Puszcza jest w strefie spadkowej, to pewnie powoduje u pana ból głowy.
Zdecydowanie, nie jest to miły widok jak się „świecimy na czerwono”. Oczywiście, wszyscy zakładaliśmy, że punktów będzie więcej i nad kreską będziemy się trzymać. Wtedy łatwiej się myśli, a zawodnicy grają z mniejszym obciążeniem. Ale niestety jest inaczej.
Jeszcze nie ma co popadać w panikę, bo za nami dziesięć kolejek sezonu, ale na pewno światełko ostrzegawcze się zapaliło.
Możemy mieć niesmak, gdy przegrywamy z Rakowem, ale to topowa drużyna, która jest wysoko w tabeli. Musimy szukać punktów z zespołami, które są w naszym zasięgu, na naszym poziomie. Takie punkty nam pouciekały. Trudno liczyć na to, że będziemy wygrywać z drużynami, które przewyższają nas kilkanaście razy budżetem. Nie stoimy na straconej pozycji, ale jest to zawsze trudniejsze wyzwanie.
W zeszłym sezonie misja „utrzymanie” zakończyła się powodzeniem, mimo jednej przypadłości, dość znaczącej – bardzo rzadkich wyjazdowych zwycięstw. Wtedy udało się wygrać z Wartą w Grodzisku Wielkopolskim i z Cracovią na jej terenie. Jest jednak problem z wyjazdami.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że my co mecz gramy na wyjeździe. Czujemy się dobrze na stadionie Cracovii, ale to jednak jej stadion. Mamy świadomość, że wygraliśmy tylko z Wartą.
Ale stadion Cracovii nie jest dla was taki zły – od listopada nie przegraliście na nim meczu, dopiero tę serię przerwała niedawno… Cracovia. Problem jest w meczach poza Krakowem.
Wszyscy mają świadomość, że musimy odwrócić tę tendencję i przywozić punkty z wyjazdów. Minimum 40 punktów trzeba zdobyć, by pozostać w lidze, gdzieś ich trzeba szukać. Pozostaje nam tylko się zmobilizować, pracować i walczyć, wyszarpywać punkty. To trudne zadanie, ale do wykonania.
Jak ocenia pan szanse na powrót do Niepołomic i granie tam już wiosną?
Zawsze jest wątpliwość, ale 3 października ma być ogłoszenie ofert w przetargu – prace nad budową pięciu wieżyczek dla telewizji ruszą i patrzymy z optymizmem. Zgodnie z zapowiedziami pana burmistrza Niepołomic Michała Hebdy, wrócimy od wiosny. Wjazd został poszerzony, droga zostanie utwardzona, na parkingu dla wozu transmisyjnego ma być stabilniejsza nakładka. Na pierwszy mecz domowy w lutym powinniśmy być gotowi.
Wiadomo, że już nie będziecie grać na Cracovii. Gdyby były jakieś perturbacje w powrocie na własny obiekt, w zanadrzu jest stadion Zagłębia Sosnowiec?
Tak to jest wpisane do licencji, bo musi być. Dla nikogo nie byłoby to komfortowe. Przygotowanie stadionu, na którym na co dzień nie ma ekstraklasy, byłoby zdecydowanie trudniejsze niż na Cracovii.
Budowa wieżyczek wystarcza, by grać w ekstraklasie, ale docelowo trzeba powiększyć pojemność stadionu z 2100 do 4500?
Zgadza się musimy zwiększyć liczbę miejsc. W ciągu trzech lat od momentu awansu do ekstraklasy musimy mieć tę pojemność wymaganą przez przepisy Komisji Licencyjnej. To wiązałoby się z przebudową jednej trybuny za bramką i zbudowania drugiej za drugą bramką. Główna trybuna zostaje, a naprzeciwko niej nie ma i nie będzie trybuny.
Ukazał się wyrok sądu w sprawie waszego bramkarza Kewina Komara. Prokuratura Rejonowa w Bochni umorzyła dochodzenie w sprawie rzekomego pobicia zawodnika podczas festynu w Nowym Wiśniczu, natomiast Sąd Rejonowy w Bochni zarządził warunkowe umorzenie postępowania w sprawie tego, że zawodnik spowodował uszczerbek na zdrowiu człowieka. Jak się do tego odnosicie? Rozmawialiście z zawodnikiem, będziecie wydawać jakieś oświadczenie?
