- Ksiądz Jan kochał góry ponad życie - mówi ks. Krzysztof Czech, proboszcz parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Piwnicznej-Zdroju.
74-letni Jan Wątroba pracował z tutejszymi wiernymi przez 30 lat. Najpierw jako proboszcz (od 1983 do 2009 r.), a potem emerytowany kapłan, który poświęcał swój czas niepełnosprawnym i seniorom. Gdyby nie dramatyczny zbieg okoliczności, mógłby jeszcze długo służyć ludziom, gdyż cieszył się dobrym zdrowiem.
-Nawet młodsi księża nie decydowali się towarzyszyć mu na górskich wycieczkach, bo chodził po szlakach szybciej od nich - opowiada ks. Czech. - Góry, poza Kościołem, były całym jego życiem.
W niedzielę ks. Wątroba wybrał się na Turbacz. Szlak na tę górę znał doskonale, należała do jego ulubionych w Gorcach. W schronisku zjadł kwaśnicę i danie z kurczaka, po czym około godz. 16 ruszył w drogę powrotną.
- Pracownica kuchni zapytała, czy nie zostanie na noc - opowiada Bogumiła Długopolska, kierująca schroniskiem.
Zdziwiła się, że turysta wychodzi na szlak po zmroku. Zwłaszcza, że wiał porywisty wiatr i padał śnieg. Ksiądz kierował się na Przełęcz Knurowską, gdzie zostawił samochód.
W poniedziałek rano jego ciało znaleźli ratownicy w Koszarach Łopuszańskich. Od auta dzieliły go trzy kilometry, od najbliższych domów 500 metrów. Zmarł z wychłodzenia, gdy pobłądził na szlaku.
- Po zmroku, w śnieżnej zadymce, można łatwo stracić orientację nawet w dobrze znanym terenie - podkreśla Mariusz Zaród, naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR. - Ksiądz był wytrawnym turystą. Ale nawet takich ludzi zabierają góry.
W piątek o godz. 11 w kościele w Piwnicznej-Zdroju rozpoczęła się msza w intencji ks. Wątroby. Potem ciało zostanie przewiezione do jego rodzinnej Łososiny Górnej pod Limanową. Msza żałobna odbyła się o godzinie 14.30. Wziął w niej udział młodszy o sześć lat brat zmarłego, ks. Józef Wątroba, proboszcz parafii św. Krzyża w Dębicy.
Wspominają księdza
Maria Kulig, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Osób Przewlekle Chorych i Dzieci Niepełnosprawnych "Nasz Dom":
- Ksiądz Jan nie dzielił, ale integrował ludzi. Służył niepełnosprawnym i był swoistym przywódcą duchowym seniorów.
Poświęcał im mnóstwo czasu od momentu przejścia na emeryturę. Organizował wycieczki do sanktuariów w Polsce. Zawsze towarzyszyło im zwiedzanie miejsc historycznych w myśl zasady: coś dla ducha i coś dla ciała. Myślał raczej o innych niż o sobie. Świadczy o tym choćby jego prośba wyrażona w testamencie, by zamiast kwiatów na grób, dać datek na rzecz niepełnosprawnych z "Naszego Domu".
***
- Choć nie pochodził stąd, wrósł w naszą ziemię. Był wspaniałym proboszczem i pedagogiem, wiele lat uczył religii. W uznaniu zasług w 2009 roku przyznano mu tytuł Honorowego Obywatela Miasta Piwniczna. W pełni na to zasłużył.
(szel)
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+