Zaatakowani piłkarze uciekli do pobliskiej knajpy, w której się schronili. Nie udało się to jednak Tomaszowi Polakowi, kapitanowi drużyny Bieżanowianki. Bandyci dopadli go, gdy sie potknął. Bili go kijem bejsbolowym. Miał rozbitą głowę, cały był zakrwawiony.
Na miejscu pojawiła się karetka i policja, a mecz przy stanie 2:0 dla Płaszowianki został przerwany.
Drużyna Płaszowianki długi czas stała na boisku jak sparaliżowana, choć nikt ich nie atakował. Bandyci, którzy biegali po stadionie i krzyczeli "j... Wisłę", gonili bowiem tylko zawodników i działaczy Bieżanowianki.
Wojciech Rajtar, trener Płaszowianki nie może uwierzyć w to, co się stało. - Ten mecz przebiegał przecież w piknikowej atmosferze - opowiada Rajtar. - Na trybunach przeważała młodzież, a tu nagle taki chuligański tajfun.
Dodaje, że nie wie, skąd tak nagle się pojawili. - Wpadli, poturbowali niektórych zawodników i działaczy Bieżanowianki i zniknęli - mówi. - Wszystko w ciągu najwyżej pięciu minut.
Tadeusz Policht, trener Bieżanowianki twierdzi, że w ciągu 30 lat pracy w charakterze szkoleniowca, nie przeżył czegoś takiego.
- Do tej pory cały się trzęsę - przyznaje. - Myślałem, że to mi się śni. To był szok. Nagle wpadła z zewnątrz ta szarańcza, myślę, że było ich 50. Wbiegli na boisko w kominiarkach, z maczetami, kijami bejsbolowymi, ktoś niósł siekierę. Po drodze jeszcze przelecieli przez trybuny, na których były dzieci. W moim kierunku też pędził zbir w kominiarce, z czymś w rodzaju kindżału tureckiego w ręce. Ze strachu mnie sparaliżowało, ale na szczęście skręcił i pobiegł dalej.
Sędzia Dariusz Mirek, prowadzący sobotnie spotkanie uznał, że bezpieczeństwo zawodników jest zagrożone i postanowił, w porozumieniu z piłkarzami obu drużyn, przerwać mecz.
Policja potwierdza zdarzenie. - W ciągu weekendu zatrzymano już 8 mężczyzn w wieku 21-31 lat, którzy brali udział w tym napadzie - relacjonuje Katarzyna Padło z zespołu prasowego małopolskiej policji. - Dziś zostaną przedstawione im zarzuty pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Policja szuka pozostałych napastników.
To pierwszy taki przypadek, by na meczu szóstoligowych drużyn doszło do takiego chuligańskiego napadu.