Nie komentowaliśmy wcześniej spekulacji, zostawiliśmy to organom właściwym do rozstrzygania i tego się trzymamy. Zapadły wyroki w dwóch sprawach, zostawiamy to do dalszego toku. Nie wiem jakie będzie postępowanie, czy będą odwołania czy nie, to pierwsza instancja. Nie chcemy się wypowiadać na ten temat.
A były w klubie rozmowy z Komarem?
Ta sprawa odcisnęła duże piętno na wszystkich w klubie, na samym Kewinie, oczywiście rozmawialiśmy z nim. Mam nadzieję, że pozytywne wnioski zostały wyciągnięte i będzie to traktowane jako przykre, ale jakieś doświadczenie życiowe.
To, że nie zagrał ostatnio wynika też z tego, że chcieliście mu dać odpocząć, by odpoczęła jego głowa?
Nie doszukiwałbym się tu drugiego dna, to była decyzja trenera. Obaj bramkarze rywalizują na treningach i to, że bronił Kewin nie znaczyło, że Michał (Perchel – przyp.) był na straconej pozycji Zagrał bardzo dobry mecz w Pucharze Polski. Przyczynił się walnie do awansu do kolejnej rundy, a kontynuacją tego był mecz z Rakowem, w którym dostał szansę na debiut w ekstraklasie.
Wyobraża pan sobie, że Perchel „wskoczy” na dłużej do bramki?
Przy takim szkoleniowcu jak trener Tułacz można sobie wyobrażać różne decyzje. To człowiek bardzo odważny, o niebanalnych pomysłach.
Widać, że trener ma na uwadze młodzież, o czym świadczy choćby ostatni mecz – debiut Perchela, ale także Dawida Koguta czy występ pańskiego syna Igora. Szkoleniowiec więc patrzy przychylnym okiem na młodych graczy.
Trener Tułacz wywodzi się z pracy z młodzieżą jeśli chodzi o akademię, szkołę. To jest jego „konik”, by budować młodych chłopców, dawać im szansę. Będzie to z korzyścią dla klubu, to świetna droga. Wiadomo, że nie mogą zostać zachwiane proporcje, ale jak tylko trener widzi, że młody zawodnik daje sygnał i jest w stanie udźwignąć presję, to trener nie waha się, by dać szansę.
Młodzieżą się ekstraklasy nie utrzyma. Latem dokonaliście sporych zmian w kadrze – wielu piłkarzy odeszło, sprowadziliście też wielu zawodników. Czy jeśli ta sytuacja się nie zmieni, jeśli chodzi o miejsce w strefie spadkowej i będzie wyglądało to nie najciekawiej, to w przerwie zimowej będzie gorące okienko, mimo niskich temperatur?
Poczyniliśmy pewne ruchy i one nie są bez konsekwencji, bo za nimi stoją finanse. Musimy przede wszystkim patrzeć na stabilność klubu. Zobaczymy, w jakim miejscu będziemy po pierwszej rundzie, ale mamy pewne ograniczenia i mamy tego świadomość. Musimy racjonalnie gospodarować, byśmy mieli zabezpieczone fundusze na funkcjonowanie klubu. Sport ma to do siebie, że nigdy nie jest się w stanie przewidzieć na sto procent wyniku końcowego. Może okazać się, że położy się wszystko na szali, podejmie się olbrzymie ryzyko i skończy się z wielkimi długami. My tak nie działamy.
Oby poprawiły się kwestie zdrowotne, bo kilku zawodników, których pozyskaliście, nie może grać.
Teraz mieliśmy niefortunny zbieg okoliczności. Jest kilku zawodników kontuzjowanych, doszły jeszcze choroby obu Stępniów. Przy tak licznej kadrze wypadło nam ośmiu czy dziewięciu zawodników, to bardzo dużo. Czekamy z utęsknieniem na ich powroty. Ktoś pewnie już pojawi się na mecz z Katowicami, ale większość ma szansę dojść chyba dopiero po przerwie reprezentacyjnej.
