Niezwykła historia zwierzęcego macierzyństwa zastępczego ma swój początek w Owczarach. Tam w ubiegłym tygodniu tragicznie zginęła Łajka, pies pasterski z gospodarstwa owczarskiego Szymona Wasylczaka. Pisząc o ataku wilków, w wyniku którego zginęła suczka, nie wiedzieliśmy jeszcze, że ta historia będzie miała ciąg dalszy.
Łajka była świeżo upieczoną mamą, choć to nie pierwszy jej miot. W tydzień po tym, jak się oszczeniła, zginęła w starciu z wilkami. Jedno jest pewne. Zgubił ją instynkt psa pasterskiego, dodatkowo wsparty jeszcze instynktem macierzyńskim. Poczuła zagrożenie. Wymknęła się z zagrody. Nie miała szans z drapieżnikami.
Po Łajce zostało czworo szczeniąt. Już wtedy wiadomo było, że maluchy, które miały wtedy zaledwie kilka dni nie poradzą sobie bez fachowej opieki. Pomoc gospodarzowi zaoferowała Fundacja PSYstań i jej wolontariusze, ale też Daniel Cieśla, lekarz weterynarii. Wszyscy zatroszczyli się szczeniętami Łajki, a gdy te odrosną i będą już w stanie funkcjonować samodzielnie - wrócą do gospodarstwa owczarskiego.
Dwoje ze szczeniąt - Zoja i Freja trafiły do Fundacji PSYstań. To tam poza niezwykle czułą opieką wolontariuszy znalazły... mamę zastępczą.
- Dostałyśmy telefon o błąkającej się suczce, która najprawdopodobniej została wyrzucona z samochodu w Bielance. Podjęliśmy próbę jej odnalezienia i wyłapania i mimo że działałyśmy we dwie, nasze starania nie przyniosły skutku - opowiada Anna Stępień, wolontariuszka PSYstani z pięcioletnim doświadczeniem w opiece nad bezdomnymi zwierzętami. - Na szczęście skontaktował się z nami wspaniały pan portier jednej z firm, które mają tam swoją siedzibę. Okazało się, że piesek się znalazł, że udało mu się go oswoić i złapać - opowiada dalej.
Szybko okazało się, że suczka została wyrzucona z samochodu z tablicami rejestracyjnymi KNS. Sprawa natychmiast zgłoszona została na policję. Tyle wiadomo o losie tego zwierzęcia. Jej wygląd wskazywał też na to, że do niedawna była karmiącą mamą, ale szczeniąt nigdzie przy niej nie znaleziono. Czy zostały wyrzucone w innym miejscu? Nie wiadomo. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że chociaż one są bezpieczne.
- Sunia miała jeszcze pokarm w sutkach, więc podjęliśmy decyzję o próbie podstawienia jej sierotek, które w ostatnim czasie straciły tragicznie mamę. Ta próba się powiodła. Mama przyjęła szczeniaczki - zaadoptowała dwie słodkie dziewczynki - Zoję i Freję - opowiada Anna z PSYstani.
Chociaż Lola, bo tak nazwano rudą suczkę porzuconą w Bielance, jest bardzo łagodna i spokojna i pięknie przyjęła szczenięta, jest od nich dużo mniejsza. Wolontariusze obawiają się, że nie będzie mogła w 100 procentach ich wykarmić. Dlatego pomagają jej sztucznym mlekiem.
- Lola to już drugi pies wyrzucony na naszym terenie z samochodu w tym miesiącu, a jeszcze nawet nie ma wakacji. Jesteśmy przerażeni tym, co się dzieje z naszym społeczeństwem, że ludzie potrafią po prostu pieska wyrzucić do rowu, jak worek ze śmieciami. Niestety - mówi Anna Stępień.
Wolontariusze PSYstani apelują do osób, które są świadkami zdarzeń, takich jak wyrzucenie zwierząt z samochodu lub wrzucanie dziwnych paczek do śmietników.
- Starajmy się zapamiętać jak najwięcej szczegółów takich sytuacji i zgłaszajmy to na policję bądź do gminy lub do nas, żeby tym zwierzętom pomóc i żeby osoba, która coś takiego zrobiła, poniosła konsekwencje, bo w przypadku Loli mamy tylko początek rejestracji samochodu, z którego ją wyrzucono. Nie wiemy, jakie to było auto, nie wiemy nic więcej. Mamy nadzieję, że jakimś cudem uda się znaleźć sprawcę - dodaje Anna.