Media w Norwegii mocno akcentują kiepski start Polki w Soczi. "Na 18 dni przed mistrzostwami świata w Val di Fiemme Kowalczyk pokazała słabość. Jej forma przed najważniejszą imprezą roku jest wielką niewiadomą" - pisze Aftenposten. Polscy eksperci narciarscy uspokajają, choć przyznają, że pozostaje nutka niepewności. Profesor Szymon Krasicki z AWF w Krakowie uważa, że występy w Rosji były jak kubeł zimnej wody dla Kowalczyk i jej sztabu szkoleniowego.
- Wszystko tak dobrze szło od początku sezonu, była efektowna wygrana w Tour de Ski. A tu teraz taka wpadka... - mówi Krasicki. - Kowalczyk przyznała, że źle dobrała narty. W Soczi, z uwagi na bliskość morza, jest specyficzny mikroklimat, śnieg bardzo wilgotny i dlatego są problemy z dobraniem odpowiednich smarów. Ale teraz serwismeni Kowalczyk wiedzą, na czym stoją; wierzę, że z tej lekcji wyciągną wnioski.
Krakowski ekspert zwraca uwagę na fakt, że Polka w ostatnim czasie bardzo mocno pracowała na zgrupowaniu w Livigno. - Z tego, co wiem, trenowała nawet trzy razy dziennie. Myślę, że teraz trener Aleksander Wierietielny, do którego mam ogromne zaufanie, zmniejszy objętość treningów, ćwiczenia będą krótsze, ale szybsze. Justyna trochę odpocznie, zbierze siły na mistrzostwa świata. Moim zdaniem, możemy być spokojni o jej formę, w Val di Fiemme znajdzie się na pewno na medalowej pozycji - twierdzi prof. Krasicki.
Także Edward Budny, trener mistrza świata w biegach narciarskich Józefa Łuszczka, uważa, że nie ma co panikować. - Do mistrzostw zostały jeszcze trzy tygodnie. Trener Wierietielny ma dość czasu, by spokojnie potrenować Justynę. Fakt, że Justyna jest tytanem treningu, powiedziałbym, że ona lubi się torturować. Teraz musi jednak nieco odpocząć. Oba biegi w Soczi pokazały, że Polka jest trochę zmęczona, brakowało jej świeżości. Trochę zaskoczyła mnie, że w biegu łączonym zeszła z trasy na 6. kilometrze. Szacunek do rywalek wymaga, aby mimo złych nart biec dalej. Do strefy zmian miała 1500 metrów, powinna była jakoś dociągnąć, tam czekałyby na nią nowe narty. Widać jednak - nie dała rady - mówi Budny.
Zakopiański trener przekonuje, że czasem nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. - Jest sporo czasu na wyciągnięcie wniosków, można skorygować plany treningowe. Mam zaufanie do Wierietielnego. Dotychczas jego metody okazały się skuteczne. Z własnego doświadczenia wiem, że ostatni etap przygotowań do najważniejszej imprezy roku, a taką są mistrzostwa świata, jest bardzo ważny. A na mistrzostwach o medalach decydować będą niuanse, detale. Powinno być dobrze - twierdzi Budny. Uspokaja też dr Robert Śmigielski, który sprawuje opiekę medyczną nad zawodniczką.
- Po Soczi nie ma poczucia klęski Kowalczyk. Z wyników na pewno nie można być zadowolonym, ale bardzo ważne jest to, że Justyna mogła przetestować olimpijskie trasy. To była jedyna taka okazja. Będzie wiedziała, co ją za rok czeka na igrzyskach - mówi Robert Śmigielski.
Wybierz najlepsze zdjęcie naszych fotoreporterów 2012 roku [GALERIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!