Władze australijskiego miasta Melbourne i stanu Wiktoria ogłosiły „eliminację” koronawirusa - 28 kolejnych dni bez nowych infekcji.
Po tym, jak w lipcu i sierpniu liczba zachorowań przekracza 700 osób, miasto było postrzegane jako przykład dla reszty świata, jak poradzić sobie z drugą epidemią.
Wiele firm jest nadal zamkniętych, a na niektórych widać napisy „do wynajęcia”. Inne są otwarte, ale pracują na pół gwizdka. Tabliczki z napisem: „Wesprzyj lokalną społeczność”, widać na każdym kroku.
ZOBACZ TEŻ INNE INFORMACJE O EPIDEMII KORONAWIRUSA SARS-CoV-2:
- Koronawirus może wywołać u dzieci uszkodzenie mózgu
- Szok w Boliwii: Śmierć na żywo w telewizji
- Szwecja: staruszkom z koronawirusem dają "koktajl śmierci"?
- Zagadka Ferrera Erbognone. Miasteczko oparło się epidemii
- Sekta rozpętała epidemię koronawirusa
- Nad Wuhan unosi się tajemnicza mgła. To "smog śmierci"
Blokady i obostrzenia podzieliło mieszkańców miasta między tych, którzy wspierali takie działania władz, i tych, którzy twierdzili, że restrykcje były zbyt surowe i zbyt długie.
Ogromne korzyści, jakie te działania przyniosły dla zdrowia publicznego, oznaczały jednocześnie ogromne koszty.
Z powodu pandemii gospodarka Melbourne może spaść nawet o 110 miliardów dolarów australijskich (81 miliardów dolarów amerykańskich) w ciągu najbliższych pięciu lat. Według raportu władz miasta, stan Wiktoria straci nawet 325 tysięcy miejsc pracy tylko w tym roku.
