Urzędnicy nie radzą sobie z pozyskiwaniem prywatnych firm, które wykładałyby własne pieniądze na miejskie inwestycje na gminnych terenach, a następnie zarządzały nimi czerpiąc zyski. Po latach takie obiekty powinny przechodzić na własność miasta i powiększać jego majątek. To tzw. Partnerstwo Publiczno-Prywatne (PPP). Tak miał powstać m.in. paking podziemny przy al. 3 Maja i teatr Variete. To jednak gmina wyłożyła grube miliony na realizację tych zadań. Partnera szukano też do budowy kompleksu basenów przy ul. Eisenberga, na dawnych obiektach Polfy, ale firma wycofała się i projekt pozostaje na papierze.
Piękne wizje na papierze
Już od lat urzędnicy chwalą się na stronie internetowej tym co zostanie zbudowane w Krakowie za prywatne pieniądze i będzie służyć mieszkańcom. Listę otwiera przystań jachtowa na Wiśle w okolicy Dąbia z miejscem na 50-75 żaglówek i motorówek. Koszt 24,5 mln zł. Miasto jednak inwestycji nie realizuje, mimo że stowarzyszenie właścicieli barek nad Wisłą naciska, aby ruszyć z pracami. Kolejny pomysł to rozbudowa Ośrodka Sportu i Rekreacji Kolna m.in. o halę do tenisa. Koszt 36 mln zł. Tu również nie ma chętnych, mimo że obiektem od lat zarządza prywatny operator i czerpie z tego zyski. Tymczasem gmina zamiast znaleźć inwestora, płaci za remonty ośrodka z kasy podatników. Na trzeciej pozycji mamy parking pod skrzyżowaniem Dietla-Starowiślna na 170 miejsc postojowych. Chętnych na wyłożenie 26 mln zł brak. Czwarty pomysł to budowa centrum sportu i rekreacji przy ul. Eisenberga z kompleksem basenów. Koszt 45 mln zł. Urzędnicy już raz prowadzili negocjacje w tej sprawie z poważną firmą, ale nie potrafili jej przekonać. Inwestor się wycofał, choć przygotował koncepcję inwestycji.
Mimo to urzędnicy otrzymali w tym roku od Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości nagrodę za prowadzenie tego projektu! Dobrze, że oprócz ładnej statuetki wygrali też darmowe wsparcie doradców, aby starania wznowić. Zamierzają zrobić to w roku 2016. Na liście marzeń jest też hala sportowa Wisły, która służyłaby m.in. drużynie Wisła Can Pack i pomieściła ponad 4 tys. widzów na trybunach. Miasto miało ją budować wraz z TS Wisła. Były na to nawet unijne pieniądze. Ale pomysł padł. Teraz urzędnicy czekają aż znajdzie się chętny prywatny inwestor. Koszt inwestycji to 55 mln zł. - Problemem jest mała elastyczność urzędników, mają wymyślony projekt od A do Z i to przeszkadza w negocjacjach. Oczywiście są związani też licznymi przepisami, ale można zrobić więcej - komentuje Dominik Jaśkowiec, radny miejski PO.
Zrobili, ale za nasze
Niektóre projekty zniknęły już z listy. Ale nie dlatego, że znalazł się prywatny kapitał na ich realizację. Po prostu wykonano je za pieniądze z budżetu Krakowa. W PPP miał zostać wykonany parking pod Muzeum Narodowym, ale to ostatecznie miasto zbudowało go z własnych pieniędzy za ok. 17 mln zł. Stworzyło też teatr Variete w dawnym kinie "Związkowiec" przy ul. Grzegórzeckiej. Za ponad 26 mln zł. Wcześniej kusiło prywatnego inwestora, że można to zrobić za 20 mln zł, ale ten się nie pojawił. Gmina będzie musiała wykładać ok. 2 mln zł na roczne utrzymanie placówki.
Był też pomysł, aby w PPP budować mieszkania komunalne. Miało ich powstać 350 w blokach przy ul. Przyzby, Zalesie i Łazy. Szacunkowy koszt 73 mln zł. W 2013 roku do użytku oddano cztery bloki w rejonie ulic Łazy z 82 mieszkaniami, ale wybudowała je gmina za ok. 10 mln zł.
Urząd się tłumaczy
Projekty PPP w Krakowie ma realizować głównie Zarząd Infrastruktury Sportowej i Wydział Inwestycji. - Staramy się je promować, m.in. przez spotkania z inwestorami, własne narzędzia komunikacji, a także uczestnicząc w działaniach prowadzonych przez Urząd Miasta i inne podmioty zewnętrzne - zapewnia Mirosław Paluchowski z ZIS. Przypomina, że coś jednak w PPP udało się zrobić. Wymienia parking pod placem Na Groblach, odnowione przejście podziemne między ulicami Basztową i Lubicz oraz budowany obecnie cmentarz w Podgórkach Tynieckich. To jednak niewiele.
Przyznać trzeba, że w całej Polsce gminy mają problem z PPP. Bartosz Korbus z Instytutu PPP w Warszawie uważa, że Kraków i tak wypada nieźle na tle innych miast, ale powinien zmienić podejście i nie stawiać głównie na tzw. koncesje. Polegają one na tym, że miasto daje tylko teren, który kiedyś i tak odzyska, a inwestor musi wziąć na siebie wszelkie koszty budowy, utrzymania i ryzyko, czy na inwestycji zarobi. - Warto postawić na tzw. wynagrodzenie za odstępność, czyli zapewnić wynajęcie usługi od inwestora przez gminę - mówi Bartosz Korbus. - Wtedy miasto się co prawda dokłada, wydaje pieniądze z własnego budżetu, ale mniej niż na całość inwestycji, a mieszkańcy mają zapewnione np. mieszkania, parkingi czy baseny. A to przecież najważniejsze.
Źródło: Gazeta Krakowska
