Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Kamil dźgnął nożem imiennika. Sąd nie ustalił motywu ataku, bo obaj o nim milczą

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
Kamil F. dostał cios nożem, gdy czekał na egzamin. Nigdy nie ujawnił dlaczego padł ofiarą napaści. Kamil Ch. przeprosił kolegę za atak, zapłacił mu 25 tys. zł i też nie zdradził powodu agresji. Ma wyrok w zawieszeniu.

Tego czerwcowego dnia atmosfera na uczelni była nerwowa. Studenci stali w grupkach przed budynkiem Wyższej Szkoły Zarządzania i Bankowości w Krakowie. W skupieniu palili papierosy i z uwagą przeglądali notatki. Spekulowali jakie będą pytania. Niektórzy byli po pierwszym egzaminie, ale czekali na kolejne. Trwała sesja.

Tylko kilku z nich kątem oka zauważyło incydent, który rozegrał się koło bocznego wejścia. W pewnej chwili błysnął nóż i świadkowie dostrzegli grymas na twarzy stojącego w pobliżu Kamila F. Trzymał się za brzuch, a z rany powoli zaczęła się mu sączyć krew. Chłopak cofnął przed innym studentem, który doskoczył do niego i kontynuował atak bijąc go pięścią po twarzy. Zareagowała tylko dziewczyna agresywnego napastnika. Po jej reprymendzie Kamil Ch. natychmiast schował nóż, a ranny usiadł na ławce przed szkołą. Gdy Kamil Ch. go mijał rzucił groźnie: spróbuj się sprzedać na psy to cię za...bię. To groźba, by milczał, gdy na miejscu zjawi się policja.Obaj studenci nie podeszli tego dnia do egzaminu. Kamil F. trafił do szpitala, a Kamil Ch. zniknął bez śladu. Noża nigdzie nie znaleziono.

Kryminalnym szybko udało się dowiedzieć, że obaj znali się od lat. Potem doszło między nimi do konfliktu o niejasnym podłożu. Unikali się, nie kontynuowali znajomości, a spotkanie przed budynkiem na ul. Armii Krajowej było dla nich zaskoczeniem. Nie wiedzieli, że obaj rozpoczęli studia na tej samej uczelni.

Kamil Ch. odezwał się, ale już z dalekiej Holandii. Po tygodniu od zdarzenia napisał list z przeprosinami do pokrzywdzonego Kamila F. Interesował się też stanem jego zdrowia. Dobrze wiedział, że prokuratura ściga go za próbę zabójstwa kolegi. Poprzez adwokata usiłował się zorientować w jakim kierunku rozwija się sytuacja i dzięki jego pomocy zdobył tzw list żelazny. To sądowy dokument gwarantujący nietykalność do prawomocnego wyroku i możliwość uniknięcia aresztu. Dopiero wtedy Kamil Ch. powrócił do kraju. Rok od incydentu przed uczelnią pokrzywdzony przyjął przeprosiny od Kamila Ch. oraz 25 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdę “w związku z pobytem w szpitalu i niemożność zarobkowania”.

Z wywiadu środowiskowego kuratora wyłonił się pozytywny obraz 24-letniego Kamila Ch. Miał pozytywną opinię w miejscu zamieszkania. Wziął ślub z Anną W., tą samą dziewczyną, która jeszcze jako studentka powstrzymywała jego agresywne zachowania, zaczął też studia na innej szkole wyższej, podjął pracę i udzielał się również jako wolontariusz. W przeszłości był karany za znieważenie i czynną napaść na funkcjonariusza publicznego, ale to drobne grzechy młodości dopuszczalne w życiu każdego człowieka.Ja? Jestem niewinnyPrzed prokuratorem Kamil Ch. nie przyznał się do próby zabójstwa, choć potwierdził, że 17 czerwca 2012 r. doszło do incydentu przed uczelnią. Z jego słów wynikało, że nóż miał ze sobą przez przypadek. Nie planował dokonania zbrodni. Rano wyszedł z mieszkania i zauważył wtedy, że w aucie nie świeci się lampka. Naprawił ją nożem, który następnie odruchowo schował go do kieszeni spodni. Potem razem z dziewczyną pojechali na egzamin na uczelnię.

Z relacji oskarżonego wynikało, że to Kamil F. pierwszy do niego podszedł. Kamil Ch. od dawna unikał z nim konfrontacji, wycofywał się się na widok dawnego kolegi. Wtedy nie było to możliwe, bo za plecami miał siatkę ogrodzenia. Nie było żadnej drogi ucieczki.- Kamil F. coś powiedział, zaczął bić, usiadł na mnie i okładał pięściami - relacjonował. Leżąc poczuł, że w kieszeni ma nóż, którego użył, by Kamil F. z niego zszedł.

