- Przyznali się do winy. Wskazali jeszcze dwa inne podpalenia, które mają być ich dziełem. Twierdzą, że jedynym powodem było odreagowanie stresu po pracy. Oczywiście, będziemy weryfikować te wyjaśnienia - mówi mł. insp. Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.
Obydwaj piromani zostali przyłapani niemal na gorącym uczynku przy ulicy Jana Palacha. Policyjny patrol, przejeżdżający w pobliżu w niedzielę około godz. 4 nad ranem, zauważył dwóch mężczyzn, wybiegających spod śmietnikowej wiaty. Mundurowi ruszyli za nimi i szybko podejrzanych schwytali. Jeden z nich miał przy sobie butelkę z rozpuszczalnikiem, której nie zdążył się pozbyć. Parę sekund później nad wiatą śmietnika pojawiła się łuna ognia.
Policjanci wezwali straż pożarną, ale nie udało się ugasić ognia. Kontener doszczętnie spłonął. To co z niego pozostało, zabezpieczyli dochodzeniowcy.
- Trwają oględziny - stwierdza rzecznik policji. Zatrzymani lekarze noc spędzili w policyjnym areszcie. Opuścili go po wczorajszym przesłuchaniu. Przyznali się nie tylko do niedzielnego pożaru, ale też do wzniecenia w ostatnich miesiącach dwóch innych. Lekarze usłyszeli zarzuty podpalenia, za co grozi im do 5 lat więzienia.
Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!