W kawalerskich lodówkach można więc spotkać raczej pustkę, zapomnienie, przynajmniej trzy opróżnione do połowy ketchupy i masło. Kawalerowie lubią martwe natury. Sprzyjają temu późne powroty do domu w stanie niezupełnej poczytalności. Dlatego też proszek "Omo" można znaleźć nagle na półce między "Triumfem Chirurgów" Thorvalda a "Wojną trojańską" Aleksandra Krawczuka, perfumy nagle stoją obok zupek w proszku, a sól i przyprawy w zamrażalniku.
Dla kawalera komputer jest tym, czym oaza dla strudzonych nomadów Sudanu. Kawaler przy nim odpoczywa. Samo stanowisko, zaskakująco ergonomiczne i uporządkowane, posiada wszak aureolę brudnych chusteczek, pudełek po pizzy, zabłąkanych skarpetek, wędrujących tu i ówdzie. Jest również mały kącik elektroniczny, w którym znajdują się - jeśli nie układy scalone i wiertarki - to przynajmniej kable, stare myszki, klawiatury, przedmioty, z którymi kawaler nigdy się nie rozstanie, które gwarantują wspomnienia i ciągłość historii.
Olbrzymia liczba mebli i rozmaitych przedmiotów jest dla kawalera utrapieniem, tak jak cały świat materialny. Najważniejszymi potrzebami są bowiem spokój i cisza, papieros na balkonie, książka i pyszna kanapka, szemrzące radyjko internetowe. No i oczywiście piwko. Co tu kryć.