Dowgiałło nie miał pojęcia kim był martwy chłopak i stąd użył symbolicznego nazwiska: Janek Wiśniewski. Tymczasem Janek Wiśniewski tak naprawdę to urodzony w Zielonej Górze Zbyszek Godlewski. 17 grudnia 1970 r. szedł do pracy w Stoczni Gdyńskiej im. Komuny Paryskiej. Jak później opowiadała nam jego mama, Izabela Godlewska, zginął na wiadukcie, stało się to nieopodal przystanku Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia Stocznia. Robotnicy położyli go na drzwiach i zanieśli pod urząd miejski w Gdyni, gdzie lekarz stwierdził, że 18-latek nie żyje. Zwłoki zabrano do szpitala w Redłowie. O śmierci rodziców zawiadomił jego kolega. Szukali syna po wszystkich szpitalach, aż wreszcie go znaleźli.
Zbyszek przyszedł na świat 3 sierpnia 1952 r. w Zielonej Górze. Jednak w Winnym Grodzie nie zabawił w długo. Jego tata, Eugeniusz, był wojskowym i rodzina mieszkała tam, gdzie rozkaz rzucił. Najpierw był to Żagań, później Łódź i wreszcie Elbląg. To stąd nastolatek pojechał do pracy.
Dramatyczne były także okoliczności pogrzebu. Ofiary protestu chowano nocą z 18 na 19 grudnia, aby ich pogrzeby nie stały się okazją do manifestacji. Rodzinę zapakowano do pięcioosobowej nyski i zawieziono na cmentarz w Oliwie. Nie pozwolono nawet ubrać ciała, które nosiło ślady pocisków… Jego rodzice poinformowali później, że na oddanym mu pokrwawionym swetrze syna widniały 3 dziury prawdopodobnie po postrzale, dwie na części brzusznej i jedna na części piersiowej. Mniej więcej rok później ciało przeniesiono na nekropolię w Elblągu.
Zobacz również: Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł - zwiastun
POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:
Ponad 100 osób uczestniczyło w proteście przeciwko budowie południowej obwodnicy Zielonej Góry
