Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kataklizm w archipelagu "wysp"

profesor Ryszard Tadeusiewicz
Nadszedł koniec wakacji, a wraz z nim koniec "letniej szkoły sztucznej inteligencji". Przypominam, że od czerwca poszczególne obszary tej dziedziny opisywaliśmy tu jako wyspy pewnego archipelagu, zwykle atrakcyjne i ukwiecone z powodu licznych sukcesów, jakie sztuczna inteligencja odnosi.

Żadna dziedzina nie jest jednak wolna od porażek, więc na koniec opowiem o porażce, która wydarzyła się w tym obszarze. Porażka ta była tak wielka, że odpowiednią "wyspę" w archipelagu sztucznej inteligencji porównać trzeba do wyspy Santoryn, którą 1600 lat przed naszą erą gigantyczny wybuch wulkanu dosłownie rozerwał na strzępy.

Kataklizm na wyspie Santoryn miał dalekosiężne skutki i spowodował nie tylko zmiecenie z powierzchni Ziemi całej tej wyspy (to co dziś odwiedzają turyści, to drobny skrawek brzegu krateru ogromnego niegdyś wulkanu, ocalały po katastrofie jak fragment skorupki rozbitego jajka), ale zapewne spowodował także upadek kultury minojskiej na odległej o ponad sto kilometrów Krecie.
Kataklizm na opisywanej dzisiaj "wyspie" sztucznej inteligencji miał podobną siłę rażenia i spowodował nie tylko klęskę jednego projektu, ale także upadek pewnego kierunku badań.

Kierunek ten polegał na próbach przenoszenia ludzkich metod rozumowania (odkrywanych i opisywanych przez psychologów) wprost do programów komputerowych. Na początku lat 60. ubiegłego wieku to podejście było bardzo owocne i przyniosło mnóstwo sukcesów młodej wówczas i bardzo prężnej sztucznej inteligencji. Komputery naśladując ludzkie myślenie dowodziły twierdzenia matematyczne, wygrywały z ludźmi w szachy i w warcaby, sterowały zachowaniem robotów, zaczynały posługiwać się językiem naturalnym.

Spodziewano się dalszych sukcesów, więc pieniądze płynęły strumieniami. Badania w zakresie sztucznej inteligencji szczególnie szczodrze opłacało wojsko, zwłaszcza w USA. Agencja ARPA (ta sama, która wynalazła Internet) poczynając od 1963, rokrocznie przeznaczała trzy miliny dolarów na badania w zakresie sztucznej inteligencji. Nigdy przedtem (ani nigdy potem) oczekiwania i nadzieje związane ze sztuczną inteligencją nie były tak wielkie, a wiara we wszechmoc mądrze zaprogramowanych komputerów - tak powszechna.

I właśnie wtedy wydarzyła się katastrofa. Zrodził się mianowicie pomysł (Allena Newella i Herberta Simona) konstrukcji Ogólnego Rozwiązywacza Problemów. Takiego uniwersalnego komputerowego geniusza.

Pomysł był oparty na racjonalnych przesłankach. Badacze zauważyli, że rozwiązania, które skutecznie pomagają komputerowi wygrywać w szachy, są bardzo podobne do tych, które otwierają mu drogę do budowy matematycznego dowodu. W swoich własnych pracach, które prowadziły do wspaniałych sukcesów w postaci inteligentnie działających programów (Simon dostał Nagrodę Nobla!), naukowcy odnajdywali coraz więcej elementów powtarzalnych, wręcz autoplagiatów. Co więcej, gromadzona przez psychologów wiedza na temat tego, jaką drogą podąża ludzki umysł rozwiązując różne problemy - także wskazywała na to, że istnieją pewne uniwersalne elementy inteligentnego postępowania, w dużej mierze niezależne od tego, jaki problem się rozwiązuje.

Newell i Simon postanowili więc pójść na skróty. Po co osobno budować program dla rozgrywek szachowych, osobno program doradzający bankierom, a jeszcze osobno taki, który zaplanuje genialną strategię na polu walki - skoro można stworzyć jeden program, który będzie rozwiązywał dowolne problemy?

Ten uniwersalny komputerowy geniusz, zanim się jeszcze narodził, już został ochrzczony. Miał się nazywać General Problem Solver, co skracano w publikacjach do akronimu GPS. Dzisiaj ten skrót oznacza coś zupełnie innego (dobrze działający system nawigacji satelitarnej), ale w latach 60. GPS to było marzenie informatyków: jeden program, który rozwiąże wszystko. Jak kamień filozoficzny astrologów…

W budowę GPS zaangażowały się najpotężniejsze umysły czołowych amerykańskich instytutów. Przedsięwzięcie wspierali biznesmeni, pomocą służyły najlepsze firmy, pieniędzy bez ograniczeń dostarczało wojsko. Nadzieje i ambicje sięgały zenitu. Jakże odległy od nadziei i oczekiwań okazał się końcowy skutek tych wszystkich wysiłków! To nie była porażka. To była totalna klęska, katastrofa, kataklizm. GPS nigdy nie rozwiązał ani jednego problemu. System, który miał osiągnąć wszystko - nie osiągnął niczego.

Dzisiaj można budować teorie, dlaczego tak się stało, wskazywać, że badacze nadmiernie skupili się na poziomie manipulacji symbolami, że powinni zmierzać do rozszerzeń reprezentacji symbolicznych w stronę lepszej aproksymacji procesów skojarzeniowych.

Dzisiaj każdy uczeń w szkole potrafi wskazać błędy, jakie popełnił Napoleon pod Waterloo.
Jednak prawda jest taka, że twórcy GPS chcieli za dużo. Chcieli zbudować komputerowego geniusza. Nie zbudowali nawet komputerowego kretyna. Tak bywa, gdy na fali ambicji porywamy się na rzeczy niewykonalne!

GPS - General Problem Solver, który miał osiągnąć wszystko, nigdy nie rozwiązał ani jednego problemu. Twórcy chcieli za dużo. Chcieli zbudować komputerowego geniusza, a nie zbudowali nawet komputerowego kretyna

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa! **Podpisz petycję do rządu**

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska