Także codzienna polityka, mimo wakacji, wedrze z większym impetem w nasze życie. Osobiście najbardziej mi szkoda, że w publicznej przestrzeni miejsce sympatycznych „januszów”, jak ironicznie nazywa się kibiców narodowej reprezentacji, zajmą zatwardziali kibole lokalnych drużyn.
Radosny, biało-czerwony karnawał na stadionach i ulicach zmieni się w brutalną wojnę nienawistnych plemion, w której za samo noszenie niewłaściwej koszulki czy szalika można stracić życie. Dlatego cieszę się, że jeszcze wczoraj mogłem zobaczyć inną, uśmiechniętą Polskę podczas powitania kadry na Okęciu. Owacje i głośne „dziękujemy” na widok Kuby Błaszczykowskiego zapamiętam na długo.