- Zamierzałem go ugodzić w prawą nogę, ale on się ciągle ruszał, więc gdzieś go trafiłem ostrzem, ale nie wiem gdzie. Wszędzie była krew - opowiadał Kamil Ch. Świadkowie nie potwierdzili tej jego wersji i zeznali, że w trakcie starcia obaj studenci stali, żaden nie upadł. I że stroną agresywną był Kamil Ch., a jego imiennik tylko się bronił.

Sąd Okręgowy w Krakowie dociekał na wszelkie możliwe sposoby jaki był powód konfliktu, którego finałem była próba zabójstwa. Obaj uczestnicy zajścia milczeli o tym jak zaklęci. Kamil F. raz zdradził, że pokłócili się o “sprawy motoryzacyjne”, ale nie rozwinął tego wątku. W innym miejscu uciął, że konflikt to „zamknięty rozdział” i nie chce o tym rozmawiać. Potem wprost odmówił zeznań na ten temat, bo to jego „prywatna sprawa”. Innym razem użył zwrotu „nieprzyjemna sprawa”. Z treści listu do Kamila F. wynikało, że „zatarg trwa bardzo długo i że to nie kamil Ch. zaczął”,

Rodzice rannego Kamila F. pytani o zajście powiedzieli, że nie mają pojęcia o co poszło. Najpierw opisywali syna jako “spokojnego domatora”, ale na sali rozpraw opowiadali już, że ma “wybuchowy” charakter. Żona oskarżonego Anna W. potwierdziła, że obserwowała bójkę, nie wie o co poszło. Widziała, jak Kamil Ch. się broni, ale nie dostrzegła momentu, w którym użył noża. Z miejsca zdarzenia uciekli w szoku, bo Kamil Ch. miał rozbity podbródek i ranę na czole. Nóż odrzucił, gdy szli do auta. Mówił jej wtedy tylko tyle, że “ukłuł nim Kamila F.”.

Z biegiem czasu sprawa zaczęła przybierać inny obrót i Kamil F. siebie przedstawiał jako osobę atakującą. Opowiadał, że w przeszłości trenował boks i brał udział w bójkach. Przekonywał, że kłamał podczas pierwszych przesłuchań, bo bał się wtedy konsekwencji prawnych za pobicie Kamila Ch.

- Gdy tamtego dnia zobaczyłem go przed szkołą wpadłem w szał - nie krył. Zdenerwowało go to, że po konflikcie Kamil Ch. nie odbierał od niego telefonów, a on przecież tylko chciał go przeprosić i by znowu było jak dawniej.Sąd dociekał źródeł konfliktu i pytał wprost czy obaj nie są w związku partnerskim, ale zaprzeczali zgodnie. Nie potwierdzili też, by mieli jakieś rozliczenia finansowe. Kamil F. na sali rozpraw przekonywał, że to on rozpoczął zajście, był wtedy wulgarny i pierwszy uderzył w twarz Kamila Ch. W pewnej chwili poczuł “uszczypnięcie z prawej strony klatki piersiowej”, nie wiedział,że to od noża, dopiero w szpitalu się od lekarza się o tym dowiedział. Nie widział momentu zadania ciosu, reszty nie pamiętał. Odzyskał pamięć pół roku od incydentu i już nie czuje żalu do Kamila Ch. Nie wie właściwie dlaczego wziął pieniądze od oskarżonego.

Biegła psycholog w opinii stwierdziła, że pokrzywdzony Kamil F. nie do końca jest wiarygodny w swojej relacji i widoczna jest u niego silna tendencja do ochrony Kamila Ch. przed konsekwencjami prawnymi. -Wskazywanie siebie jako winnego zdarzenia może wynikać z nieujawnionego prawdziwego powodu konfliktu, stąd niektóre wypowiedzi Kamila F. są nielogiczne - napisała biegła. Kamil F. na początku procesu kolegi zgłosił się jako oskarżyciel posiłkowy, ale gdy sprawa dobiegła końca nie chciał już, by koleg został ukarany

- Nie żywię urazy do Kamila, że z jego powodu byłem w szpitalu. Chciałbym z nim odnowić kontakt - deklarował. Na sądowym korytarzu rozmawiali jak przyjaciele. Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Kamila Ch., ale nie za próbę zabójstwa, ale za uszkodzenie ciała kolegi. Wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat jest już prawomocny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska