyszłość to tak inteligentni ludzie jak my tutaj - wybrnąłem ku uciesze zebranych. - Dajcie mu już spokój. Moja babcia jest Polką - po półgodzinie przeciął debatę inny Litwin. Imprezę kończymy w towarzystwie studenta, który był na wymianie w Polsce. Śpiewał w kółko jedną piosenkę, której się u nas nauczył. "Bo ja tańczyć chcę" - przebój disco polo.

W sobotę na imprezę idę sam. Michał zaniemógł. Oczywiście wracam do tej samej knajpy. Bal elegancki, ale w pewnym momencie dwóch Litwinów krzyczy mi w twarz: "Polacy do domu". Szybko jednak spacyfikowało ich, słowami, trzech Ukraińców. Skwitowali "Polska z Ukrainą".

W niedzielę odwiedzamy Piano Man Bar. Impreza ukraińska. Wszyscy piją żółto-niebieskie drinki. Wypiliśmy i my. Ale Michał zażyczył sobie biało-czerwone. Barman z uśmiechem podaje.

Poznajemy wileńskiego komika Pauliusa Ambrazevičiusa. - No to zobaczymy, kto jest zabawniejszy, Polacy czy Litwini - tak rozpoczynam z nim rozmowę. W czasie godzinnej pogawędki uśmialiśmy się po pachy, tocząc debatę o tym, która nacja pierwsza stworzy silnik diesla na wodę.

W poniedziałek dwie młode Litwinki atakują: - Po co tu przyjeżdżacie? Chcielibyście dwujęzycznych szkół, dwujęzycznych nazw ulic. Dlaczego? - Nie ma co się przejmować, ale trochę szkoda. Zachodni politycy mają nas w nosie. Rosja szykuje wojnę. A my, sąsiedzi, się żremy - kręci głową urocza Modesta, kelnerka, najmilsza z poznanych Litwinów.

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jurek
Drodzy polacy,bardzo przepraszam, mam takie pytanko, jako osoba rosyjsko- polskiego pochodzenia z Wilna.Czy wiecie, że wraz z polakami w Wilnie mieszkaja rosjanie, rosyjskojęzyczni białorusini,polacy, dla których rosyjski, przez historyczne okoliczności, stał się pierwszym???Proszę tu nie wypisywać jak Rosja napadnie, prędzej młodzież wyjedzie całkowicie do Niemiec i Anglii,a Rosja sobie zajmie tereny wyludnione.Nigdy nie słyszałem, żeby litewscy polacy nie potrafili kolegować z rosjanami i się bronić przed litwinizacja razem, nawet koalicję mamy, małżeństwa mieszane.Polacy z Wilna bardzo się różnia od tych, z kraju, lepiej mówia po rosyjsku, niż po polsku, proszę nie pchać się tutaj ze swoja paranoja i rusofobija, zostawcie bajki o Rosji w Polsce, lub w towarzystwie naszej Pani prezydent, która jest lezbijka, była komsomolska aktywistka, członkiem komunistycznej partii, córka naczelnika komendy KGB w Wilnie, u którego ręcę po ramiona we krwi przedwojennych mieszkańców Wilna.
M
Max
Rzeczpospolita Obojga Narodów to najlepsze wyjście dla Litwy, bez tego Rosja może ich napaść. Jeśli Litwa całkiem skasuje polskość na Litwie to może być łatwo skasowana przez ich odwiecznych wrogów Rosję. Bliska współpraca z Polską, to dla Litwy najlepsze wyjście.
Odnośnie spory czyje jest Wilno, to przypominam: 14 sierpnia 1385 r. w akcie w Krewie, Władysław Jagiełło ogłosił zamiar poślubienia królowej Polski Jadwigi Andegaweńskiej i przyjęcia chrztu wraz ze swymi niechrzczonymi braćmi i poddanymi. Jagiełło złożył obietnicę, że cały swój majątek poświęci sprawom Królestwa zarówno Polskiego, jak i Litewskiego, uwolni jeńców polskich i UWAGA: "na wieki wcieli do Królestwa Polskiego swoje ziemie litewskie oraz ruskie".
K
Krakus z Chicago
To wlasnie pan redaktor zrobil reportaz poprawnie polityczny ,ale prawda jest inna.
To litwini jatrza i przesladuja naszych rodakow.
Prosze mi pokazac choc jedno panstwo na swiecie w ktorym zmusza sie obywateli do zmiany nazwisk.Jak by pan mieszkal w Wilnie to nie mogl by pan sie nazywac Misu Kurna tylko Misulis Kurnalis. I co fajnie by bylo?
G
Gość
Panie Gość, redaktorek zrobił reportaż, a nie tekst polityczny nie? Nie trzeba tylko jątrzyć...
g
gosc
Panie Rapalski pisze pan bzdury litwini na kazdym kroku niszcza slady polskosci w Wilnie.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska