https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: ceny mieszkań stanęły, ale jeszcze spadną

Katarzyna Janiszewska
Adam Wojnar
Ceny mieszkań stanęły w miejscu. Nie widać spadku, ale też - mimo inflacji - nie ma wzrostu. Zmieniły się za to preferencje krakowian. Chętniej kupują mieszkania na rynku wtórnym, w wielkiej płycie albo na peryferiach miasta, bo są najtańsze.

Kraków: w Bronowicach powstaje galeria handlowa [ZDJĘCIA]

Największym powodzeniem wśród krakowian cieszą się mieszkania 40-50-metrowe, z dwoma pokojami, których cena nie przekracza 250 tys. zł.

- Sprzedający musi uwzględniać mniejsze możliwości uzyskania kredytu przez kupującego - mówi Tytus Misiak, prezes Stowarzyszenia Budowniczych Domów i Mieszkań. - To one są bowiem głównym źródłem finansowania zakupu.

Średnia cena za metr kwadratowy mieszkania w Krakowie wynosi 5,5-6 tys. zł.

- Może jeszcze spadać, ale nie czekałbym z zakupem, bo obniżki nie będą duże, wyniosą ok. 5-10 proc., a pula małych mieszkań jest ograniczona - radzi Konrad Koniarz z Grupy B12 działającej w branży nieruchomości.

Coraz więcej osób kupuje mieszkania w blokach z lat 70. ubiegłego wieku. Ich żywotność szacowano niegdyś na 40-50 lat, wiele spółdzielni zainwestowało jednak w ich ocieplenie i odnowienie elewacji. Na mieszkania w wielkiej płycie np. na Kurdwanowie, w Bieżanowie czy Nowej Hucie decydują się często młode małżeństwa. Traktują to jako przejściowe lokum.

Nowsze mieszkania bardzo rzadko trafiają na rynek wtórny. W większości są bowiem obciążone kredytami. Ci, którzy parę lat temu płacili po 7 tysięcy złotych za metr, dziś nie sprzedadzą go drożej niż po 6 tys. Do tego dochodzi kredyt - jeśli ktoś wziął 300 tys. zł we frankach, to teraz musi spłacić 400 tys. zł. Mało kto decyduje się na sprzedaż.

Największy problem mają deweloperzy, którzy pobudowali duże mieszkania. Niektórzy ratują się, dzieląc je na mniejsze.

- Kryzys jest odczuwalny - przyznaje Piotr Krochmal z Monitora Rynku Nieruchomości. - Sprzedaż spadła o połowę. 340 tys. zł to bariera cenowa nie od przekroczenia dla 85 proc. nabywców.

Ceny w krakowskich dzielnicach
Krowodrza: średnia cena metra kwadratowego: 7,5 tys. zł, ceny od 6200 do 7750
Bieżanów: 6,3 tys. zł, od 5700 do 7200
Grzegórzki: 7,6 tys. zł, od 7300 do 7800
Nowa Huta: 5,6 tys. zł, od 2200 do 6000
Kurdwanów: 6,5 tys. zł, od 6400 do 6600
Mistrzejowice: 6,2 tys. zł, od 5600 do 6400
Kazimierz: 8 tys. zł, od 7200 do 8400
Wola Duchacka: 5,9 tys. zł, od 5800 do 7700
Wola Justowska: 9,5 tys. zł, od 6100 do 11 000
Prądnik Biały: 6,5 tys. zł, od 6000 do 7100
Ruczaj: 7,1 tys. zł, od 6200 do 8000
Podgórze: 7,5 tys. zł, od 7100 do 7600
Ugorek: 7 tys. zł, od 6600 do 7200
Olsza: 7,1 tys. zł, od 5400 do 10000
Dębniki: 8,5 tys. zł, od 6200 do 9000

Ceny dotyczą mieszkań na rynku wtórnym. Na rynku pierwotnym będą wyższe średnio o 1 tys. zł na metrze kwadratowym.
(dane: Grupa B12)

Najlepszy Piłkarz i Trener Małopolski 2011. Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Sprawdź magazyn Gazety Krakowskiej! Bulwersujące zdarzenia, niezwykli ludzie, mądre opinie

Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z Krakowa. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 12

