https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Kordian" w Teatrze Starym, czyli teatralna klapa!

Łukasz Maciejewski
Kordian Adama Nawojczyka marzy o eutanazji
Kordian Adama Nawojczyka marzy o eutanazji Michał Sikora
Na każdy nowy spektakl Starego Teatru chodzę ostatnio z duszą na ramieniu. Szanuję artystów związanych z tą sceną, a na przedstawieniach Lupy, Jarockiego czy Grzegorzewskiego uczyłem się niegdyś teatru. Dlatego za każdym razem mam nadzieję, że czarna seria w końcu zostanie przerwana, i coś wreszcie w tym teatrze się uda.

Czytaj także: Powitaj chiński Nowy Rok w teatrze Groteska

Niestety, "Kordian" według Słowackiego to kolejna zawstydzająca premiera w tym sezonie. Jak to możliwe, że teatr dysponujący jednym z najlepszych aktorskich zespołów w kraju, od wielu miesięcy nie jest w stanie wyprodukować choćby jednego udanego przedstawienia?

Fundamentalnym odkryciem reinterpretacji "Kordiana" Szymona Kaczmarka jest umieszczenie dogorywającego bohatera (Adam Nawojczyk) na wózku inwalidzkim. Kordian marzy o eutanazji jak o lodach waniliowych. Ma do pomocy kanciastego Kordianka (Szymon Czacki), przechadzającego się dumnie po scenie w zielonych, szkaradnych majtasach wystających z czerwonych portek. To pielęgniarz śmierci. Przygotował swojemu panu wspaniały zestaw do umierania. Wystarczy pociągnąć za odpowiednią rureczkę i migiem lecimy do aniołków. Tymczasem starszy pan Kordian jakoś nie pali się do nieba. Koledzy zatem gawędzą, korzystając obficie ze Słowackiego, ale także - żeby było modnie i frymuśnie - z Ortegi y Gasseta oraz z pisemka "Christianitas". Chwilowe ożywienie zawdzięczamy zamaszystemu wtargnięciu na scenę rodziców Kordiana, Laury oraz księdza. Wspaniali aktorzy, m.in. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik oraz Zbigniew Ruciński, otrzymali od reżysera wyjątkowe zadanie.

Muszą udowodnić, że nic nie potrafią. Niby to recytują przed dogorywającym Kordianem-Nawojczykiem wybrane fragmenty ze Słowackiego, ale celowo umniejszają rangę tekstu, niczego zeń nie rozumiejąc, a w końcu, porzucając tę męczącą lekturę, po jakichś 10 minutach znikają ze sceny. I więcej nie wracają. Może i lepiej. Obserwowanie kompromitacji wybitnych aktorów to nic przyjemnego.

Spektakl jednak się nie kończy. Młody K. w zielonych majtkach staje się alter ego starszego. Monolog na Mont Blanc zostaje wygłoszony na leżąco, na białych schodkach z dykty. Kordianowie są rozdarci pomiędzy konwencjonalnym podawaniem romantycznego tekstu, a parafilmową umową, w ramach której aktor bardziej jest niż gra. Efektem jest jednak ponura bezosobowość przedstawienia. Nie obrażam się, że nie ma powstania listopadowego, pulchnego cara Mikołaja I w kostiumie z epoki, diabła i Winkelrieda. Jednak Kaczmarek niewiele oferuje w zamian. Poza być może mało oryginalnym, ale jednak w sumie interesującym konceptem wyjściowym - Kordian na wózku, marzący o uśmierzeniu fizycznego bólu.

Strzępy dialogów ze Słowackiego, dodatki z innych źródeł, modne ostatnio znęcanie się nad książkami, które z hukiem lądują na scenie oraz kilka mniej więcej udanych konceptów scenograficznych. Podejrzewam, że młodemu reżyserowi mogło chodzić o przeniesienie wielkich romantycznych zaklęć przez filtr schorowanego ciała, które nie jest w stanie przekazać dawnych myśli z furią lub ekstazą. Językiem postromantyzmu jest przecież artykulacja niemocy. Nie stać nas na walkę z Bogiem i z Szatanem, ponieważ boimy się siebie i nocy.

Ale skoro Nawojczyk-Kordian oraz Czacki-pomagier mieli być synonimami bezwładu wielkich narracji, dlaczego reżyser kazał im recytować wersy Słowackiego w gruncie rzeczy konwencjonalnie, tyle że bez brawury, nieporadnie. Aktorska niemoc weryfikuje wszystkie reżyserskie uniki. Werdykt jest okrutny. Klapa.

Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 6

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
plapla
Poczytaj sobie kim jest Maciejewski, deklu; nikt nie udaje obiektywizmu, spektakl jest kupą i ty jesteś pieprzon* lamą o humanistycznym zacięciu z bólem dup* i świadectwem z paskiem z gimnazjum ktore wisi nad biurkiem i ktore rozwalilbym o twoj przecietny polaczkowy internetowy leb. Jednym słowem spierdalaj.
K
Karol
zdecydowanie
p
pum
przepraszam, ale ta recenzja jest pisana jakby przez gimnazjalistę, ten język... ał boli! chociaż to może celowy zabieg autora..

bardzo pewna siebie (znawca teatrów, wie co jest osatnio modne podczas spektakli -> znęcanie się nad książkami) i ta bardzo subiektywna ocena udająca obiektywną..
j
ja
spektakl dno...
C
Cordian
Wyjątkowo trafna recenzja, choć i tak moim zdaniem oszczędna. Z sensu oryginalnego "Kordiana" nic nie pozostało; strzępy tekstu bez ładu i składu skoncentrowane na wątku samobójczym, żenujące pomiatanie nieszczęsnym paralitykiem, biblią, podpalenie książki i lufki z marihuaną, niezmiernie modny obecnie projektor multimedialny, który oprócz tego, że jest, wnosi niespecjalnie wiele (dziwacznie dosłowny wtręt z chwili porodu), bo ujęcia twarzy sparaliżowanego Kordiana nie pokazują aktorstwa wybitnego, a młody Kordian - kat (Czacki) nie jest w stanie zapamiętać kilku progów na gryfie gitary ..... żenująca sztuka...dramat!
W
WooWoo
...ale rynsztok...
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska