Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontuzja pleców czy wirus transferowy?

Bartosz Karcz
Maor Melikson (z lewej) w piątek oglądał mecz z trybun w towarzystwie Marko Jovanovicia
Maor Melikson (z lewej) w piątek oglądał mecz z trybun w towarzystwie Marko Jovanovicia wojciech matusik
Maor Melikson w czwartek najpierw zgłosił gotowość do gry, by wkrótce potem zmienić zdanie. Czy wpływ na to miał brak zgody klubu na odejście?

W Wiśle panują minorowe nastroje po porażce z Polonią Warszawa. Porażce, którą krakowski zespół poniósł w kiepskim stylu. Gęsta atmosfera przy ul. Reymonta zrobiła się jednak już dzień przed meczem z "Czarnymi Koszulami". A wszystko przez zamieszanie wokół Maora Meliksona.

Co prawda już na przedmeczowej konferencji prasowej trener Michał Probierz mówił, że Melikson jest kontuzjowany i szanse na jego występ przeciwko Polonii są niewielkie, ale była to klasyczna asekuracja. Plan był bowiem taki, że Izraelczyk wychodzi na czwartkowy trening i po nim podejmuje decyzję, czy jest zdolny do gry w meczu z Polonią czy nie. Miał to być element zaskoczenia dla rywala, ponieważ wspomniany czwartkowy trening był zamknięty dla osób postronnych. Melikson rzeczywiście na trenenig wyszedł. Mało tego, kilka minut po jego zakończeniu stwierdził, że czuje się na tyle dobrze, żeby wyjść w piątkowy wieczór na boisko. Po kilkudziesięciu minutach zmienił jednak zdanie i poinformował trenera Probierza, że ból w kontuzjowanych od meczu z Bełchatowem plecach jest zbyt duży, żeby szkoleniowiec mógł brać piłkarza pod uwagę przy ustalaniu składu. Co stało się zatem przez ten czas, że Melikson doszedł do wniosku, że jednak grać nie może?

Czy rzeczywiście kontuzja była na tyle bolesna, że piłkarz nie był w stanie normalnie biegać? A może wpływ na decyzję zawodnika mógł mieć jego menedżer Dudu Dahan? Właśnie w czwartek skontaktował się on z Wisłą i poinformował, że jego klientem zainteresowany jest Celtic Glasgow. Dahan podał nawet kwotę - 1 milion euro - za którą Szkoci byliby skłonni kupić Meliksona. Menedżer usłyszał jednak, że jeśli Celtic rzeczywiście jest zainteresowany pozyskaniem piłkarza Wisły, to powinien przysłać do Krakowa konkretną ofertę transferową. Tym bardziej to logiczne, że do zamknięcia okna transferowego pozostawało zaledwie kilkadziesiąt godzin i jeśli Celtic chciałby kupić Meliksona, to jego przedstawicielom powinno zależeć na jak najszybszym podjęciu rozmów ze stroną krakowską. Czasu na dopięcie szczegółów umowy czy rutynowe w takich przypadkach badania lekarskie było przecież bardzo mało.

Tymczasem taka oferta z Glasgow do Krakowa nie wpłynęła, co pozwala dojść do wniosku, że bardziej w Celticu swojego podopiecznego chciał umieścić sam Dahan. Zresztą, jeśli sięgnąć pamięcią kilka miesięcy wstecz, to można sobie przypomnieć, że informacje o domniemanym zainteresowaniu Meliksonem przez Celtic już się pojawiały. O tym, że więcej w tym było jednak spekulacji medialnych niż prawdy, świadczy fakt, że ani kilka miesięcy temu, ani teraz Celtic nie przysłał do Wisły oferty transferu Izraelczyka.

Wróćmy jednak do czwartku. Melikson po tym, jak dowiedział się od swojego menedżera o przebiegu rozmów z Wisłą, miał ogromne pretensje do wiceprezesa ds. sportowych Jacka Bednarza, że ten blokuje jego transfer do Szkocji. Piłkarzowi trudno było przyjąć do wiadomości, że Celtic nie przysłał oferty, więc nawet nie ma za bardzo o czym rozmawiać. W dodatku nawet jeśli Szkoci rzeczywiście byliby takim transferem zainteresowani, to kwota miliona euro, jaka padła z ust Dudu Dahana, nie satysfakcjonowała Wisły. Trudno w takim wypadku oczekiwać od krakowskiego klubu, że negocjacje będzie prowadził za pośrednictwem menedżera zawodnika, a nie bezpośrednio z innym klubem.

Nie jest też tak, że Wisła chciała blokować Meliksona. Wprost przeciwnie. W obecnej, kiepskiej kondycji finansowej klubu sprzedanie jej najlepszego piłkarza mogłoby sytuację znacząco poprawić. Mało tego, zarówno Dudu Dahan, jak i Maor Melikson wiedzą od dawna, że jeśli na ul. Reymonta wpłynie konkretna oferta dla Izraelczyka, to Wisła bardzo chętnie z niej skorzysta. Chodzi jednak o właśnie konkretną ofertę, a nie jedynie spekulacje menedżera.

Koniec końców, Melikson w piątkowy wieczór, zamiast biegać po boisku, usiadł na trybunach. Teraz piłkarz wyjechał na zgrupowanie swojej reprezentacji. Izrael zagra w najbliższy piątek z Azerbejdżanem w Baku, natomiast we wtorek, 11 września podejmie Rosję w Ramat Gan. Nie wiadomo, czy Melikson jednak w tych meczach zagra, skoro przed spotkaniem z Polonią twierdził, że jego uraz pleców jest na tyle poważny, że wyklucza występ... Na zgrupowanie reprezentacji piłkarz polecieć jednak musiał, a jego stan zdrowia sprawdzą teraz lekarze kadry Izraela. I być może rzeczywiście okaże się, że kontuzja jest na tyle poważna, że Melikson grać nie będzie mógł. Dla niego byłoby nawet lepiej, żeby tak się stało, bo w ten sposób ucięte zostałyby spekulacje na temat przyczyn absencji w meczu z Polonią.

Wcześniej czy później piłkarz będzie musiał jednak wrócić do Krakowa, gdzie jego sytuacja po ostatnich wydarzeniach nieco się skomplikowała. Oczywiście, Melikson w formie jest dla Wisły bardzo cennym piłkarzem. Takim, który na boisku robi różnicę. Takim, który w znaczący sposób może przyczyniać się do zwycięstw. Jak brakowało takiego właśnie zawodnika, mogliśmy naoczenie przekonać się w piątkowy wieczór, kiedy dobrych sytuacji do strzelenia bramek było jak na lekarstwo.

Biorąc jednak pod uwagę ostatnie wydarzenia, trudno nie obawiać się, że w przypadku Meliksona może dojść do powtórki z poprzedniego sezonu, kiedy to piłkarz dobre występy przeplatał bardzo słabymi, a czas spędzony na leczeniu kontuzji był znacznie dłuższy od tego, który poświęcał treningom i meczom.
Problem może mieć też Probierz, bo przestaje być powoli tajemnicą, że część piłkarzy ma już serdecznie dość traktowania w klubie w specjalny sposób Maora Meliksona. Dlatego szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" będzie musiał mocno się nagimnastykować, żeby utrzymać dobrą atmosferę w szatni. Potrzebną do osiągania dobrych wyników w równym stopniu jak wysoka piłkarska jakość.

Dla wszystkich w Wiśle najlepiej byłoby jednak w tym momencie ugasić pożar. Melikson już wie, że do zimy jest skazany na grę w krakowskim klubie. Jeśli za kilka miesięcy będzie chciał odejść, to na zainteresowanie nowego klubu może zapracować przede wszystkim na boisku. Przy ul. Reymonta zdają sobie z kolei sprawę z tego, że Izraelczyk jest w tym momencie potrzebny zespołowi. Skorzystać lub stracić na całym zamieszaniu mogą zatem obie strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska