Stan kardynała Franciszka Macharskiego jest bardzo poważny. Podczas niefortunnego upadku najpewniej doznał on złamania kręgosłupa.
- Do tej pory z każdej choroby odradzał się jak Feniks, choć lekarze mówili, że to niemożliwe, żeby z tego wyszedł - podkreśla bp Tadeusz Pieronek. - Ma organizm odporny na wszelkie nieszczęścia. Wierzymy, że i tym razem tak będzie.
W niedzielę po południu kardynał wychodził z siostrami albertynkami, które się nim opiekują, na przechadzkę po ogrodzie. Na schodach wywrócił się i potłukł tak mocno, że stracił przytomność i w takim stanie go odwieziono go do szpitala.
- Tam się nim bardzo troskliwie zajęli, ale sytuacja jest poważna - mówił wczoraj rano kard. Stanisław Dziwisz, który udzielił ks. Macharskiemu sakramentu namaszczenia chorych. - Rokowania zostawmy lekarzom.
To już trzeci tak poważny upadek kardynała w ostatnich latach. W grudniu 2011 r. przewrócił się on w mieszkaniu i trafił do szpitala, gdzie przeszedł leczenie i rehabilitację. Do podobnego zdarzenia doszło w grudniu 2013 r. Wówczas kard. Macharski przewrócił się i złamał kość udową. Konieczna była operacja.
Przed laty był też pacjentem oddziału onkologicznego.
- Gdy wychodził ze szpitala, na pytanie dziennikarzy jak się miewa, odpowiedział krótko: zagłodziłem raka - wspomina ks. Robert Nęcek, rzecznik krakowskiej kurii. - Zawsze miał poczucie humoru, dystans do siebie i świata. Nie można powiedzieć, że jego stan sią pogarszał. Co jakiś czas chorował, ale później wracał do zdrowia. Gdy widzieliśmy się ostatnim razem, miesiąc temu, kardynał był w wyśmienitej formie. To on wyświęcił mnie na kapłana, wysłał na pierwszą parafię do Wadowic, a później na studia. Rozmowy z nim były krótkie, rzeczowe i pożyteczne.
Był jak Sapieha
Urodził się w Krakowie,przy ulicy Wyspiańskiego, gdzie mieszkał z rodzeństwem. Tam, podkreślał, były jego korzenie.
W 1939 roku został przyjęty do Państwowego Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego w Krakowie. W czasie okupacji pobierał nauki w Szkole Handlowej oraz na tajnych kompletach gimnazjalnych. Maturę zdał po zakończeniu wojny.
Wśród ludzi, którzy go ukształtowali wymieniał niezmiennie cztery osoby. Po pierwsze: rodzice. Zaraz po nich kardynał Adam Sapieha. Obaj mieli podobny stosunek do obowiązków społecznych i patriotycznych. Sapieha dużą wagę przywiązywał do pomocy wiernym w latach I i II wojny.
Franciszek Macharski robił to samo w latach stanu wojennego. 2 lutego 1982 roku, ówczesny metropolita krakowski powołał Arcybiskupi Komitet Pomocy Osobom Uwięzionym. Oddał mu swoje prywatne pokoje, mnóstwo energii i wysiłku. Komitet znalazł swoją siedzibę w Pałacu Biskupim. Tam docierały transporty z darami z Zachodu.
W stanie wojennym przychodziły do kardynała żony internowanych, by szukać u niego pomocy dla swych mężów.
- Kardynał Macharski umiejętnie korzystał z faktu, że przewodniczył komisji wspólnej rządu i episkopatu - mówił nam ojciec Jan Kłoczowski, dominikanin. - Z racji swojej pozycji mógł realnie wpływać na to, jak władza postępuje z osobami internowanymi i uwięzionymi. Z drugiej strony był świadom tego, jaki temperament mają duchowni, zwłaszcza ci młodzi. Musiał ich tonować.
Potrafił w tamtych czasach zachować umiar i stanowczość w kontaktach z władzami komunistycznymi. Nie wzywał na barykady, wybierał rozwagę.
Metropolita przełomów
Jan Paweł II to ostatnia z czterech postaci, jakie kardynał wymienia jako te, które go ukształtowały. Nowy papież wyznaczył go na swojego następcę na urzędzie arcybiskupa metropolity krakowskiego. W dodatku zrobił to na mocy osobistej decyzji, podjętej bez konsultacji z kościelnymi władzami.
- Być następcą Wojtyły, który właśnie został papieżem, to duża szansa, ogromny prestiż- zauważa bp Tadeusz Pieronek. - Otwierały się nowe możliwości, łagodzono zkazy, które władza komunistyczna stawiała wcześniej kościołowi. Droga do Rzymu stawała otworem. Jeździły tam pielgrzymki, więc i ludzie stawali się bardziej otwarci na świat. Kard. Macharski był do tej roli dobrze przygotowany, jeśli chodzi o rozeznanie w świecie, znajomość języków - ocenia bp Pieronek. - To człowiek o ogromnych zasługach. A jednocześnie bardzo skromny i prosty.
Za jego czasów powstało kilkaset nowych parafii i kościołów w archidiecezji krakowskiej. Kardynał troszczył się też o powołania kapłańskie.
- Był metropolita czasów przełomów - mówi ks. Wojciech Olszowski, który napisał książkę o kard. Macharskim. - Miał niezwykle trudne zadanie, by kościół do tych nowych czasów poprowadzić. Jego 26-letnią posługę można podzielić na dwa okresy: prześladowania kościoła przez komunistów. I okres zmian ustrojowych, gospodarczych.
Przyczynił się do wybudowania bazyliki i rozbudowy sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Reaktywował, i rozbudował krakowski Caritas. Troszczył się o chorych, biednych, niepełnosprawnych.
- Kardynał od dziesięciu lat jest już na emeryturze -przypomina ks. Olszowski. - Ale w miarę sił angażowała się w posługę duszpasterską, cały czas pełni rolę doradczą. Kiedy kard. Dziwisz, gdy przyjechał tu z Rzymu, by kierować kurią, korzystał z jego doświadczenia i wiedzy. Wiele osób odwołuje się do jego posługi. To ciepły, życzliwy i otwarty człowiek.
W 2005 roku, związany wieloletnią przyjaźnią z papieżem, przeżywał jego chorobę i śmierć razem z wiernymi, stojąc w tłumie na Franciszkańskiej.
Kard. Franciszek Macharski w maju skończył 89 lat. W 2005 r., po przejściu na emeryturę ,zamieszkał w sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie. W pobliżu al. 29 Listopada, w ciszy, wśród drzew ma swoje niewielkie mieszkanie.
(współpr. MB)