Jeden z polityków znający przebieg negocjacji nie kryje zadowolenia. - To był szach-mat. "Kaczor" posuwał się daleko, grał cynicznie i brutalnie, chciał powyciągać nam ludzi. Chciał rozegrać Gowina i Ziobrę, podzielić ich. Nie sądził, że postawią się razem. Tylko dlatego nam się udało. Dostaliśmy więcej, niż zakładaliśmy pierwotnie - relacjonuje.
Jak się dowiedzieliśmy, Solidarna Polska otrzyma około 20 biorących miejsc na listach do sejmików i 20 do rad miast na prawach powiatu w przypadających na jesień wyborach samorządowych. Biorących, to znaczy tych, z których mandaty otrzymali działacze PiS w poprzedniej elekcji w 2009 roku.
Solidarna Polska otrzymała gwarancję pełnej autonomii przy podejmowaniu decyzji: nie dość, że ziobryści wstawią na listę kogo chcą, to jeszcze partyjni decydenci w każdej chwili jedno nazwisko mogą zastąpić innym.
Na podobnych warunkach wystartują ze wspólnych list kandydaci Polski Razem, choć oni otrzymają mniejszą liczbę miejsc. Będzie ich kilkanaście. Także biorących. Na równych prawach ugrupowania Ziobry i Gowina wystartują w wyborach do Sejmu. Współpracownik tego drugiego konkretnych cyfr podawać nie chce, mówi jedynie, że biorących miejsc ma być od 10 do 20.
W puli biorącej znajdą się nazwiska najbardziej znanych polityków SP. Niepewny jest los Arkadiusza Mularczyka. Z naszych informacji wynika, że od jakiegoś czasu polityk ten jest w spięciu z bliskim mu niegdyś Ziobrą i musi przejść okres karencji. Na miejsce biorące nie ma co liczyć na pewno. Nie zgadza się na to zarząd partii.
Między bajki można włożyć już spekulacje o kandydaturze Jarosława Gowina w wyborach na prezydenta Krakowa. Mimo że był jedynym realnym zagrożeniem dla urzędującego Jacka Majchrowskiego. Lider Polski Razem ma zagwarantowane ostatnie miejsce na wspólnej liście prawicy w wyborach do Sejmu. Podobnie Zbigniew Ziobro. W 2015 r. otrzyma dziesiątkę. To nie są spekulacje: jest to wprost zapisane w umowie.
Wykluczony jest start Ziobry do Senatu, o czym mówiło się wcześniej. - Prawdziwa polityka jest w Sejmie, a tylko taka interesuje Zbyszka - mówi nam polityk z jego otoczenia. - Dlaczego więc Ziobro publicznie zapewniał, że dla dobra porozumienia może wycofać się z polityki? - pytam. - To był blef. Sygnał wysłany wyborcom: "Nawet ja, były minister sprawiedliwości, szef partii, jestem w stanie zrezygnować dla dobra sprawy". Gdyby porozumienie okazało się fiaskiem, cała wina w oczach wyborców miała spaść na Kaczyńskiego.
Prezes PiS - jak słyszymy od jednego z polityków - miał także od początku ostro sprzeciwić się idei wystawienia Ziobry jako wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!