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

M
Mleko
4 lata po 1200 czyli 15 tys wyrzucone w błoto powiadasz? Po pierwsze za 54 metry na Ruczaju płacę 950zł, po drugie chyba naprawdę spałeś na majcy :). kredyt na 350 tys na 30 lat to do spłacnia około 700 tys czyli około 350 tys wyrzucone w błoto. Ja pytam co za różnica płacic za wynajem czy płacic haracz bankowi??? Ceny spadną to pogadamy.
A
Aleksy
Cały polski światek nieruchomości z przerażeniem patrzy na obecną sytuację na rynku. CHFy podrożały prawie 2x, banki wycofują kredyty walutowe , jeszcze ta nieszczęsna rekomendacja knf-u no a likwidacja programu rodzina na swoim to dla rynku jak brzytwą po gardle. Do tego narasta dodatkowy problem, chyba dużo gorszy niż wszystkie poprzednie razem wzięte, w internecie i w prasie coraz więcej plotek i artykulików o tym wszystkim, że ceny spadną (raz nieznacznie a raz, że będzie armagedon) o tym że w Polsce nieruchomości są niebotycznie drogie, pokazywane są wskaźniki zasobności portfeli Polaków zwłaszcza w kontekście nieruchomości, nawet pojawiają się świętokradcze artykuły podważające istnienie tzw. luki mieszkaniowej –szacowanej nawet na 2mln brakujących w Polsce mieszkań, coraz więcej faktów i informacji które powoli doprowadzają do jednego – osoby mające pieniądze na zakup mieszkania lub zdolność kredytową wstrzymują się z zakupem, kto rozsądny nie zachowałby się tak jeśli lada moment mieszkanie wyceniane obecnie na 400tys zł można będzie kupić za 200tys zł czyli za tyle ile kosztowało przed boomem mieszkaniowym?
To wszystko prowadzi do jednego: załamania rynku, strona podażowa, mająca do niedawna taką przewagę nad popytem nie ma już popytowego odpowiednika na rynku, król jest nagi, na rynku mnóstwo mieszkań i coraz mniej chętnych na ich kupno. A przecież cała branża się utrzymuje tylko i wyłącznie pod warunkiem stale utrzymującej się liczby transakcji: pośrednicy, kredytodawcy, doradcy itd. itp…. Wszystkich tych ludzi czeka bruczek nie ma też znaczenia fakt że większość tych stanowisk powstała w latach potężnej zwyżki cenowej która obecnie sprawiła że polski rynek nieruchomości w relacji do naszych zarobków jest obecnie jednym z najdroższych w Europie.
Jak temu zaradzić?
Wszyscy wiemy już że ceny będą spadały, zaklinanie rzeczywistości i podawanie wybiórczo okrojonych statystyk tez tego faktu nie zmienią, liczba osób tak skrajnie niedoinformowanych maleje do zera. Co w takiej sytuacji można robić? Wystarczy przyznać się do faktu że rynek przeżywa „chwilowe okresy stabilizacji przed następnymi wzrostami” i ze czeka nas „prawdopodobnie” drobna korekta cenowa w zakresie nie większym niż 3-5%. Na potwierdzenie tych liczb znowu przywołujemy te same odgrzewane kotlety: luka mieszkaniowa (której wątpliwe istnienie udowadnia się w oparciu o badania sprzed 10 lat bez uwzględnienia liczby wybudowanych mieszkań do chwili obecnej) rzekomy wzrost pensji statystycznego Polaka itd. itp. Jakie są założenia? Jeśli ktoś uwierzy ze spadki sięgną przez najbliższy rok góra 5 % a potem ceny mają wzrastać dalej to nie będzie mu się chciało czekać aż tak długo.
W chwili obecnej obserwujemy pełne wdrożenie tej strategii komunikacyjnej - od ekspertów z open finance po wszelkiej maści analityków z mniejszych i większych agencji pośrednictwa nieruchomości a więc podmiotów, dla których utrzymanie stałej liczby transakcji jest niezbędne do przetrwania. Podmioty te w pełni ustawowo uprawnieni do wydawania prognoz i rekomendacji nie ponoszą jednak jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje słowa a więc mogą praktycznie pisać co im się żywnie podoba. Zbyt mała jest jednocześnie wiedza nawet wśród ekonomistów w Polsce o rynku nieruchomości żeby ewidentnie naginane statystyki i opinie podważać. Nieliczne głosy pojawiające się w eterze jak zwykle są wyśmiewane i wrzucane do jednego worka wraz z innymi „teoriami spiskowymi” i „herezjami” Brakuje solidnej akademickiej dyskusji na temat rynku nieruchomości z bardzo prostego powodu – nikomu w świecie profesjonalistów na niej nie zależy. Jest to wspaniała okoliczność dla kupujących ale ta grupa nie ma własnego głosu poza nieśmiałym wyrażaniem swojej opinii w internecie, świat mediów jednak należy do kogoś innego, sponsorowane artykuły o tym że „taniej być nie może” reklamy które wmawiają nam że obecne ceny na rynku są „wyjątkowo promocyjne „ i już taniej nie będzie itd. … to wszystko ma za zadanie przełamać ducha walki tych u których marzenie o własnym M jeszcze nie wygasło ale jednocześnie podtrzymywać na duchu wszystkich sprzedających którzy kupowali na górce cenowej niejednokrotnie po 10tys za metr i więcej licząc na olbrzymie zyski – tak naprawdę to właśnie oni zadecydują o przyszłych miesiącach na rynku. Słyszy się plotki o mieszkaniach sprzedanych za kwotę niższą nawet o 40% od ceny ofertowej ale nikt o tym głośno nie mówi i nikt tego nie potwierdzi, dostęp do cen transakcyjnych mają nieliczni między innymi licencjonowani rzeczoznawcy a sądzicie że jak ktoś wie że będzie miał komornika na karku który mu zabierze wszystko nie zdecyduje się sprzedać mieszkania nawet za połowę ceny byle nie czekać nie wiadomo na co? To właśnie sprzedający – mieszkania, domu, segmenty ale przede wszystkim działki i ich upór to jedyny czynnik utrzymujący ceny na obecnym poziomie, jak długo będą w stanie utrzymać puste mieszkania i akceptować straty tak długo stagnacja na rynku jeszcze potrwa.
w
wude
Ja także wynajmuję i nie widzę w tym nic strasznego. W sumie wynajęcie 48 metrowego mieszkania kosztuje mnie 1500zł miesięcznie, gdybym miał je na własność media + czynsz kosztowały by 600zł - zostaje więc 900 zł "wyrzucone w błoto".
Teraz patrząc na to co się dzieje z cenami nieruchomości gdzie w 2007 roku metr mieszkania na Klinach kosztowal 8000/m - aktualnie 5000/m, przy 48 metrach mamy 144 000 zł różnicy.

