- Sporo goli, dobre tempo. Oby więcej było takich starć w naszej lidze - promieniał trener zwycięzców Waldemar Fornalik, ale siedzący obok Rafał Ulatowski daleki był od ochoczego potakiwania. Bo szkoleniowiec krakowian takich spotkań ma już serdecznie dość, a rezultat 2:3 wkrótce zacznie mu się śnić po nocach. Jego podopieczni w tych rozmiarach przegrali aż trzy z czterech rozegranych w tym sezonie u siebie meczów.
- Jeśli chodzi o grę w obronie, to wróciliśmy do punktu wyjścia - mówił smutnym głosem opiekun krakowian. Co racja, to racja. W dwóch ostatnich ligowych kolejkach jego drużyna nie straciła bramki, zdobyła cztery punkty, więc wydawało się, że Ulatowski poradził sobie z kryzysem i fatalne wyniki z początku rozgrywek - sześć porażek z rzędu - będą już tylko złym wspomnieniem. W niedzielę jednak pożar wybuchł na nowo. Dlaczego? Najłatwiej powiedzieć tak: krakowskiej twierdzy broni za dużo śpiących rycerzy. W konfrontacji z chorzowianami, którzy po raz ostatni wygrali na wyjeździe w marcu z... Cracovią, gospodarze tracili wszystkie gole na własne życzenie.
Test bezpieczeństwa dla stadionu "
Pierwszy padł w 42 minucie, choć jego strzelec - Maciej Sadlok, miał zamiar jedynie wrzucić piłkę w pole karne. Szkopuł w tym, że Marek Wasiluk nie przeciął podania, Marcin Cabaj poślizgnął się na linii bramkowej, o ułamek sekundy spóźnił z interwencją i futbolówka tuż przy słupku wpadła do siatki. - Ta wrzutka była tak nijaka, że od razu odwróciłem się, żeby pobiec do przodu. Nagle usłyszałem, że coś jest nie tak, popatrzyłem, a tu gol. Ręce opadają - komentował pomocnik Cracovii Mateusz Klich.
Przy kolejnych trafieniach dla Ruchu koszmarne błędy robili środkowi obrońcy. Chorzowian skuteczniej powstrzymywaliby stadionowi ochroniarze niż duet Piotr Polczak - Marian Jarabica. Chłopy jak dęby, a każda centra w pole karne wywołuje panikę nie tylko u nich, ale także na trybunach. Podobnie rzecz ma się z najwyższym w tym towarzystwie Wasilukiem. - Oni chyba nie wiedzą, jak się kryje - zaskoczył szczerą recenzją ich gry obrońca gości Rafał Grodzicki. - Przy stałych fragmentach w ogóle nie obserwują piłki, tylko łapią cię w pół i próbują zrobić krzywdę. Dla mnie to bez sensu - nie owijał w bawełnę. Pieprzu jego wypowiedzi dodawał fakt, że to chłopak z Salwatora, wychowanek Pasów
- Niech nie płacze, bo widzę, że jest cały i zdrów. Tak się po prostu gra - odgryzał się Wasiluk.
W dyskusji na boisku mocniejsze argumenty miał jednak Grodzicki, który stanowczością i precyzją interwencji bił na głowę kolegów z Cracovii. Zawodnikom "Pasów" trzeba oddać, że próbowali walczyć, gonili wynik, ale ciągle tworzą drużynę pełną słabości i nieporozumień. I już teraz muszą drżeć o utrzymanie. - Może nie aż tak, ale musimy zacząć wygrywać, bo inaczej... - zawiesza głos Klich. - Po prostu musimy wziąć się w garść i tyle. Łatwo nie będzie. Już w sobotę w Warszawie mecz z Polonią.
Cracovia - Ruch Chorzów 2:3 (0:2)
Bramki: Ntibazonkiza 55, Mierzejewski 82 - Sadlok 42, Jankowski 45, Janoszka 66.
Sędziował: Hubert Siejewicz (Białystok).
Widzów: 10 000.
Cracovia: Cabaj 2 - Mierzejewski 3, Polczak 1, Jarabica 1, Wasiluk 1 - Klich 3 I, Szeliga 3 I - Ntibazonkiza 3, Suworow 2 (46 Pawlusiński 2), Ślusarski 2 (74 Sacha) - Matusiak 3 (44 Dudzic 2). Trener: Rafał Ulatowski.
Ruch: Perdijić 3 - Nykiel 3, Grodzicki 4I, Stawarczyk 3, Sadlok 4 - Grzyb 3, Straka 3, Malinowski 3, Pulkowski 3 (90+2 Lisowski), Janoszka 4 (88 Zając) - Jankowski 3 (80 PiechI). Trener: Waldemar Fornalik.
Wybierz prezydenta Krakowa.**Oddaj głos już dziś**
Zobacz co mają do powiedzenia krakowianom**kandydaci na prezydenta**
Brutalne zbrodnie, zuchwałe kradzieże, tragiczne wypadki. Wejdź na**kryminalnamalopolska.pl**
60 tysięcy złotych do wygrania. Sprawdź jak. Wejdź na**www.szumowski.eu **