Koncert „4 Strony Karpat” za kilka dni. Będzie klimatycznie, jak przed rokiem?
Tak samo, a może nawet bardziej. Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że gwiazdą wieczoru będzie zespół Kroke i Sławek Berny. Ktoś powie - muzyka klezmerska. A ja dopowiem - to o wiele więcej, bowiem poziom aranżacji, interpretacji i wszystkiego tego, co można w tym gatunku muzyki zrobić, oni dawno osiągnęli i są poza wszelką kategorią. Każdy koncert Kroke to wielkie wydarzenie artystyczne.
Wystąpią również gorliczanie...
Tak, ale zanim o nich, chciałbym powiedzieć, że moim marzeniem, ale i planem jest, by ten koncert był nie tylko cykliczny, ale również wielowymiarowy. Rozumiem to jako pokazywanie kultury państw po czterech stronach Karpat. Nie tylko przez artystów z tychże krajów pochodzących, ale również polskich, którzy czerpią inspiracje od naszych sąsiadów. Takim przykładem jest właśnie Agata Siemaszko Trio.
Na który z koncertów zaprosiłby Pan szczególnie?
Szczerze mówiąc, na wszystkie. Ponieważ zespoły, które zagrają, to najwyższa muzyczna półka - gwarancja wspaniałych emocji. Będzie można się romantycznie pokołysać, a także i rytmicznie poskakać. To pierwsze za sprawą choćby wspomnianego już zespołu Kroke i Agaty Siemaszko Trio. Nogi do tańca porwą na pewno Megitza Trio i Kapela Maliszów. Tu gorlicki akcent - Kuba „Bobas” Wilk z Biecza, który jest doskonałym multiinstrumentalistą, muzykiem studyjnym, to prawdziwa pierwsza liga w Polsce.
Mówił Pan o koncercie w przyszłości. Czy pojawią się w takim razie zespoły z Karpat, ale grające na przykład rocka?
Raczej nie. Zakładam bowiem, że festiwal ma pokazywać folklor w formie przetworzonej, w dużej mierze opierający się na tradycjach karpackich. Chcemy iść w kierunku tak zwanej muzyki świata. Pierwszy krok ku temu w przyszłym tygodniu.
Rozmawiała Halina Gajda