Dwóch małopolskich ministrów z PO obroniło wczoraj swe stanowiska. Ministra skarbu Aleksandra Grada uratował szejk Kataru, a ministra obrony Bogdana Klicha - paradoksalnie gen. Waldemar Skrzypczak.
Obaj politycy zbierali ostatnio baty. Grad za brak pieniędzy na stocznie, które miał wpłacić tajemniczy inwestor. Klich za fatalną sytuację polskich żołnierzy w Afganistanie, którą nagłośnił gen. Skrzypczak po śmierci kpt. Ambrozińskiego. Wystąpienie generała okazało się jednak ratunkiem dla szefa resortu obrony, uznawanego za jednego ze słabszych ministrów Donalda Tuska. Zdaniem obserwatorów, premier nie chce go dymisjonować pod naciskiem wojskowych, bo to podważyłoby zasadę cywilnej kontroli nad armią.
Na razie zatem zarówno Grad, jak i Klich zostają na stanowiskach, jednak opozycja, stoczniowi związkowcy i wysocy rangą wojskowi będą w nich walić jak w bęben. Obaj służą premierowi za swoistą strefę buforową. To na nich spadają wszystkie ciosy oraz krytyka. Specjaliści oceniają, że premier, zwalniając któregokolwiek z nich, wziąłby odpowiedzialność na siebie.
Na ministrze Gradzie suchej nitki nie pozostawia opozycja. - Tusk wraz z Gradem zniszczą polski przemysł stoczniowy - twierdzi poseł PiS ze Szczecina Joachim Brudziński. - Ciekaw jestem, czy w ogóle istnieje ten tajemniczy inwestor z Kataru, który miał wyłożyć pieniądze na nasze stocznie - ironizuje Brudziński.
Wtóruje mu poseł PiS z Krakowa Zbigniew Wassermann. - Co ciekawe, nawet członkowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych nie wiedzą, kto miał być tym inwestorem. Służby nie potrafiły nam odpowiedzieć na to pytanie - mówi Wassermann. Jego zdaniem, to bardzo niebezpieczny sygnał wskazujący na nieostrożne gospodarowanie państwowym mieniem przez Ministerstwo Skarbu.
Z Bogdanem Klichem opozycja obchodzi się trochę łagodniej, mimo że ten jest gotowy przyjąć na siebie wszystkie zarzuty, byle oszczędzić premiera Tuska.
O Klichu nie chcą się oficjalnie wypowiadać jego partyjni koledzy. Anonimowo otwarcie przyznają jednak, że szef resortu obrony narodowej zostanie na stanowisku. - Premier nie znalazł nikogo lepszego na jego miejsce - mówi nam polityk z czołówki Platformy.
- Tusk unika dymisjonowania ministrów, bo oznaczałoby to przyznanie się do błędu, jakim było ich powołanie - ocenia prof. Paweł Śpiewak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Więcej w środowej Gazecie Krakowskiej