Opłacało się wynajmować, przez ostatnie 4 lata ?

Ja akurat jestem trochę w innej sytuacji bo zamierzam w najbliższym czasie rozpocząć budowę, jednak w pełni rozumiem ludzi wynajmujących , którzy przeciwstawiają sie wszystkim mówiącym: "weź kredyt i idź na swoje".
a
artek
Ok w takim razie w porządku rozumiem. Tylko po co te wywody o półmozgach co wzięli kredyt we frankach. Nikt wtedy nie wiedział czy nie będzie jeszcze gorzej. Ty tez raczej tego nie przewidziałeś, bo gdyby było inaczej kupiłbys za bezcen mieszkanie w 2004 (przed boomem) a potem sprzedał z zyskiem. Tak więc nie na miejscu jest mówienie o ludziach którzy wzieli kredyt że zrobili źle. Bo w pewnym momencie jak Ci sie zycie tak czy inaczej układa to juz mieszkanie w jednym pokoju staje sie raz ze niewystarczajace dwa ze nie oplacalne. Np tak jak Ty, wezmy te 400, gdybys mieszkal z dziewczyna razem byscie 800 placili bo placi sie od osoby. Za 800 zeta a za 1000 to na bank juz na male mieszkanko bo na male ale kredyt dostaniesz. Ja jestem swiezo po slubie i poki co czekamy, az troche ceny spadna, ale gdyby nie to ze mozemy mieszkac u rodzicow (wzglednie nie daloby sie;)) to nie wynajmowalibysmy ale by sie wzielo to ciasne ale wslane zamiast wynajmowac o ile laczy sie przyszlsoc z tym miastem.
c
czekający
fakt jest taki że skończyłem studia i od kilku lat tutaj mieszkam i pracuję (jak wielu moich znajomych), co do sensu kupienia mieszkania się zgadzam ale to zależy od moich możliwości finansowych, a że one nie są szałowe więc nadal będę czekał
a
artek
my tu jednak domyślnie rozmawiamy o rodzinie. Jeśli płacisz 400-600 złotych w Krakowie to faktycznie bardzo mało. W pewnym jednak momencie wyrasta się z tego i jak masz tą rodzinę (powiedzmy chociaż żonę, sesnowną konkubinę - dziewczynę, z którą łączysz przyszłość) to chcesz już mieszkać minimum w tej kawalerce. Chcesz już prowadzić normalne życie, nie tylko imprezowe itd. Tak więc nie neguj innych. Bo mam kumpla który mieszka z coraz to kolejną dziewczyną , na pół się składają, kredytu wiadomo nie wezma i sie wymadrzaja po co brac kredyt. Jasne jak ktoś jest wiecznym studentem i nie patrzy dalej niż do jutra to nie ma o czym gadać.
c
czekający
wynajmuje pokój a to kosztuje 400 do 600 zł/miesięcznie z mediami, przy moich zarobkach nie stać by mnie było na mieszakanie/kawalerke
a
artek
to Ty wagarowałes na lekcjach matmy. Wyjamowanie (rozumiem całego mieszkania) przez 4 lata (plus kolejne 4 w zamiarze) to szybko licząc 96 (miesięcy) * 1200 zł (wynajem całego mieszkania) = 115 200 złotych WYRZUCONYCH W BŁOTO. Już chyba lepiej płacić ciut większa ratę ale na swoje konto co? MATEMATYKU??
r
robert
"Cena może jeszcze spadać, ale nie czekałbym z zakupem, bo obniżki nie będą duże, wyniosą ok.5-10 proc., a pula małych mieszkań jest ograniczona - radzi Konrad Koniarz z Grupy B12 działającej w branży nieruchomości" no bardzo śmieszne już się rzucam. Co widać widmo końca żerowania biur na ludziach?? Spadną ceny, spadną, spokojnie. Ludzie juz doskonale widzą, że cenę dyktuje szajka deweloperów. Nie ma to nic wspólnego z zarobkiem. Cena wybudowania mieszkania w przeliczeniu na metr (razem juz z gruntem) to cena max 3 000 złotych. I co ktoś mi powie, że nie mogliby sprzedawać po 3 500 lub nawet 4 00? Co 500-1000 złotych na metrze to mały zarobek?? Nie bo oni musza zarobić 100%. A takiego wała. Teraz kto nie musi to czeka, kupują tylko Ci którzy nie mają wyjścia, ale każdy kto obsewruje rynek widzi, że kończą się złote czasy deweloperów. Jasne ceny nie spadną nie wiadomo jak, ale do 5 000 na pewno. Przynajmniej zrównamy się z zachodem...szkoda że nie zarobkami. Tam 10-15 lat i masz mieszkanie.
n
nie kupuje
ludzie deweloperzy was klamią - koszty budowy nie sa tak duze- wy zaciagacie kredyty na cale zycie , zeby kupic jakies 40 metrowe pudelko za 400 tys- a oni bujają jajami na plazach Brazyli
c
czekający
powiem tak: czemu mam płakać że nie stać mnie na kupno mieszkania bo spekulacja wywindowała ceny do chorych sum, wynajmuję już 4 lata to poczekam jeszcze z 4 lata aż ceny spadną do normalnego poziomu 3 - 4 tys. zł/metr, wielu moich znajomych pracuje w tym mieście za 1500 - 2500zł netto i czekają jak ja, to że ktoś był głupi (i wagarował na lekcjach matematyki) i naiwnie łyknoł w 2007 czy 2008 kredyt we frankach za 7- 10 tys. to jego problem a nie mój, a dziś wszyscy się tłumaczą kryzysem i głupio im przyznać że w 4 lata doznali porażki życiowej......i obgryzają paznokcie wpatrując się w kursu walutowe....słowo kryzys to dziś taki wytrych do tłumaczenia wszystkiego....
X
XXL
bo te ceny to tak wywindowali, że nikogo na nie nie stać. Tylko kredyty brać , a potem nie ma z czego spłacać. Ceny mieszkań w ostatnich latach wzrosły o 100%, a płace ?
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska