Jezus i trzej królowie
Niewielkie wózki turkoczą hałaśliwie na kamienistych dróżkach, kozy i owce pasą się na skąpo zielonych poletkach, a między niebogatymi domami niespiesznie przechadzają się ludzie.
Wiatr niesie pojedyncze słowa, strzępy rozmów. Tu słychać młotek uderzający o kowadło, tam strug muska deskę, a z oddali dochodzi zapach pieczonego chleba. Na straganach pysznią się świeże owoce i warzywa.- Ryby, ryby, świeże ryby - krzycząc, zachwalają swój towar rybacy.
I nagle w ten poukładany świat ludzi skromnie żyjących, wkraczają trzej królowie. Na ulicy pojawia się niezwykłe bogactwo, przepych i blichtr tego świata. Dlaczego są tutaj, co ich tu przygnało? Przebyli kawał świata tylko po to, aby złożyć hołd gaworzącemu dziecięciu? - Na to pytanie każdy musi sam znaleźć odpowiedź, najlepiej w swoim sercu - mówią mieszkańcy Wioski Narodzenia, czyli Bethlehem f’Ghajnsielem. W okresie świąteczno-noworocznym jest ich tu około 150.- Mamy też trzech nowo narodzonych Jezusów - dodają z tajemniczym uśmiechem.
W Betlejem można także zobaczyć, jak niegdyś żyli i pracowali Gozończycy. W wiosce jest wytwórnia sera, zakład stolarski, młyn, kuźnia i piekarnia. Powstał też niewielki hotel, a pokoje tak w nim urządzono, by przypominały mieszkania Judejczyków sprzed 2000 lat. Jest w nich miejsce na ognisko, są lampy naftowe, a także dzban wody. Nie ma za to prysznica, telewizji, prądu i internetu, a toalety są wspólne. To na piętrze. A na parterze? Stajnia, w niej zaś kawiarnia, w której można zjeść śniadanie.
Na własnej skórze można też sprawdzić, jak żyło się dwa tysiące lat temu. Zwierząt jest sporo i wszystkie trzeba nakarmić, pola są mocno zachwaszczone, więc trzeba je wyplewić... Tak było XXI wieków temu, tak jest i dzisiaj.
Dumni z wyspy
Gozo wielkie nie jest. To prawda. Jednak 67 km kw. zapewnia spokojny byt ponad trzydziestu tysiącom mieszkańców, a niezwykłe atrakcje radość kilkuset tysiącom turystów. Tu mity i legendy trudno oddzielić od rzeczywistości, tajemnicze megality sąsiadują bowiem z olbrzymimi świątyniami, a urocze zatoki i klify z miniaturowymi portami rybackimi i wieżami Joannitów.
Pierwsze atrakcje widać już z pokładu promu. - Potężne mury górujące nad portem to osiemnastowieczny Fort Chambray. A te wieże to świątynie poświęcone Matce Bożej z Lourdes i Matce Bożej Loretańskiej - wyjaśnia przewodnik. Wpływamy do Mgarr. Port podzielony jest na trzy części - do pierwszej przybijają promy, drugą wykorzystują rybacy, a w trzeciej cumują eleganckie jachty.
Gozo - rajskie więzienie
I była też… rajskim więzieniem. Niewielka grota. Cztery zdroje krystalicznie czystej wody z niej wypływające i winorośl malowniczo ją oplatająca. Wiecznie zielone łąki, szmaragdowe morze i lazurowe niebo. Do picia boski nektar, a do jedzenia ambrozja. Ów raj przez siedem lat był więzieniem Odyseusza, jednego z bohaterów wojny trojańskiej. A jego strażniczką była jedna z najpiękniejszych nimf - Kalipso. Królowi Itaki na Ogygii niczego nie brakowało. Prócz...wolności!
Czy jednak starożytna rajska Ogygia to współczesne Gozo? - Oczywiście - bez chwili wahania zapewnia Francesca z Victorii, najważniejszego miasta wyspy Gozo. - Podczas pierwszego zetknięcia się Odyseusza z naszą wyspą nie przypominała jednak raju - przyznaje. - Morze szalało, a wzburzone fale z hukiem rozbijały się o potężne klify. W takich to warunkach, po kilku dniach dryfowania, uczepiony drewnianej belki z rozbitego okrętu, do naszej wyspy przybił król Itaki. Miał jednak szczęście - przekonuje Francesca. Skrajnie wyczerpanego Odyseusza odnalazła przecież piękna Kalipso…
***
Czy trudno trafić do Bethlehem f’Ghajnsielem? Raczej nie, z Mgarr Harbour, a więc głównego portu wyspy, wystarczy kilkuminutowy spacer. - Święta Bożego Narodzenia są tak samo ważne dla Maltańczyków, jak i dla Polaków - zapewniają mieszkańcy tej uroczej wyspy. Może więc gwiazda betlejemska doprowadzi nas na Gozo?
WIDEO: Magnes - Kultura Gazura
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolski