Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korczyna. Dzięki ludziom odbudujemy nasz dom. Wracamy do kraju

Lech Klimek
Na zgliszczach chcą zbudować nowe życie. Wrócić do kraju i odbudować stracony w pożarze  dom=
Na zgliszczach chcą zbudować nowe życie. Wrócić do kraju i odbudować stracony w pożarze dom= archiwum prywatne
Tragedia nie załamała Matyldy i Daniela. Jak zaplanowali, tak zrobią. Zamieszkają w Korczynie. Nie ma takich słów, aby opisać naszą radość oraz wdzięczność za pomoc - mówi Matylda.

Na przekór wszystkim przeciwnościom wracamy do Polski - mówi Matylda Zawlik. - Wracamy i odbudujemy nasz dom. Przez te kilka miesięcy po pożarze spotkało nas wiele dobra, zarówno od najbliższych, jak i tych wszystkich często anonimowych ludzi, którzy nas wspierali. Dzięki nim odzyskaliśmy wiarę w jutro - dodaje.

Kilkanaście lat pracy i wielu wyrzeczeń Matyldy i Daniela Zawlików poszło z dymem jednej nocy. Małżonkowie chcieli wreszcie wracać z Anglii w rodzinne strony. Małżeństwo marzyło, że w przyszłym roku zamieszkają w swoim nowym domu w Korczynie. Ich plany legły w gruzach. Nowy, piękny dom spłonął niemal doszczętnie. Pożar wybuchł w nocy pod koniec września.

- Z dymem poszło 10 lat naszej ciężkiej pracy - mówi Matylda łamiącym się głosem. - Całą dekadę pracowaliśmy na obczyźnie, odkładając każdego pensa. Teraz zostały tylko fundamenty, ale to może być dobry początek naszego nowego życia już w Polsce. Córka chce iść do polskiego liceum, chcemy też teraz odciążyć rodziców, na których to wszystko odcisnęło swoje piętno - dodaje.

Gdy 10 lat temu Matylda ze swoim mężem wyjeżdżała w poszukiwaniu pracy do Anglii, z drżeniem serca żegnał ją jej ojciec - Józef Wędrychowicz: - To nie była dla nich łatwa decyzja - opowiada. - Na świecie była przecież już moja wnuczka, Julia. Już tam na obczyźnie urodził im się syn, Nataniel. Ale co mieli zrobić. W Polsce nie było pracy, a oni mieli swoje wielkie wspaniałe marzenie. Drewniany dom w takim miejscu, żeby kiedyś opiekować się rodzicami - dodaje.

Dom miał być drewniany, zbudowany nie z gotowych kupionych gdzieś elementów, ale taki jak najbardziej tradycyjny. Postawiony przez cieśli, którzy kultywują stare tradycje budownictwa, umiejących łączyć drewniane bale na jaskółczy ogon. Cztery lata temu ich plan zaczął się konkretyzować. Zaoszczędzili tyle, że mogli kupić materiał. Na działkę, którą dostali od pana Józefa, zwieziono kilkanaście kubików surowego drewna.

- Razem z rodzicami Daniela okorowywaliśmy te wielkie kłody - opowiada pan Józef. - Wszystko miało być tak, jak oni sobie wspólnie zaplanowali. Bez pośpiechu, dokładnie tak jak to było w dawnych czasach - podkreśla.

Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic

Rok temu wylane zostały fundamenty. W tym, w czerwcu w Korczynie zjawiła się długo szukana ekipa cieśli. Zaczęło się stawianie domu. Wielkie kłody przetarte w tartaku trafiały, jedna po drugiej na ściany. Wszystko układało się po myśli Matyldy i Daniela, do tej strasznej wrześniowej nocy.

- Ja tu na budowie byłem jak dozorca - relacjonuje Józef Wędrychowicz. - Codziennie już po tym, jak robotnicy zeszli z placu, obchodziłem wszystko, zaglądałem w zakamarki, sprawdzałem - dopowiada.

Nie inaczej było w poniedziałek, 26 września, w dniu, w którym na dachu domu zawisła wiecha. Dom był już w stanie surowym. Teraz miał przyjść czas przygotowywania wnętrza na przyjęcie gospodarzy. Strażacy przez kilka godzin walczyli z ogniem. Gdy wstał świt, oczom wszystkich ukazał się straszliwy obraz. Wielkie, idealnie dopasowane bale wypaliły się prawie całkowicie. Na zewnątrz budynku wydaje się, że część z nich, tuż ponad fundamentem ocalała. Gdy jednak wejdzie się do środka to dokładnie widać, że są całkowicie spalone.

- To miało być szczęśliwe miejsce. Pełne miłości i radości, a teraz co zostaje. Pustka i ból - dodaje pan Józef ze smutkiem.

Zarówno on, jak i młodzi, którzy są daleko od domu, nie zostali z tym nieszczęściem sami. Murem za nich stanęła cała rodzina i jak się okazało liczne grono przyjaciół.

- Dałam słowo Matyldzie, że odbudujemy ich dom - twardo mówi Agnieszka Wędrychowicz, bratowa. - Już na drugi dzień po tej tragedii brat Matyldy, Radosław założył na portalu pomagamy.pl zbiórkę. Tam wpływały różne kwoty i jesteśmy naprawdę zaskoczeni tym, jak tych pieniędzy jest dużo. Większość to anonimowe wpłaty. To pozwala uwierzyć w człowieczeństwo - podkreśla.

Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!

Gazeta Gorlicka

Posiedzenie Rady Miejskiej na rynku w Gorlicach

Tak kiedyś wyglądały Gorlice! [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska