Kasa biletowa trafiła do aresztu

Firma transportowa Voyager z Gorlic nie zgodziła się płacić wyższej prowizji za sprzedaż biletów miesięcznych w kasie dworca autobusowego w Nowym Sączu. Wynajęła lokal w budynku PSS „Społem” przy ul. Staszica, tuż obok dworca. Kasa biletowa miała być otwarta 1 kwietnia. Nie była, bo właściciel - spółka Małopolskie Dworce Autobusowe, zamknął na klucz bramkę, przez którą można było się dostać do biura. To odwet za utratę 10 tys. zł prowizji od biletów - uważają właściciele Voyagera. - A przecież do kasy MDA wpłacamy miesięcznie około 100 tys. zł za odprawy autobusów. Oni jednak chcieli od nas więcej, choć jesteśmy ich najlepszym klientem w Sączu - irytuje się Kamil Wojtarowicz, współwłaściciel firmy Voyager. - Gdy utworzyliśmy własną kasę biletową przy dworcu, to zatrzasnęli nam furtkę przed nosem. Zaaresztowali nasze biuro! - oburza się Wojtarowicz.

MDA, przejmując dworzec PKS, ogrodziły swoją własność. W tym częściowo budynek „Społem”, która wynajęła Voyagerowi pomieszczenie. Zamknięcie furtki uniemożliwiło również pracownikom PSS-u wejście od frontu.

To na pewno nie był primaaprilisowy żart

Pasażerowie korzystający z dworca autobusowego przy al. Wolności w Nowym Sączu 1 kwietnia przecierali oczy ze zdziwienia. Na chodniku przed głównym wejściem do budynku PSS „Społem” stało biurko, na nim komputer, obok krzesło, a przy nim mężczyzna. Wyglądało to na jakiś niezwykły żart primaaprilisowy, ale to nie był dowcip. Pracownik firmy transportowej Voyager tego dnia miał rozpocząć sprzedaż biletów miesięcznych w biurze przy ul. Staszica. Stał na ulicy, bo do budynku się nie dostał.

- Właściciel dworca zablokował naszą kasę biletową, zamykając na klucz bramkę ogrodzenia wokół dworca - wyjaśnia Kamil Wojtarowicz, współwłaściciel firmy Voyager. - Było to celowe zagranie, bo wcześniej, ze względu na wysoką marżę, zrezygnowaliśmy ze sprzedaży biletów miesięcznych w dworcowej kasie.

Zamknęli furtkę przed Voyagerem

Małopolskie Dworce Autobusowe (MDA), przejmując dawny sądecki dworzec PKS, ogrodziły swoją własność. W tym część ul. Staszica oraz chodnik. Całość jest traktowana jak plac dworcowy i zamykana.

- Na szczęście zrobili bramkę, która była otwarta. Ale tylko do 1 kwietnia. Nasi klienci i kontrahenci mogli bez problemu dostać się do naszego biura głównym wejściem od ul. Staszica - podkreśla Witold Gajdosz, prezes PSS „Społem” w Nowym Sączu. - Nagłe zamknięcie bramki na klucz było dla mnie szokiem. Dopiero potem skojarzyłem fakty. To stało się, gdy lokal po zegarmistrzu wynajęliśmy firmie Voyager - mówi prezes.

Kamil Wojtarowicz zaczął szukać miejsca na własną kasę biletową, kiedy nie udało się dojść do porozumienia z zarządem MDA. - Właściciel dworca za sprzedaż naszych biletów miesięcznych i jednorazowych pobiera prowizję - zaznacza współwłaściciel firmy transportowej. - Chciał od nas jeszcze prowizji od dopłat do biletów ulgowych, którą otrzymujemy z Urzędu Marszałkowskiego. Na to nie mogliśmy przystać. Już dawaliśmy zarobić MDA na biletach miesięcznych 10 tys. złotych.

Pojednawcze spotkanie odbędzie się dzisiaj

Pewnie w odwecie, właściciel sądeckiego dworca zrezygnował ze sprzedaży w swoich kasach w Nowym Sączu i Krakowie także jednorazowych biletów Voyagera.

Na ten fakt narzekają z kolei studenci.

- Bilet, który można było kupić wcześniej, w kasie, dawał gwarancję, że załapię się na dany kurs do rodzinnego miasta - mówi Monika Bąk, studentka z Gorlic. - Teraz przy drzwiach autobusu kłębią się ludzie i nigdy nie wiadomo, kto odejdzie z kwitkiem, jeśli zabraknie wolnych miejsc - dodaje.

Próbowaliśmy poznać stanowisko MDA w sprawie zamknięcia bramki, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. - Powiedzieli mi, że chodzi o bezpieczeństwo na dworcu - dziwi się prezes „Społem”. Dzisiaj w Krakowie odbędzie się spotkanie mediacyjne z przedstawicielem Zarządu Województwa Małopolskiego, który jest właścicielem spółki MDA.

Gazeta Gorlicka