Głowa rodziny Jewgienij Tiszczenko opowiedział w wywiadzie dla Euronews jak szli pieszo przez prawie tydzień, zanim odebrał ich wolontariusz: - Szliśmy przez pięć dni, od wsi do wsi. W nocy schronili nas jacyś starzy ludzie - opisywał.
Ich siła wzajemnej miłości, zdeterminowanie, chęć przeżycia pomogła im przetrwać, ale dla dzieci był to trudny czas w tak trudnej, męczącej wędrówce. Jego partnerka Tetiana Komisarova powiedziała, że dzieci podczas tej próby wykazały tak wielką, wewnętrzną determinację, której wcześniej nie zupełnie nie obserwowano - Nie mieliśmy pojęcia, że są tak silne. Są naprawdę bardzo wytrwałe i silne, jestem z nich bardzo dumna - opowiadała poruszona matka czworga dzieci- - Nie potrafię wyrazić słowami tego, jak się czujemy… Jak jesteśmy z nich dumni – dodał Tiszczenko.
Ich córka Anna, która ma zaledwie 10 lat, zobrazowała, jak wyglądało życie w ich piwnicy - Cóż, nie było tak strasznie… Mocno wstrząsnęło, kiedy bomba uderzyła w dziewięciopiętrowy budynek w pobliżu naszej piwnicy. Dużo kurzu spadło z sufitu. Wszędzie było go pełno, unosił się w powietrzu - powiedziała dzielna dziesięciolatka.
Wyjeżdżając do Lwowa, patrzą w przyszłość. Ale wojna na Ukrainie to coś, co w nich zostanie na zawsze - Nigdy nie zapomnimy, co się stało – wyjaśnił Tiszczenko - Nie możemy. Ale musimy zachować ducha i wychowywać nasze dzieci -
Według najnowszych danych Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji od początku konfliktu ponad 7,1 mln osób na Ukrainie jest obecnie wewnętrznie przesiedlonych. Potrzeby humanitarne w kraju wciąż rosną, a ponad sto tysięcy ludzi wciąż jest uwięzionych w Mariupolu.
Źródło: euronews.com
